poniedziałek, 7 maja 2018

Dwadzieścia pięć

Tym razem nikt nie wygra
Chcę Cię tylko odzyskać
Biegnę w Twoją stronę
Machając moją białą flagą
Moją białą flagą

Zadarłeś głowę ku górze i zamglonym wzrokiem omiotłeś otaczające cię twarze bliskich. Oczekiwałeś na jakikolwiek ruch, reakcje z ich strony. Twoja rodzicielka opadła obok mężczyzn spoczywających na kanapie.  Z przerażeniem wpatrywałeś się w jej bladą twarz, z której odpłynęła krew. Jej tak bardzo podobne do twoich, prawie identyczne oczy zaszły się łzami, a nim wykonałeś mrugnięcie zanosiła się głośnym szlochem, mocząc łzami koszulkę Janka. Brat utkwił pusty wzrok w twojej sylwetce, kręcąc z niedowierzaniem głową.  Zupełnie tak jakby próbował odrzucić od siebie wypowiedziane przez ciebie słowa. Natomiast ojciec beształ cię spojrzeniem pełnym gromów i po mimo, że milczał wiedziałeś, czułeś, że już niedługo eksploduje.  Podszedłeś do nauczycielki i wtuliłeś się w jej plecy, szepcząc słabym głosem wprost do jej ucha:

-Przepraszam, mamo. 

-Przepraszam?! Myślisz, że to wystarczy?! -warknął mężczyzna podnoszący się z sofy.-Jesteś rozwydrzonym bachorem! Gówniarzem! Miałeś siatkówkę, sukcesy, ale widocznie miałeś za wiele i się w tym pogubiłeś!  Nie wierzę, po prostu nie wierzę! Twój brat miał mniej i jak widzisz wyrósł na odpowiedzialnego człowieka.-cedził przez zaciśnięte zęby wprost w twoim kierunku, patrząc ci prosto w oczy.

-Marek uspokój się.-złapała go za dłoń żona, patrząc na niego błagalnie.

-Tato, ale to był wypadek. Ja nie chciałem. Spanikowałem. Nie wiedziałem co robić. Do teraz nie wiedziałem nawet, że to Laurze to zrobiłem, że zabiłem jej chłopaka...-mówiłeś drżącym głosem, czując zbierające się w kącikach oczu łzy.

-Nie usprawiedliwiaj się.-rzucił ostro twój ojciec.- To nie zmienia faktu, że spieprzyłeś z miejsca wypadku! Nie zachowałeś się jak na mojego syna przystało! Nie pomogłeś im! W przeciwieństwie do Janka nie doceniłeś tego co dostałeś od losu, od nas! Spieprzyłeś sobie życie, Tomek!-jego słowa raniły cię jak pociski z karabinu maszynowego. 

-Ale tato, to był szok...-odparłeś bezsilnie.

Sparaliżowany jego zachowaniem nie wiedziałeś jak się przed nim bronić. Nigdy nie miałeś jeszcze okazji widzieć go w takim stanie. Na szczęście nie musiałeś przygotowywać się na kolejny cios  z jego strony wymierzony w postaci słów, a raczej obelg, bo zirytowany opuścił dom, trzaskając za sobą drzwiami. Skrzywiłeś się znacznie na hałas jaki rozniósł się po wnętrzu budynku. Skierowałeś głowę w stronę rodzicielki i popatrzyłeś na nią smutnymi oczami, błagając tym wzrokiem o jej przebaczenie. Nie chciałeś jej zadać  bólu. Nigdy nie chciałeś tego zrobić. Byłeś z nią zbyt mocno zżyty. To przecież własnie jej zawdzięczałeś to gdzie jesteś teraz. To dzięki jej mobilizującym cię słowom, kiedy wracałeś podłamany po nieudanym treningu czy meczu powracałeś ze zdwojoną siłą, patrząc przeciwnikom prosto w oczy z niesamowitą pewnością siebie. To ona uświadomiła ci swoją wartość, to na ile cię stać, jeśli w pełni poświęcisz się ciężkiej pracy. To ona męczyła się niemiłosiernie, chcąc cię wydać na świat. To ona była zawsze, kiedy inni odchodzili. Kochałeś ją i nie potrafiłeś patrzeć na to jak cierpi. Krajało ci się serce. 

-Mamo, proszę cię przestań.-wypowiedział łagodnym głosem 22-latek.-Oboje nie chcemy patrzeć na to jak cierpisz. Tomek to silny gość i z tego wyjdzie.-posłał tobie i jej pokrzepiający uśmiech.

