poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Dwadzieścia cztery

>>podkład<<

Odetchnęłaś z ulgą, kiedy Volvo zatrzymało się przed znajomą ci doskonale posesją. Zwróciłaś głowę w jego kierunku i omiotłaś wzrokiem jego twarz oświetloną przez uliczną latarnię. Widziałaś jak przymyka powieki i wypuszcza powietrze ze świstem, aby zsunąć dłonie z kierownicy  na kolana i napiąć każdy możliwy mięsień w swoim ciele. Otwiera oczy i spogląda na ciebie błękitnymi, siwymi tęczówkami, pod których ciężarem spojrzenia pęka ci serce. Przesiąknięte smutkiem, rozgoryczeniem i bólem patrzą na ciebie także z uczuciem. Tląca się w nich nadzieja cię przeraża. Nie wiesz czy po takim ciosie ze strony przyjmującego ponownie połączy was wspólna droga.  Niewidzialny, ale odczuwalny dla ciebie ból rozdziera twoje ciało na szczątki. Kiedy nachyla się, aby musnąć twoje usta swoimi wargami natychmiast odwracasz głowę w stronę szyby i starasz się zatamować targające tobą skrajne emocje.  Fornal zatrzaskuje za sobą drzwi, by po chwili otworzyć twoje i pomóc ci znaleźć się na wózku. Spoglądasz na niego po raz ostatni i zauważasz migoczące w kącikach jego oczu łzy. Bez słowa pchałaś koła wózka, a kiedy przymykałaś za sobą drzwi wejściowe do domu, zauważyłaś jak siatkarz uderzył z całej siły w środek kierownicy, klnąc siarczyście pod nosem.

-Laura, wróciłaś?!-dobiega do ciebie krzyk Amelii z jej pokoju.

Gdy jednak nie uzyskuje odpowiedzi zjawia się w salonie, do którego zdążyłaś dotrzeć. Spostrzegając jej sylwetkę w zasięgu swojego wzroku momentalnie poddałaś się targających tobą emocjom. Wszystko zaczęło do ciebie wracać. Niczym wyrzucony wcześniej bumerang.  Słowa bruneta rozbrzmiewały w twojej głowie jak mantra, krzywdząc cię przy tym od nowa. Draśnięcia na twoim kruchym, porcelanowym serduszku odradzały się ponownie. Czułaś jak wpadasz w przepaść. Jak zagłębiasz się w czymś pokroju czarnej dziury. Słona ciecz spływała strumieniami po twoich bladych policzkach, dając do zrozumienia obecnej w pomieszczeniu przyjaciółce jak bardzo cierpiałaś.

-Matko boska! Laura!-zaniepokojona blondynka zjawiła się obok ciebie, zamykając twoje drżące ciało w szczelnym uścisku.-Dlaczego nie jesteś w Krakowie? Co się stało?-atakowała cię pytaniami niczym pociskami z karabinu maszynowego.

-Kiedy się już pogodziłam z tym, że jestem skazana na to żelazne cholerstwo okazuje się, że  to Tomek mi to zrobił, rozumiesz?-wychlipałaś w jej ramię.

Wasilewska momentalnie oderwała się od ciebie i znieruchomiała, wpatrując się w ciebie oniemiała. Jej rozchylone usta czy rozwarte szeroko oczy wyrażały te same emocje jakie opanowały cię kilkanaście godzin temu. Zawładnął nią totalny szok. Kręciła z niedowierzaniem głową, szepcząc pod nosem, że to niemożliwe, a z jej ciemnych oczu biło przerażenie. Chwyciłaś ją za dłonie i spojrzałaś jej głęboko w oczy, opowiadając łamiącym się tonem głosu całą historię jaką usłyszałaś osobiście z ust reprezentanta Polski. Wasilewska opadła na jasne panele i zamilkła. Uważnie przyglądałaś się każdemu, najmniejszemu ruchowi wykonanemu przez nią. Jedyne co zarejestrowałaś przez te kilkanaście minut, kiedy salon utonął w nieciążącej wam ciszy to pojedyncza, słona łza, która spłynęła po policzku twojej współlokatorki. Po tym impulsie dziewczyna otuliła cię swoimi ramionami i pozwalała szlochać wprost w jej ulubioną, czarną bluzkę. Doceniałaś to, że nic nie mówiła, choć w jej głowie, podobnie jak w twojej w momencie dowiedzenia się prawdy, kołatało tysiące pytań, tysiące wątpliwości, tysiące myśli. Uczucie wymierzenia takiego ciosu przez najbliższą ci osobę było czymś okropnym. Nie miałaś pojęcia jak to dalej będzie wyglądać. Czy pogodzisz się z bolesną, raniącą cię prawdą i obdarzysz kochającego cię bardziej niż jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu chłopaka drugą szansą? Czy może ugrzęźniesz w morzu cierpienia, rozpaczy i ponownie zamkniesz się na ludzi? 

-Co zamierzasz z tym zrobić?-poruszyła delikatnie temat 20-latka blondynka, wręczając ci kubek gorącej herbaty.

-Amelia, powiem ci szczerze, że nie mam pojęcia.-odparłaś, upijając łyk malinowego napoju.

Zatopiłaś wzrok w rozciągającym się przed waszą dwójką grafitowym niebie pełnym lśniących, połyskujących gwiazd i pogrążyłaś się w swoim świecie. Świecie myśli krążących wokół sylwetki pewnego młodego, przystojnego bruneta, który ponad pół roku temu skradł twoje serce. Nadal twoje wnętrze rozdzierał niesamowity ból, ale miałaś wątpliwości. Nie umiałaś odepchnąć go całkowicie nawet po takim ciosie. To w końcu  on stał za cierpieniem jakim było przesiąknięte twoje życie przez dłuższy czas, To on zesłał na ciebie piekło, kiedy musiałaś się pogodzić ze stratą ukochanego i przywyknąć do życia pozbawionego jego osoby. To on stał za twoją próbą samobójczą, przed którą uratowała cię tylko siedząca obok ciebie na tarasie waszego wspólnego domu blondynka. Ale także on, nie mając pojęcia, że wyrządził ci taką krzywdę, wprowadził ponownie do twojego życia beztroskę, radość i energię,  dzięki której, wylewałaś siódme poty na rehabilitacji, walcząc ambitnie o ponowną możliwość muśnięcia stopami podłoża. To także on sprawił, że ponownie zasmakowałaś bliskości drugiego człowieka. To on obdarzył cię głębokim uczuciem, które stało się twoim powodem do podnoszenia się z łóżka, do opuszczenia pokoju czy tych metrów sześciennych. To dzięki niemu odżyłaś, odrodziłaś się, choć obumierałaś i to dzięki niemu rozkwitłaś niczym piękna róża. To wszystko zawdzięczałaś tylko jednej osobie. To do niej należały twoje najgorsze i najlepsze wspomnienia z twojego dwudziestokilkuletniego życia.