-Ale co będzie dalej?-wychrypiała, podnosząc wzrok na waszą dwójkę.

-Pójdę do więzienia. Powinienem to już dawno zrobić.-odparłeś pewnie, wzdychając głośno.

-Będzie ciężko, ale Janek ma rację. Wyjdziemy z tego. Razem.-mruknęła kobieta, ściskając twoją dłoń.

Spowodowała tym gestem, że twoje kąciki ust zastygły na dłuższą chwilę na wyżynach. Wiedziałeś,  że na nią mogłeś liczyć. Tonąłeś w jej matczynym uścisku, śmiejąc się, kiedy mierzyła włosy twojego  brata wolną ręką, a on zrobił śmieszną minę. Chwilę później blondyn także zamknął cię w swoich ramionach, szepcząc, że możesz na niego liczyć. Mając takich ludzi wokół siebie nie miałeś się czego obawiać. Twoje serce zalała przyjemna fala ciepła. Jak to mówią po deszczu wyjdzie słońce. Czy w twoim przypadku będzie właśnie tak? Niebawem się okaże, Tomaszu Fornal.

***
Oddychałaś płytko, powtarzając kolejną serię ćwiczeń narzuconą przez rehabilitantkę. Po ostatnich wydarzeniach miałaś ochotę jak najszybciej opuścić to żelazne cholerstwo i wrócić do pełnej sprawności. Zaciskałaś zęby i wykonywałaś kolejne zadania kobiety, która przyglądała ci się z serdecznym uśmiechem. Podziwiała twoją ambicje i wolę walki. Gdyby tylko teraz widział cię brunet. Coś ci jednak po nim pozostało. To po nim odziedziczyłaś te dwie cechy. Jak to mówią z kim przestajesz takim się stajesz. Otarłaś przedramieniem kropelki potu zdobiące twoje czoło i zawyłaś delikatnie z bólu. Potrzebowałaś przerwy, ale wznowiłaś wysiłek z jeszcze większym zaparciem. Wyczerpana wytarłaś ręcznikiem wilgotne czoło i z pomocą przyjaciółki przeniosłaś się na wózek. Pożegnałaś się z kobietą nikłym uśmiechem i obecna tylko ciałem słuchałaś  słów blondynki. Tak naprawdę błądziłaś myślami wokół osoby przyjmującego, który dzisiejszego dnia miał przenieść się do Łodzi. 

-Laura, czy ty mnie w ogóle słuchasz?-zapytała cię oskarżycielsko Amelia.

-Zamyśliłam się. Przepraszam.-odburknęłaś. 

-Już ja chyba wiem o kim.-posłała ci znaczący uśmiech.-Właśnie o nim mówiłam. Powiedział rodzicom prawdę. Ojciec na niego nawrzeszczał i wyszedł. Matka się załamała, ale już jest w porządku.

-Żałuję.-szepnęłaś.

-Czego żałujesz?

-Żałuję, że go tak potraktowałam, ale byłam sparaliżowana jego słowami. Kurwa, ja go kocham, ale nie potrafię. Boję się przełamać...-wyjaśniałaś Wasilewskiej. 