-Nie możesz go tak po prostu skreślić, Laura.-mruknęła przyjaciółka.-Mimo, że cię tak głęboko zranił to także pokazał ci koloryt życia i do niego ponownie przywrócił.-wzniosła nikle kąciki ust.

-Wiem, wiem, ale nie masz pojęcia jakie to jest cholernie trudne.-westchnęłaś głośno.

-Dobra, dość emocji na dzisiaj. Chodźmy już spać.

***

Nie zważając na późną porę trzasnąłeś drzwiami z impetem, z pewnością przerywając wszystkim obecnym domownikom sen  i pobiegłeś schodami do swojego pokoju. Momentalnie do twoich uszu dotarł dźwięk kroków, które zapewne należały do twojej rodzicielki.  Opadłeś na miękki materac wielkiego łóżka i zatopiłeś twarz w poduszce. Zdawałeś sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu, kiedy wybuchniesz płaczem. Nim się zorientowałeś szlochałeś rozpaczliwie. Momentalnie poderwałeś się do pozycji siedzącej, kiedy do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Nie próbowałeś już nawet ukrywać oznak płaczu. Nie miałeś na to siły. W progu twojego lokum przystanęła blondynka z surowym wyrazem twarzy, ale kiedy ujrzała w jakim jesteś stanie momentalnie złagodniała.

-Tomasz...-szepnęła jedynie przerażona, lustrując cię wzrokiem.

Zagłębiła się we wnętrzu sypialni i spoczęła obok ciebie, rozwierając przed tobą swoje ramiona. Momentalnie wtuliłeś się w nią ufnie, zagłębiając twarz w jej dekolcie. Twoim ciałem wstrząsał spazm, a z twojego gardła wydobywało się ciche łkanie. Słona ciecz spływała obficie po twoich policzkach, wsiąkając w materiał bluzki twojej matki. Ta nie napierała na wyjawienia powodu twojego załamania. Głaskała cię jedynie po włosach, przypatrując się tobie z troską wylewającą się z jej niemalże identycznych tęczówek co twoje.

-Nie było cię tyle czasu. Nie odbierałeś telefonu. Tak się bałam.-pogładziła cię po policzku kobieta.-W ogóle gdzie Laura? Miała zostać u nas kilka dni.

-Mamo, Laura wróciła do Radomia.-wychrypiałeś.-Przepraszam, że się nie odzywałem, ale nie byłem w stanie.

-Synku, co się stało?-w jej wzroku dało się dostrzec zmartwienie.

-Mamo, straciłem ją. Już na zawsze.-wypowiedziałeś słabym głosem.

-Przestań, przecież ona cię kocha. Nie mogłeś jej stracić, skarbie.-pocierała twoje ramie pokrzepiająco.

-Ty nic nie wiesz!-warknąłeś, podrywając się z miejsca.

Spostrzegłeś przerażenie w jej błękitnych tęczówkach i doskonale zdawałeś sobie sprawę, że przesadziłeś. Spojrzałeś na rodzicielkę przepraszająco i poprosiłeś, aby zebrała całą rodzinę na parterze. Nie chciałeś mówić czegoś tak ważnego każdemu z osobna. Blondynka przymknęła za sobą drzwi, a ty westchnąłeś głośno. Wypuściłeś powietrze ze świstem i  pokonałeś schody, zjawiając się w salonie. Zaspany ojciec wraz z twoim starszym bratem wpatrywali się w ciebie z wyczekiwaniem, ale także niepokojem, gdyż słyszeli doskonale jak trzasnąłeś drzwiami, a rzadko ci się to zdarzało. Opadłeś na fotel naprzeciwko nich i wyrzuciłeś to z siebie ledwo słyszalnym szeptem:

-Zabiłem człowieka. Laura przez mnie jest niepełnosprawna.

~*~
Witam^^
Aby się odstresować przed maturalną karuzelą, która ruszy już w piątek dodaje wam napisany wyżej odcinek. Kolejny ciężki do napisania, ale mam nadzieję, że podołałam, choć mi się wydaję, że czegoś tutaj brakuje :P Błagam Was trzymajcie za mnie kciuki, bo to będzie naprawdę ciężki okres dla mnie i boję się okropnie :D Takich półfinałów to ja nie pamiętam, a trochę już w tej Pluslidze siedzę XD Normalnie horrory :D Mega szkoda mi Olsztyna, który grał kapitalne mecze, ale w tym drugim spotkaniu z ZAKSĄ czegoś zabrakło :( Miałam okazję oglądać ich na żywo w Rzeszowie podczas play offu rozgrywanego w sobotę i powiem Wam, że warto było narażać się Resoviakom i dopingować przeciwników :D To co tam się stało było czymś cudownym i magicznym, a zbicie piątki z Kubą Kochanowskim i jego MVP to już w ogóle kosmos był *.* Trzymam kciuki w finale za moją ukochaną Skrę, a w meczu o brąz mam rozdarte serduszko, bo Arczi, którego ubóstwiam równie mocno jak głównego bohatera tego opowiadania, a po drugiej stronie siatki duet Kochan&Rousseaux, których także uwielbiam :D Jak żyć?! XD  Całuję i życzę udanej majówki ;*

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Dwadzieścia trzy

Bo przecież nie jest aż tak byle jak
Wczoraj świat był nasz
A teraz byle być, byle trwać
Byle jak odliczam końca dnia
Do nocy by doczekać gwiazd
Ooo, ooo
Nie aż tak byle jak
Ooo, ooo

Uśmiechnąłeś się blado, spostrzegając widniejącą obok czarnego Volvo brunetkę w towarzystwie blondynki. Pierwszy weekend Ligi Narodów w Polsce dobiegł końca, a ty mogłeś więcej czasu poświęcić Grabowskiej. Z jednej strony ten fakt cię niezmiernie cieszył, z drugiej natomiast przerażał. Nie mogłeś na nią spojrzeć i nie pomyśleć o tym co jej zrobiłeś, jak bardzo uprzykrzyłeś jej życie. Przełknąłeś głośno ślinę, kiedy przez twoją głowę przewinęły się zarysy tego jak mogła przebiec pomiędzy tobą a nią najważniejsza rozmowa w waszym dotychczasowym związku i spojrzałeś na podążającego obok ciebie blondyna. Lęk widniejący w twoim spojrzeniu wyrażał więcej niż tysiąc słów. Kiedy zadarł głowę, aby na ciebie popatrzeć dostrzegłeś w jego czekoladowych, ciemnych tęczówkach niesamowite ciepło i wiarę w twoją osobę. Ułożył dłoń na twoim ramieniu i poklepał cię pokrzepiająco, wznosząc znacznie kąciki ust:

-Jeżeli cię kocha to może i odejdzie, ale wróci. Wróci i pozostanie.

Skinąłeś głową i zamknąłeś go w męskim uścisku, obiecując, że co by się nie stało spotkacie się w Łodzi. Kuba przyciągnął cię ramieniem za szyję i potargał twoje ułożone starannie włosy, prosząc z szerokim uśmiechem, abyś się rozchmurzył. Mimowolnie  zaśmiałeś się pod nosem i odprowadziłeś go wzrokiem, obserwując jak obejmuje w pasie drobną blondynkę, która uwiesza się na jego szyi. Chciałeś teraz być tak szczęśliwy jak on, ale nie umiałeś się tak cieszyć obecnością drugiej połówki. Nie teraz. Nie kiedy  nie miałeś pojęcia co nastąpi po wyznaniu jej prawdy i nie kiedy potwornie zżerały cię wyrzuty sumienia. Westchnąłeś głośno i  poprawiłeś spoczywającą na twoim prawym ramieniu czarną torbę, podążając w kierunku twojej ukochanej. Musiałeś jednak spożytkować te wspólne chwile jak najlepiej, gdyż możliwe było to, że są one twoimi ostatnimi spędzonymi z tą cudowną, skrywającą się pod warstwami chroniącymi ją przed cierpieniem zadanym przez ludzi, dziewczyną. Już na samą tą myśl twoje oczy się zaszkliły, a co dopiero będzie, jeżeli spełni się ona w realiach? Wolałeś nawet się nad tym nie zastanawiać. Przeczesałeś smukłymi palcami gęste włosy i  przystanąłeś obok samochodu. Nachyliłeś się nad Laurą i musnąłeś ustami jej ciepłe, miękkie wargi, uśmiechając się pod nosem, kiedy oplotła dłońmi twoją szyję i pogłębiła pieszczotę. Mruknąłeś zadowolony, kiedy wplotła swoje drobne palce w twoje ciemne włosy i pociągnęła za nie lekko. Oderwałeś się od niej, opierając czoło o jej i spoglądając jej głęboko w oczy. Poczułeś dreszczyk nawiedzający twój kręgosłup, kiedy zza wachlarzu długich, ciemnych rzęs wyłoniły się ciepłe, czekoladowe tęczówki. Jej błogi uśmiech radował a jednocześnie ranił twoje serce, gdyż wiedziałeś, że niedługo jej go odbierzesz. Wolałeś teraz jednak odgonić te myśli na bok i skupić się na tej kruchej osóbce. Pomogłeś Amelii  umieścić ją na fotelu obok miejsca kierowcy i zrzuciłeś torbę na tylne siedzenie. Opadłeś na stanowisko kierowcy i nałożyłeś na czubek nosa przeciwsłoneczne okulary, aby uchronić się przed drażniącym twoje oczy, uporczywie świecącym słońcem.  Niepełnosprawna parsknęła głośnym śmiechem, przypatrując ci się, kiedy wykonywałeś dziwne miny do lusterka wstecznego, na co ty jedynie zwróciłeś się w jej kierunku i uniosłeś pytająco brew.

-Coś ci nie pasuje?-zapytałeś z powagą.

-Mi? Ależ skąd.-wzniosła dłonie, udając niewinną.-Za to tobie te okulary.-dodała z chichotem.

Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, śmiejąc się pod nosem i zaprezentowałeś jej swój język. Roześmiała się ponownie podczas dzisiejszego dnia i takim oto sposobem dane ci było podziwiać wesołe, migoczące ogniki w jej oczach, za którym na pewno będziesz tęsknił. Pomachałeś wraz z twoją dziewczyną odjeżdżającej właśnie z pod parkingu krakowskiej hali Wasilewskiej i sam gwałtownie włączyłeś się do ruchu ulicznego, a pisk opon twojego Volvo rozbrzmiał na dobre kilka kilometrów. Spojrzałeś rozbawiony na przerażoną twarz twojej towarzyszki, którą za pewne przyprawiłeś o palpitacje serca albo stan przedzawałowy i skupiłeś wzrok na jezdni. Odnalazłeś drobną dłoń brunetki w okolicach hamulca ręcznego i splotłeś wasze palce ze sobą. Gładziłeś spokojnym, powolnym ruchem jej skórę kciukiem i wzniosłeś delikatnie kąciki ust. Kątem oka widziałeś, że i u Grabowskiej ten gest wywołuje zadowolenie. Nagle po wnętrzu samochodu rozniósł się melodyjny głos Margaret oraz takty jej  najpopularniejszej ostatnimi czasy piosenki. Melancholijna melodia otuliła twoją głowę, psując tym samym wcześniej przyjęte założenia. Twoje ciało zaatakowała fala zdenerwowania co dało się doskonale wyczytać z twojej jednej ręki spoczywającej na kierownicy, której palce mimowolnie zaczęły wystukiwać pewien rytm na skórzanej powierzchni. Miotałeś się z własnymi myślami. Niby nic nieznaczący, zwykły schemat składający się ze słów wokalistki, nic nie wnoszący do życia utwór, pobudził w tobie uspane chwilę wcześniej wyrzuty sumienia. Twoje serce coraz bardziej chciało wyjawić siedzącej obok brunetce całą prawdę, a mózg nakazywał milczeć, poczekać na odpowiedniejszy moment. Zacisnąłeś mięśnie szczęki. Toczyłeś bitwę ze samym sobą. Nie wytrzymałeś. Nie mogłeś tak dalej. Nie umiałeś udawać, że wszystko jest jak wcześniej, jakby Laura wczoraj nie wyznała ci przykrego momentu ze swojego życia. Zatrzymałeś samochód porywiście, sprawiając, że waszymi ciałami szarpnęło nagle i zjechałeś na pobocze. Opuściłeś auto wyprodukowane przez szwedzką spółkę, zatrzaskując za sobą drzwi i przysiadłeś na trawie, skrywając twarz w dłoniach. Miałeś dość tej nieustannej walki ze samym sobą. Laura zaniepokojona otworzyła drzwi od strony pasażera i wykrzyknęła w twoim kierunku :

-Tomek, co się dzieje?!