***
Pogrążony w refleksji  i otoczony ulubionymi utworami za pomocą masywnych słuchawek spoczywających na twoich uszach wpatrywałeś się w migoczący za oknem autokaru obraz. Po kilkunastu minutach narzuciłeś na ramie treningową torbę i skierowałeś się w stronę wejścia do Atlas Areny. Po raz kolejny wyłapałeś zmartwione spojrzenie libero na sobie i przewróciłeś jedynie oczami. Nie miałeś najmniejszej ochoty opowiadać mu o ostatnich wydarzeniach mających miejsce w twoim życiu.  Kochanowski podbiegł do ciebie z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, obejmując cię ramieniem i prosząc, abyś się choć odrobinę rozchmurzył. Skarciłeś go wzrokiem i zrzuciłeś z siebie jego rękę, wymijając go sprawnie. Widziałeś kątem oka jak szepcze coś z rzeszowianinem zapewne naradzając się na kolejny próbę wyciśnięcia z ciebie powodu twojego beznadziejnego humoru. Gdy jednak przekroczyłeś próg hali wszystko zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Truchtem przemierzałeś odległość wokół boiska, podkładając nogę Masłowskiemu, który opadł na parkiet z hukiem prosto na twarz. Parsknąłeś głośnym śmiechem i wzruszyłeś ramionami, uśmiechając się niewinnie w jego stronę, gdy zmroził cię groźnym wzrokiem. Kapitan juniorskiej reprezentacji pokręcił z niedowierzaniem głową i przyglądał się z boku tej sytuacji. Nim spostrzegłeś a część rozgrzewki została zamknięta. Spoczywałeś na swojej ulubionej pozycji  i skupiony wpatrywałeś się w serwującego Konarskiego. Wyciągnąłeś się znacznie do przodu, odbijając piłkę od przedramion. Łomacz wypuścił ją  z obwiniętych tempami palców na prawe skrzydło, aby po chwili wraz z tobą i zebranymi na obiekcie zawodnikami obserwować dynamiczny atak Kaczmarka opadający w 9 metr boiska. Skinąłeś głową z podziwem. Po mimo kiepskiego stanu psychicznego wszystkie elementy siatkarskiego rzemiosła prezentowały się u ciebie całkiem dobrze. Wzbiłeś się w powietrze, nakierowując nadgarstkiem żółto-błękitną Mikasę w odpowiednim kierunku, aby po chwili uplasować ją w parkiecie drużyny przeciwnej. Upadając jednak po ataku niefortunnie podwinęła ci się stopa. Opadłeś na podłoże i jęknąłeś przeciągle, łapiąc się dłonią za kostkę. Przeszywająca fala bólu nawiedziła twoją kończynę, sprawiając, że mroczki stawały ci przed oczami. Próbowałeś wstać, ale skutecznie uniemożliwiła ci to ręką środkowego spoczywająca na twoim ramieniu. Wraz z Masłowskim przenieśli cię zwinnie na krzesełka. Skrzywiłeś się znacznie, kiedy lekarz reprezentacji badał uszkodzoną kończynę. Widziałeś jak Vital kręci z dezaprobatą głową. Zawiodłeś go. Czułeś to.

-Staw skokowy.-z ust lekarza reprezentacji padła diagnoza.

Westchnąłeś głośno, spoglądając na uraz i opadłeś bezsilnie na krzesełka, zakrywając twarz dłońmi. Byłeś rozgoryczony. Zirytowany na samego siebie. Mogłeś bardziej uważać. Słowa mężczyzny na temat wskazówek odnośnie leczenia docierały do ciebie jak przez mgłę. Wszystko się posypało. Straciłeś ją. Kobietę, która jako jedyna zajęła wyższe miejsce w hierarchii  niż twoja pasja. To ona nadawała życiu sens. Po pamiętnej rozmowie, a właściwie konflikcie z ojcem wasze stosunku zdecydowanie się ochłodziły. A na deser otrzymałeś kontuzję przed ważnymi meczami . Miałeś dość tej serii niepowodzeń w życiu. Podskakując na jednej nodze dotarłeś do szatni i zmieniłeś ubranie. Opadłeś na jedną z ławek i oparłeś głowę o lodowate płytki, przymykając powieki. Nawet nie spostrzegłeś, kiedy wydostały się z pod nich strugi słonej cieczy. Bezsilność zawładnęła twoim ciałem, otulając go wraz z bólem. Drżałeś delikatnie, szlochając cicho. Nigdy w życiu nie uroniłeś aż tyle łez, aż od momentu rozmowy z Laurą do dnia dzisiejszego. 

-Fornal.-szepnął zdumiony twoim stanem środkowy.

-Wszystko się pierdoli.-warknąłeś, uderzając w drewno znajdujące się pod dłonią.

***
Poderwałaś się do pozycji siedzącej, otwierając natychmiast oczy. Wrzask jaki wydobywał się z twojego gardła sprawił, że Wasilewska momentalnie wparowała do twojego pokoju, opadając na  kraniec materaca twojego łóżka. Zmierzyłaś ją jedynie przerażonym wzrokiem i zaczerpnęłaś powietrza, aby po chwili odetchnąć głęboko. Nie mogłaś uwierzyć, że to się działo. Widziałaś go za kierownicą. Hamował, ale było już za późno. Uderzył w Damiana i z piskiem opon opuścił miejsce wypadku. Po twojej twarzy spływała słona ciecz. Nie panowałaś nad tym. Wiedziałaś, że to tylko sen. Koszmar wywołujący gęsią skórkę i dreszcze na całym twoim ciele, ale mimo to zdawałaś sobie sprawę, że tak było. Jednak byłaś zbyt pochłonięta obserwowaniem  co lekarze czynią z chłopakiem, by dostrzec kierowce. Wtuliłaś się ufnie w ciało blondynki i wyszeptałaś jej do ucha co przeżyłaś. Skinęła jedynie głową, muskając ustami twoje czoło. Oderwała się od ciebie i mogłaś przyrzec, że nigdy w jej ciemnych oczach nie dostrzegłaś większej determinacji niż w obecnym momencie, kiedy twardo i pewnie mówiła:

-Mam tego dosyć! Dzwonię do niego!