Poderwałeś się z miejsca i podszedłeś do samochodu. Oparłeś się biodrami o jego karoserię i spojrzałeś szklącymi się oczami na jej bladą twarz. Malował się na niej szok spowodowany twoim stanem, a raczej jego nagłą zmianą, bo przecież jeszcze przed kilkoma minutami byłeś wesoły, pogodny. Po prostu szczęśliwy, bo miałeś ją. Teraz nastała chwila, w której miałeś ją stracić. Być może raz na zawsze. Troska i zmartwienie w jej oczach upewniły cię w pewnym stwierdzeniu. A mianowicie, że na nią nie zasługiwałeś. Była w stosunku do ciebie zbyt ciepła, zbyt wyrozumiała, a ty jej wyrządziłeś coś tak strasznego. Zniszczyłeś ją na długie miesiące. Zadałeś cierpienie, a później ona się odrodziła. Przy tobie. Rozwinęła jak róża. Obumierała, ale powróciła do życia. A stałeś za tym ty. Morderca jej chłopaka, ale także opatrunek na ranę. Ranę, jakim było jej roztrzaskane na tysiące kawałeczków serce. Niby nie do sklejenia, nie odtworzenia, ale jednak złączyło się w końcu w całość. Dzięki tobie, Tomaszu Fornal. Przykucnąłeś przy drzwiach pasażera i zadarłeś głowę, wpatrując się wprost w jej ciemne oczy.

-Laura, ja nie chcę cię stracić.-wychrypiałeś, a po twoich policzkach spłynęły łzy.

-Nie stracisz.-zapewniła cię, ściskając twoją dłoń.-Tomek, ty płaczesz. Dlaczego?-pogłaskała cię po policzku zewnętrzną częścią dłoni.

-Nie zapewniaj mnie, bo nie wiesz co chcę ci powiedzieć.-wypowiedziałeś smutnym tonem głosu.-Ja dłużej tego nie zniosę. Nie wytrzymuję już tego, Laura.-poderwałeś się do pozycji stojącej.

-Bądź szczery. Tak jak ja wczoraj. Powiedz mi wszystko.-powiedziała, unosząc nikle kącik ust.

-To ja ci to zrobiłem, Laura! To przez mnie siedzisz na tym cholernym wózku, rozumiesz?!-wrzasnąłeś, dając całkowicie upust emocjom.-Ja nie wiedziałem...To był szok..Wiedziałem, byłem pewien, że gdzieś cie już widziałem. Dopóki mi nie powiedziałaś, nie wiedziałem gdzie. Teraz wszystko układa się w całość...Laura, ja wiem, że to dla ciebie cios, że zabiłem twojego chłopaka, ale...-mówiłeś niczym w amoku.

Dławiłeś się słoną cieczą ściekającą po twoich policzkach. Z każdym wypowiedzianym słowem rejestrowałeś coraz bardziej zmieniającą się mimikę jej twarzy. Dostrzegałeś jak ciosy zadawane przez treść jaką jej przekazałeś ranią ją coraz mocniej. Była przerażająco blada. Wyglądała mizernie. Bałeś się, że zaraz zemdleje. Straci przytomność i padnie tutaj obok ciebie. Patrzyła na ciebie oniemiała, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. A może wcale nie zamierzała nic mówić?  Z jej oczu zniknął blask, iskierki szczęścia i ciepło. Twoje serce roztrzaskało się na miliony kawałków, kiedy podniosła wzrok na twoją twarz i ujrzałeś w nim niesamowity smutek. Niewidzialny, ale odczuwalny dla ciebie ból rozdarł twoje ciało na szczątki. Cierpiała. Widziałeś jej drżącą szczękę, dłonie i przymknięte powieki. Po chwili już obydwoje łkaliście cicho, wylewając ocean wody wydostający się  z waszych oczu.  Nienawidziłeś siebie za to, że wbiłeś jej sztylet prosto w serce. Jej tęczówki pozbawione były wielkich pokładów ciepła, którym raczyła cię każdego dnia. Przepełnione natomiast były cierpieniem, bólem i czymś co bałeś się w nich zobaczyć, czego nie chciałeś w nich nigdy dostrzec. Nienawiścią, aczkolwiek była ona słuszna. Zrujnowałeś jej życie. Miała pełne prawo ją czuć względem ciebie. Nadal w głowie wirowały ci wizję tego jak zmieniało się jej zachowanie z każdym wypowiedzianym słowem. Rozchylone delikatnie usta, gdy rzuciłeś w jej stronę dwa pierwsze zdania, przerażenie, gdy przyswoiła do siebie prawdę, kręcenie głową z niedowierzaniem i łzami migoczącymi w kącikach jej oczu, cierpienie jakie dało się słyszeć podczas jej głośnego płaczu, który trwał do chwili obecnej i nienawiść jaka wyrażała się w postaci zaciśniętych szczelnie, napiętych do granic możliwości pięści.

-Laura, powiedz coś, proszę.-załkałeś, spoglądając na nią z nadzieją.

-Zzzabierz mnie stąd.-jąkała się podczas ataków spazmu jaki nawiedzał jej drobne ciało.-Zawieź mnie do domu.-wypowiedziała po chwili nieco pewniej.

-Ale...

-Tomek, nie...Ja potrzebuję czasu.-mruknęła cicho, spuszczając głowę.

-Przepraszam.-szepnąłeś niemalże niesłyszalnie.

~*~
Hejka ^^ 
Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam w nim zawrzeć tylko chwilę wyjawienia prawdy i przede wszystkim skupić się na odczuciach Tomka, ukazaniu jak bardzo ciężkie to dla niego jest...Starałam się jak mogłam, ale nie oddałam tego tak bardzo dobrze jak chciałam... Informuję Was w tym miejscu, że zbliżamy się do końca tej historii ;3 Co oznacza także start Kamila w niedalekiej przyszłości :D Ktoś się cieszy z tego powodu? ^^ Stoję tam osobiście w miejscu, ale mam nadzieję, że jak usiądę z pustą głową, bez tego opowiadania na głowie, to coś ruszy :D Prawie się popłakałam, piszcząc ten rozdział. Mam nadzieję, że i u Was wywołał on takie emocje. Całuję i zmykam uczyć się do matury :D ;* 


niedziela, 15 kwietnia 2018

Dwadzieścia dwa

Nie mogłeś patrzeć na to jak twoja kochana Laura rozpada się na kawałeczki. Uklęknąłeś przed wózkiem i zamknąłeś ją w niedźwiedzim uścisku, szepcząc do ucha, że to przeszłość, że ma ciebie, że razem pokonacie wszystko...Doceniałeś to, że zebrała się na wyznanie ci tak intymnego faktu  ze swojego życia. Tyle czasu na to czekałeś. Wiedziałeś, że w jej życiu musiało mieść miejsce okropne, bolesne wydarzenie  pod wpływem, którego zmieniła się z pogodnej, radosnej osoby w zamkniętą, ostrożną względem ludzi, w szczególności facetów. Zarejestrowałeś ten fakt już podczas pierwszej wizyty w jej radomskim mieszkaniu. Wreszcie nastało coś na co tak bardzo czekałeś. Zaufała ci w pełni. Zatopiła całe pokłady  ufności w twojej osobie. Mimowolnie nikle wzniosłeś kąciki ust w momencie dojścia do tego wniosku. Nie mogłeś jednak uwierzyć, że ta niewinna, drobniutka istotka przeżyła coś takiego. Zniosła tak niesamowite wielkie stężenie cierpienia spowodowane utratą bliskiej jej osoby. Widziała jej śmierć na własne oczy i zdołała się podnieść po tak solidnym ciosie. W tym momencie ją podziwiałeś. Nie miałeś jednak pojęcia, że to ty miałeś w tym powstaniu miałeś największą zasługę. Czułeś jej dygoczące ciało, za którym stały wstrząsające nim spazmy szlochu. Jej słone łzy muskały materiał twojej reprezentacyjnej koszulki, ale totalnie ci to nie przeszkadzało. Rozumiałeś ją. Zagojone rany rozwarły się na nowo. Mimo to podjęła się ryzyka ataku bólu, który odrodził się na nowo i wyznała ci prawdę. Najważniejsze było teraz to, aby się uspokoiła. Nie napierałeś na nią. Cierpliwie czekałeś. Na twoją twarz wstąpiło przerażenie i strach. Pokręciłeś przecząco głową, nie chcąc się pogodzić z tym, że to prawda. Momentalnie twoje oczy zaszkliły się łzami, a ty przymknąłeś powieki, chcąc je zatamować. 

-Laura, ja muszę pilnie iść.-rzekłeś, siląc się na spokojny ton głosu, choć prawie ci się on załamywał z powodu targających tobą emocji. 

-Ale dlaczego?-wychlipała, pociągając nosem i spoglądając na ciebie z wyczekiwaniem.

-Przypomniałem sobie o czymś i muszę to szybko zrobić.-odparłeś.-Pamiętaj, że co by się nie stało ja zawsze będę przy tobie i będę cię kochał.-złożyłeś czuły pocałunek na jej skroni.

W jej ciemnych tęczówkach dostrzegłeś zaniepokojenie i nutkę zdziwienia spowodowaną twoimi słowami. Obawiałeś się, że nie puści cię tak łatwo po takim wyznaniu, ale po chwili skinęła jednak głową i rozluźniła uścisk, jakim jeszcze przed chwilą byliście złączeni. Drasnęła wargami twoje usta i poprosiła o zawołanie do siebie przyjaciółki. W geście pożegnania uśmiechnąłeś się do niej delikatnie, a kiedy tylko odwróciłeś się do niej plecami i pobiegłeś w stronę wejścia do obiektu sportowego twoją twarz ponownie zalało przerażenie faktem do jakiego doszedłeś kilka minut temu. 

***
Wparowałeś do wnętrza pokoju dzielonego z twoim rówieśnikiem ze spalskich lasów i opadłeś na róg łóżka, zatapiając twarz w dłoniach. Słyszałeś skrzypnięcie materaca łóżka znajdującego się niedaleko twojego i byłeś prawie pewien, że przyjaciel przygląda ci się z niepokojem. Gdy uniosłeś głowę twoje przeczucie, że odczuwałeś jego czujny wzrok na swojej osobie, okazało się po raz kolejny niezawodne. Widziałeś jak marszczy brwi i próbuje uruchomić trybiki w swojej na pozór może nieco zwariowanej, ale jakże inteligentnej głowie. Nadal nie mogłeś dojść do siebie po wydarzeniach z przed 30 minut. Szampański humor spowodowany zwycięstwem odniesionym nad Kanadą prysnął niczym mydlana bańka. Już nie wypełniała cię euforia spowodowana tym, że znajdujesz się w szeregach jednej z najlepszych siatkarskich drużyn na świecie. Teraz władało tobą zupełnie coś innego. Panika i lęk. A odczucia te spowodowane były tym co zrobiłeś kilkanaście miesięcy temu. A dokładniej prawie rok temu. 

-O chuj! Co ja zrobiłem!-zawyłeś, przecierając twarz wnętrzem rąk. 

-Tomek, co się dzieję?-wychrypiał Masłowski, patrząc na ciebie z obawą.-Co zrobiłeś? 

Przełknąłeś głośno ślinę i poderwałeś się z miejsca. Roztrzęsiony przemierzałeś długość pomieszczenia i kręciłeś głową, nie chcąc nadal dopuścić do siebie myśli, że cała ta historia łączy się w całość. Zachowywałeś się niczym w amoku. Teraz już znałeś powód dlaczego wydawała ci się znajoma. Choć wolałeś, aby brzmiał on inaczej. Mateusz patrzył na ciebie z popłochem, nie mając pojęcia jak się zachować. Jego ciało napięło się ze zdenerwowania, że po dłuższej chwili od zadania jego pytań nadal nic nie mówisz. Westchnął głośni i spojrzał na ciebie błagalnie niebieskimi oczami. 

-Fornal, mów, że coś bo zaraz tu zwariuję do cholery! Nigdy cię jeszcze nie widziałem w takim stanie! Zachowujesz się jak nawiedzony, kurwa!-wrzasnął, tracąc cierpliwość.

Doskonale wychwyciłeś to w jego oczach. Wolałeś się mu nie narażać, dlatego w końcu postanowiłeś się zebrać w sobie i powiedzieć mu o co chodzi. Przystanąłeś na wprost jego posłania i wypuściłeś powietrze ze świstem.

-Jest jedna rzecz, o której nie wiesz. Nie ma o niej pojęcia nikt po za mną.-rozpocząłeś ostrożnie.- Zrobiłem coś strasznego, ale starałem się o tym zapomnieć i udało mi się to. Nauczyłem się bez tego żyć, ale dziś... Dziś po rozmowie z Laurą to znowu wróciło. Mati, ja nie potrafię teraz przestać o tym myśleć.-popatrzyłeś zrozpaczony na bruneta, czując jak słona ciecz ponownie rozpoczyna szlak po twoich bladych policzkach.

-Tytus, ty płaczesz.-zarejestrował z rozchylonymi ustami libero, wpatrując się w ciebie z oniemieniem.

Rozumiałeś jego szok. Przez cały okres życia spędzony w spalskich lasach widział cię w różnych obliczach. Rozżalonego, załamanego, zrezygnowanego, podirytowanego po przegranych spotkaniach, wściekłego na samego siebie po lawinie błędów popełnionych na boisku, ambitnego, walczącego na parkiecie, szczęśliwego, szalonego, uśmiechniętego i mógłby tak wymieniać w nieskończoność, ale nie o to tutaj chodziło. Nigdy nie dostrzegł cię płaczącego. Czy porażki były bardziej bolesne czy też nie to nigdy nie uroniłeś ani jednej łzy. Zdawał więc sobie sprawę, że to musiało być coś naprawdę mocnego, ważnego i za pewne zaginającego.  

-Owszem, bo to co zrobiłem jest chyba najgorszym czynem jaki może popełnić człowiek. Maślak, ja zabiłem człowieka, rozumiesz?!-wybuchłeś płaczem, opadając na miejsce obok niego.-Laura jechała ze swoim chłopakiem na motorze. On jechał według przepisów, ale ja nie...Uderzyłem w nich i zwiałem z miejsca wypadków. Świadków nie było. Czytałem o tym w gazecie. Wiedziałem, że zginął chłopak, a dziewczyna straciła czucie i jeździ na wózku. Nie miałem jednak pojęcia, aż do dziś, że to ona.-dławiłeś się łzami.-Nie wybaczy mi tego. Nie wiem co mam robić. Nie mogę zatajać przed nią prawdy, a jeśli jej powiem nie będziemy już razem. -tłumaczyłeś przyjacielowi, czując się coraz bardziej zgorzkniale. 

20-latek zamarł. Słowa padające z twoich ust totalnie go sparaliżowały. Niby patrzył wprost na twoją twarz, ale jego wzrok wydawał się jakby nieobecny. Nie dziwiła cię jego reakcja. Wyszło na to, że przyjaźnił się z mordercą. Nie naciskałeś. Czekałeś aż ochłonie i podzieli się z tobą tak jak zawsze po wyjawieniu problemu jakąś radą, pomysłem co na to zaradzić. Pociągałeś nosem i sunąłeś opuszkiem palca po ekranie telefonu, przeglądając zdjęcia brunetki zawarte w galerii. Dopiero co ją odzyskałeś, a już miałeś ją stracić. Prawdopodobnie na zawsze. Odebrałeś jej coś czego nie można było wybaczyć. To twoją zasługą była długotrwała rehabilitacja mająca na celu powrót Grabowskiej do pełnej sprawności. Tak bardzo kochałeś tą kruszynkę. Gdybyś tylko wiedział, że tą osobą była miłość twojego życia...Nie wybrałbyś wtedy uchronienia się od więzieniem i zatajenia prawdy przed rodzicami. Poniósłbyś konsekwencje swoich czynów. Wtedy jednak nie chciałeś narażać rozwoju kariery, która teraz rozwinęła się niczym pąk kwiatu. Mateusz powrócił obecnością do waszego pokoju i zamknął cię w silnym uścisku.

-Wiem, że taki nie jesteś. Jesteś dobrym człowiekiem, Tomek. Nie zrobiłeś tego specjalnie i ani mi się waż myśleć, że przyjaźnie się z mordercą, gdyż przyjaźnię się z szalonym brunetem, którego poznałeś w spalskim ośrodku i nigdy tej decyzji nie żałowałem. Od tamtego momentu mogłeś na mnie zawsze liczyć i zawsze będziesz mógł, bracie.-wyszeptał libero, posyłając w twoim kierunku pokrzepiający uśmiech.-A teraz się ogarnij, downie!-potrząsnął tobą.

Wniosłeś kąciki ust na wyżyny, a następnie parsknąłeś śmiechem na wypowiedziane przez niego ostatnie zdanie i ponownie go do siebie przyciągnąłeś, klepiąc go mocno po plecach, szepcząc ciche "dziękuję, bracie". Nie spodziewałeś się u niego takiej reakcji. Nie odwrócił się od ciebie. To było dla ciebie najważniejsze. Zmęczony wydarzeniami dzisiejszego dnia podreptałeś w stronę łazienki, a libero rzucił, że jak wrócisz będzie miał już gotowe dla ciebie rozwiązanie. Czym zasłużyłeś sobie na takiego przyjaciela? 
Ciepła ciecz przyjemnie rozluźniała twoje mięśnie, a chłodny strumień wody odganiał od ciebie myśli związane z pewnym lipcowym popołudniem. Musiałeś się pozbywać tego natłoku, aby nie zwariować. Westchnąłeś głośno i przystanąłeś naprzeciwko lustra, opierając się ramionami o zlew i omiatając wzrokiem swoje odbicie. Nie miałeś pojęcia jak spojrzysz jej teraz w oczy, jak będziesz się przy niej zachowywał. Zawitałeś z powrotem do pokoju i opadłeś na miękki materac, podkładając splecione ramiona pod głowę. Wbiłeś wzrok w śnieżnobiały sufit. Rzeszowianin widząc twój stan odwrócił się w twoją stronę, podpierając głowę na dłoni i rozpoczął swoją mowę jak on by postąpił w takiej sytuacji. Skinąłeś jedynie głową i postanowiłeś zająć się tym jutro. Wystukałeś SMS'a do Laury i ułożyłeś głowę na poduszce, przymykając powieki.

~*~
Siemka! ^^ Ha! Tego chyba żadna z Was się nie spodziewała :D Tomek pozbawił Laury normalnego życia...Przykre, ale prawdziwe niestety :( Jak myślicie? Powinien powiedzieć jej prawdę czy ją zataić? Grabowska mu wybaczy? Ten rozdział by dla mnie niezwykle  trudny do napisania, ale mam nadzieję, że nie schrzaniłam..Sama go oceniać nie będę. Jeżeli ktoś tutaj nie widział Tomasz Fornal show to może spieprzać w trybie natychmiastowym XD Boże, ten człowiek to jest po prosu geniusz, mistrz i nie mam słów, naprawdę...Popłakałam się jak głupia z dumy przy serii asów XD <3 To zdecydowanie mój idol, dzięki któremu zdałam matmę na 2 :D Całuję i do zobaczenia ;*





wtorek, 10 kwietnia 2018

Dwadzieścia jeden

Westchnęłaś głośno, kręcąc z dezaprobatą głową i spojrzałaś pełnym nadziei spojrzeniem na Wasilewską. Błagałaś w myślach, aby wpadła na jeden ze swoich genialnych pomysłów w tym momencie. Wydarzenia dzisiejszego dnia wpłynęły na twoją decyzję, którą podjęłaś jakąś godzinę temu w zaciszu pokoju przyjmującego. Głównym czynnikiem przystania na propozycje 20-latka były jego utrudniające ci racjonalne myślenie pieszczoty jakimi obdarowywał cię w postaci pocałunków czy sunięciem nosa  wzdłuż twojej szyi. A ich działanie po tak długiej tęsknocie za jego osobą było jeszcze bardziej nasilone niż zazwyczaj. Teraz żałowałaś, że mu uległaś, gdyż miałaś nie mały ból głowy o zakwaterowanie na nadchodzącą noc. Nie miałaś pojęcia, że ten wyjazd będzie tak pozytywnym akcentem dla ciebie i obierze taki zwrot akcji, że postanowisz przedłużyć swój pobyt w byłej stolicy Polski. Wzdrygnęłaś się delikatnie na trzaśnięcie drzwiami. Masłowski zmarszczył brwi, przyglądając się waszym zamyślonym twarzom i opadł na swoje łóżko. Widziałaś jak uśmiechał się szeroko w kierunku twojej przyjaciółki, co kwitowałaś nikłym wzniesieniem kącików ust.

-Przecież możesz spać u Dorotki!-wypalił nagle libero, podrywając się do pozycji siedzącej. 

-Dla ciebie u pani Doroty albo mamy Tomka.-wywrócił oczami brunet, karcąc przyjaciela.

-Oszalałeś?!-pisnęłaś z przerażeniem.

Zwróciłaś głowę w stronę Amelii i popatrzyłaś na nią błagalnie, aby wybiła ten pomysł z głowy rzeszowianina. Fornal splótł palce twojej dłoni ze swoimi i potarł kciukiem zewnętrzną część twojej ręki. Wlepiłaś w niego spojrzenie ciemnych oczu i zasznurowałaś wargi, kręcąc przecząco głową, dając mu tym znak, że nie zgadzasz się na słowa jego współlokatora. Chłopak westchnął głośno i ujął twoją twarz w smukłe dłonie, starając ci się wytłumaczyć, że to najlepsze rozwiązanie, bo niebawem będziesz musiała opuścić hotel.

-Nie ma mowy.-wypowiedziałaś twardo, odskakując od niego.

Splotłaś ramiona na klatce piersiowej i przysiadłaś do niego plecami. Słyszałaś jak wypuszcza powietrze ze świstem i mogłaś się założyć, że przewraca teraz podirytowany oczami. Czułaś, że powoli traci cierpliwość. Upewniała cię w tym blondynka, z której ruchu ust wyczytałaś dwa słowa, "zgódź się". Ty jednak pozostawałaś stanowcza. Nagle do twoich narządów słuchowych dotarł dźwięk sygnału oczekującego  na zaakceptowanie połączenia przez osobę po drugiej stronie telefonu. Momentalnie odwróciłaś się w stronę siatkarza spoczywającego obok ciebie na łóżku i  zmroziłaś go wzrokiem, próbując wyrwać komórkę przyłożoną do ucha.

-Halo? Cześć mamo.-wypowiedział ciepłym tonem głosu Tomek do słuchawki.-Posłuchaj, bo mam sprawę. Czy mogłabyś przenocować u siebie Laurę i jej przyjaciółkę? Chciały zostać  jeszcze na jutrzejszy mecz, a nie..-tłumaczył jej.

Schowałaś twarz w dłoniach i załamałaś się. Lek jaki cię ogarnął przed znalezieniem się z tą kobietą w jednym budynku, pomieszczeniu był  nie do opisania. Obawiałaś się, że duchy przeszłości znowu wyjdą na światło dzienne. Nie mogłaś też jednak ciągle bać się prawdopodobnie swojej przyszłej teściowej, Jednak wybudowałaś wokół siebie pancerz obronny, przez który nie chciałaś do siebie dopuścić pani Fornal. Chroniłaś się, aby nie otrzymać kolejnego ciosu wymierzonego z jej broni słownej. Wasilewska opadła na miejsce obok ciebie i przyciągnęła cię do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Uśmiechnęłaś się blado na ten gest i westchnęłaś głośno. Przyjaciółka wyszeptała ci do ucha kilka dobrych słów, ale mimo to nadal nie uważałaś pomysłu Mateusza za najlepszy. Tytus zakończył rozmowę i przysunął się do ciebie, spoglądając ci głęboko w oczy. Jego siwe, błękitne tęczówki wpatrywały się w ciebie z miłością, ciepłem i troską.  Kochałaś jego przenikliwe spojrzenie. Oparł swojego czoło o twoje, owiewając swoim ciepłym oddechem twoje policzki. Wzdrygnęłaś się na gęsią skórkę atakującą twoje ciało.

-Nie masz już wyjścia, kochanie.-mruknął siatkarz.-Mama już czeka. Zaufaj mi.-musnął ustami twoje czoło.

Skinęłaś głową z niemrawym uśmiechem i rozpływałaś się nad aksamitnością jego warg, które spoczęły na twoich ustach, miażdżąc je solidnie. Wplotłaś palce w jego miękkie, gęste włosy, zatapiając się w pocałunku. Mruknął zadowolony, kiedy pociągnęłaś opuszkami palców za jego ciemne kosmyki. Maślak jęknął przeciągle, abyś darowała sobie okazywanie uczuć przy nim z jego przyjacielem, na co oderwałaś się od 20-latka i parsknęłaś śmiechem.

***
Wyczerpana emocjami dzisiejszego dnia przekroczyłaś próg rodzinnego domu przyjmującego. Wuefistka posłała w twoim kierunku delikatny uśmiech i zaproponowała szybką kolację, na którą chętnie przystałaś. Amelia tymczasem odprowadziła cię do łazienki i przygotowała do ciebie gorącą kąpiel, nalewając płyn pani domu do wanny. Po chwili dane ci było przymknąć powieki i rozkoszować się przyjemnym ciepłem jakim było otoczone twoje drobne ciało. Musiałaś przyznać, że matka twojego partnera miała świetny gust co do zapachu. Ciecz o zapachu  świeżo upieczonego biszkoptu i soczystych jagód skradła twoje serce bardziej niż 20-letni reprezentant Polski.  Ta woń otuliła cię na najbliższe 20 minut, po których upływie przebrana w piżamie przy boku blondynki pojawiłaś się w salonie domu Fornalów. Skinęłaś głową w podziękowaniu za kubek z parującą cieczą otrzymany od rodzicielki dwóch utalentowanych siatkarzy i opadłaś na kanapę obok niej oraz  przyjaciółki, pochłaniając przygotowane przez panią Fornal kanapki. 

-Lauro, pragnę cię niezmiernie przeprosić za ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w tym domu. Zrozumiałam swój błąd i naprawdę mam nadzieję, że już nigdy żaden taki incydent nie będzie miał miejsca.-ujęła twoją dłoń w swoją, ściskając ją mocno i  spoglądając na ciebie z ciepłym uśmiechem, który wyrażał szczerą sympatię.-Gdy zobaczyłam jak przeżywasz każdy ruch Tomka na boisku dotarło do mnie, że naprawdę mój syn lepiej trafić nie mógł. Odnalazł prawdziwe złoto pośród miliona podróbek. 

Popatrzyłaś na spoczywająca obok ciebie blondynkę i poczułaś kręcące się w twoich oczach łzy. Słowa, które z jej ust przed kilkoma sekundami sprawiły, że mur, który wybudowałaś, wytworzyłaś pomiędzy jej osobą a tobą runął doszczętnie. Może i nie powinnaś jej tak błyskawicznie wierzyć, ale w jej łudząco podobnych oczach do jej młodszego syna, w których się zakochałaś, dopatrzeć się dało cień podziwu. Najmłodszy  z rodu Fornalów odziedziczył tą samą umiejętność po rodzicielce, zdradzały go oczy. Te tęczówki nie mogły kłamać.  Mógł bajerować słowami, ale gdy spojrzałaś w jego oczy to właśnie one go zdradzały.  Wzniosłaś wydatnie kąciki ust, obdarowując właścicielkę domu naturalnym, perlistym uśmiechem. Nim spostrzegłaś tonęłaś w jej objęciach, który oznaczał uścisk pojednania.  

  ***
Uderzałaś dłońmi w rytm narzucany przez oprawców prowadzących doping z całych sił, zdzierając gardło przy wykrzykiwaniu przyswojonych już motywujących okrzyków w stronę parkietu, na którym ambitnie walczyli zawodnicy reprezentujący twoją ojczyznę. Tym  razem pomoc bruneta na boisku nie była potrzebna, a zespół gospodarzy miażdżył w TAURON Arenie podopiecznych Stephane'a Antigi w każdym elemencie. Wrzasnęłaś uradowana, kiedy Grzegorz Łomacz i Jakub Kochanowski zatrzymali na prawym skrzydle jednego z graczy przeciwnika, przyznając orzełkom piłkę meczową. Michał Kubiak wyciągnął nadgarstkiem żółto-błękitną Mikasę, nadając jej opadającą z każdą sekundą parabolę lotu, powodując tym genialnym serwisem, że piłka wpadła w pole kraju liścia klonowego. W taki oto sposób kapitan reprezentacji przypieczętował znakomite zwycięstwo swojej drużyny odniesione z dorobkiem trzech setów, a chwilę później wszyscy już mogli podziwiać wypełnionych euforią siatkarzy wznoszących się w kółku ku górze. Wypuściłaś powietrze ze świstem i wymieniłaś znaczące spojrzenie z Wasilewską. 

-Jesteś tego pewna?-wzniosła brew, przypatrując ci się z troską wymalowaną na twarzy.

Prócz tego dało się na niej dostrzec stres. Byłaś z nią tak niesamowicie mocno zżyta, że przeżywała tą zbliżającą się niebłagalnie chwilę równie mocno jak ty. Westchnęła głośno i gdy skinęłaś pewnie głową posłusznie zatargała cię na dół boiska, po czym musnęła ustami policzek, życząc powodzenia. Po mimo, że wasza znajomość nie biła wszelkich rekordów, naprawdę wiele przeszłaś z przyjmującym i byłaś gotowa, aby powiedzieć mu o najważniejszym, ale także najtragiczniejszym wydarzeniu w twoim życiu. Denerwowałaś się. Świadczyć o tym mogły drżące dłonie spoczywające na oparciu wózka, które nie umknęły uwadze Fornala wyłaniającego się z kwadratu dla rezerwowych w twoim kierunku. Poczułaś jak oblewa cię fala gorąca i nie była ona wywołana pojawieniem się oraz bliskością siatkarza. Rozpięłaś początkowe guziki koronkowej koszuli z dżinsowym kołnierzykiem, na co Tomek jedynie zmierzył cię zaniepokojonym wzrokiem i nachylił się nad tobą, mrucząc do ucha:

-Wszystko w porządku?

Pokręciłaś stanowczo głową, prosząc go o udanie się przed  halę. Musiałaś zaczerpnąć świeżego powietrza, aby otrzeźwić umysł przed tak ważną, a także po części decydująca o waszej przyszłości rozmową. Siatkarz nie dopytywał o powód twojej nagłej chęci udania się na dwór, za co byłaś mu niezmiernie wdzięczna. Dopiero, gdy znaleźliście się przed  obiektem sportowym opadł na ławkę naprzeciw ciebie i wbił w ciebie swoje przenikliwe, wręcz przeszywające spojrzenie siwo błękitnych tęczówek.  W tym momencie stres oraz strach oblał cię ze zdwojoną siłą. Brunet przeczesał palcami gęste włosy, co świadczyło o tym, że on także się denerwuje i ta długa, ciążąca odrobinę pomiędzy wami cisza go niepokoi. 

-Tomek, blokowałam się przed tobą i zamknęłam przed facetami, bo przeżyłam w życiu coś strasznego. Naprawdę nikomu tego nie życzę.-wypowiedziałaś, czując szklące się w twoich oczach łzy.

-Mów, skarbie.-pogładził opuszkiem kciuka zewnętrzną część twojej dłoni, wiedząc, że działa to na ciebie kojąco.

-W lipcu rok temu jechałam z Damianem na motorze. Był szalony jeżeli chodziło o prędkość, ale zawsze trzymał się przepisów. Wtedy nie miałam pojęcia, że to będzie nasza ostatnia jazda.-mówiłaś drżącym głosem.- Nie wiedziałam, że to będą nasze ostatnie chwilę razem. Uderzył w nas samochód. Mój chłopak zginął na miejscu, a ja oglądałam jego śmierć na własne oczy. Ta krew, karetka, folia, łzy, ból, cierpienie... Nigdy nie zapomnę tego widoku. Będę to pamiętać do końca życia, rozumiesz? Ja straciłam czucie w kręgosłupie. Tamten dzień rozpoczął niekończące się męczarnie.  Moja niepełnosprawność jest niczym do tego co stało się z nim. Jego już tutaj nie ma.-załamał ci się głos.

Słona ciecz strumieniami spływała po twoich bladych policzkach, odblokowując zagojone już jakiś czas temu rany. Znowu czułaś ten rozdzierający twoje serce ból. Znowu twoja głowa przywołała obraz tego tragicznego dnia. Znowu słyszałaś rozbrzmiewający, rozdzierający twoje gardło, niosący się kilometrami krzyk wydobywający się z twojego własnego gardła. Rozpadłaś się na pieprzone kawałki. Znowu. 

~*~
Niby panuje harmonia pomiędzy teściową a przyszłą synową, ale koniec pełen jest smutku, rozpaczy, bólu...Bardzo trudno pisało mi się ten rozdział, ale mam nadzieję, że podołałam. Oddanie emocji Laury, szczególnie w ostatniej scenie, było niezwykle trudne i ciężkie, ale dałam z siebie wszystko, tyle ile mogłam. Szykujcie się na porządną karuzelę wydarzeń ^^ Teraz dopiero się zacznie dziać, Kochane ;3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Wiem, że na mnie liczycie, ale matura już blisko, dlatego taka dziwna częstotliwość dodawania nowości. Wybaczcie, proszę! Dobrze, że choć matmę na dwa udało się poprawić :D  
Co się odjebało na zdjęciu? 😂