Pokręciłaś zdecydowanie głową, łapiąc ją za nadgarstek, kiedy chciała opuścić twój pokój w celu udania się po telefon. Zmierzyła cię jedynie powątpiewającym wzrokiem z uniesioną brwią i szarpnęła z całej siły, wyrywając się  z twojego uścisku.

-Jeszcze kiedyś mi podziękujesz.-mruknęła dziewczyna uśmiechająca się do ciebie łagodnie.

~*~
Wiem, wiem, beznadzieja...Przepraszam, ale chyba zawaliłam matmę i  choć nie wyszło mi to najlepiej musiałam jakoś odreagować, pisząc to wyżej. Postaram się, aby kolejny był lepszy i pod względem wydarzeń będzie się w nim zdecydowanie więcej działo ;) Jeszcze tylko 3 dni i będę mogła w spokoju oczekiwać na mecze reprezentacji *.* Na weekendzie założyłam nowego bloga, ale jego start jest dość odległy XD Jednak znajdziecie tam już prolog, na który serdecznie zapraszam ^^ 
>>Elapsing time<<
PS: Na duecie także znajdziecie nowość ;3 Kto jeszcze nie zaglądnął >>klik<<
Dziękuję Oli za pomoc w tym rozdziale ;3

6 komentarzy:

  1. Kochana nie wiem, który to już raz, ale znowu muszę Cię przeprosić za to, że nie zostawiam po sobie żadnego znaku życia. Czytam wszystkie rozdziały praktycznie od razu jak tylko się pojawią. Robię to na telefonie i zawsze obiecuję sobie, że jak tylko znajdę chwilę by otworzyć kompa to zostawię komentarz, a później najzwyczajniej w świecie o tym zapominam. Szkoda mi Tomka, bo widać, że bardzo żałuje tego co zrobił. Z drugiej strony rozumiem postępowanie Laury. Nie łatwo jest wybaczyć coś takiego. Mam jednak cichą nadzieję, że ta dwójka jeszcze kiedyś będzie razem. Jeszcze raz przepraszam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się poprawisz :D
      Jest blisko do przełomu w tej sytuacji, ale co będzie zobaczymy ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Trudna rozmowa z rodziną ale na szczęście Tomek ma wsparcie mamy i brata co jest mu teraz bardzo potrzebne... Oby tylko twoja kontuzja nie była żadna przepowiednią.... Do Laury dociera, że źle zrobiła... Nie potrzebnie upiera się przed telefonem do Tomka. Jej wsparcie byłoby mu bardzo potrzebne w sytuacji skręcenie stawu skokowego. Dobrze, że Amelia bierze sprawy w swoje i ręce <3
    Tak jak obiecałam jestem w piątek wieczorem :D czekam na nowy rozdział o pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepowiednią raczej nie jest, ale szkoda, że Tomek wypadł ze zgrupowania w Spale :(
      Zobaczymy co z tego wyniknie ;)
      Dziękuję i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Nie podobała mi się reakcja taty Tomka na jego wyznanie. Rozumiem wszystko, szok szokiem, niedowierzanie niedowierzaniem, ale jednak wydaje mi się, że nie powinien się tak zachować... W końcu Tomek jest jego synem... Eh, masakra no. Całe szczęście, że Tomek w tych trudnych chwilach ma wsparcie swojej mamy i brata, to na pewno wiele dla niego znaczy. I tak, razem przejdą wszystko, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
    Laura z determinacją uczęszcza na rehabilitację, wykonuje ćwiczenia, aby jak najszybciej mogła stanąć na własnych nogach. Oby to wszystko przyniosło zamierzony skutek :) Dziewczyna nadal kocha Tomka, i wydaje mi się, że faktycznie podziękuje Amielii, jeśli ta wykona telefon do Fornala. Muszą porozmawiać, w spokoju. Miłość przetrwa wszystko, prawda?
    Kontuzja Tomka... :( Oby prędko z tego wyszedł!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Tobie, Kochana ^^
      Dokładnie, dobrze mówisz ;)
      Przyszłość pokaże czy jej się uda ;)
      Raczej prawda, ale czy w ich przypadku to się przekonamy ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń