>>podkład<<
Odetchnęłaś z ulgą, kiedy Volvo zatrzymało się przed znajomą ci doskonale posesją. Zwróciłaś głowę w jego kierunku i omiotłaś wzrokiem jego twarz oświetloną przez uliczną latarnię. Widziałaś jak przymyka powieki i wypuszcza powietrze ze świstem, aby zsunąć dłonie z kierownicy na kolana i napiąć każdy możliwy mięsień w swoim ciele. Otwiera oczy i spogląda na ciebie błękitnymi, siwymi tęczówkami, pod których ciężarem spojrzenia pęka ci serce. Przesiąknięte smutkiem, rozgoryczeniem i bólem patrzą na ciebie także z uczuciem. Tląca się w nich nadzieja cię przeraża. Nie wiesz czy po takim ciosie ze strony przyjmującego ponownie połączy was wspólna droga. Niewidzialny, ale odczuwalny dla ciebie ból rozdziera twoje ciało na szczątki. Kiedy nachyla się, aby musnąć twoje usta swoimi wargami natychmiast odwracasz głowę w stronę szyby i starasz się zatamować targające tobą skrajne emocje. Fornal zatrzaskuje za sobą drzwi, by po chwili otworzyć twoje i pomóc ci znaleźć się na wózku. Spoglądasz na niego po raz ostatni i zauważasz migoczące w kącikach jego oczu łzy. Bez słowa pchałaś koła wózka, a kiedy przymykałaś za sobą drzwi wejściowe do domu, zauważyłaś jak siatkarz uderzył z całej siły w środek kierownicy, klnąc siarczyście pod nosem.
-Laura, wróciłaś?!-dobiega do ciebie krzyk Amelii z jej pokoju.
Gdy jednak nie uzyskuje odpowiedzi zjawia się w salonie, do którego zdążyłaś dotrzeć. Spostrzegając jej sylwetkę w zasięgu swojego wzroku momentalnie poddałaś się targających tobą emocjom. Wszystko zaczęło do ciebie wracać. Niczym wyrzucony wcześniej bumerang. Słowa bruneta rozbrzmiewały w twojej głowie jak mantra, krzywdząc cię przy tym od nowa. Draśnięcia na twoim kruchym, porcelanowym serduszku odradzały się ponownie. Czułaś jak wpadasz w przepaść. Jak zagłębiasz się w czymś pokroju czarnej dziury. Słona ciecz spływała strumieniami po twoich bladych policzkach, dając do zrozumienia obecnej w pomieszczeniu przyjaciółce jak bardzo cierpiałaś.
-Matko boska! Laura!-zaniepokojona blondynka zjawiła się obok ciebie, zamykając twoje drżące ciało w szczelnym uścisku.-Dlaczego nie jesteś w Krakowie? Co się stało?-atakowała cię pytaniami niczym pociskami z karabinu maszynowego.
-Kiedy się już pogodziłam z tym, że jestem skazana na to żelazne cholerstwo okazuje się, że to Tomek mi to zrobił, rozumiesz?-wychlipałaś w jej ramię.
Wasilewska momentalnie oderwała się od ciebie i znieruchomiała, wpatrując się w ciebie oniemiała. Jej rozchylone usta czy rozwarte szeroko oczy wyrażały te same emocje jakie opanowały cię kilkanaście godzin temu. Zawładnął nią totalny szok. Kręciła z niedowierzaniem głową, szepcząc pod nosem, że to niemożliwe, a z jej ciemnych oczu biło przerażenie. Chwyciłaś ją za dłonie i spojrzałaś jej głęboko w oczy, opowiadając łamiącym się tonem głosu całą historię jaką usłyszałaś osobiście z ust reprezentanta Polski. Wasilewska opadła na jasne panele i zamilkła. Uważnie przyglądałaś się każdemu, najmniejszemu ruchowi wykonanemu przez nią. Jedyne co zarejestrowałaś przez te kilkanaście minut, kiedy salon utonął w nieciążącej wam ciszy to pojedyncza, słona łza, która spłynęła po policzku twojej współlokatorki. Po tym impulsie dziewczyna otuliła cię swoimi ramionami i pozwalała szlochać wprost w jej ulubioną, czarną bluzkę. Doceniałaś to, że nic nie mówiła, choć w jej głowie, podobnie jak w twojej w momencie dowiedzenia się prawdy, kołatało tysiące pytań, tysiące wątpliwości, tysiące myśli. Uczucie wymierzenia takiego ciosu przez najbliższą ci osobę było czymś okropnym. Nie miałaś pojęcia jak to dalej będzie wyglądać. Czy pogodzisz się z bolesną, raniącą cię prawdą i obdarzysz kochającego cię bardziej niż jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu chłopaka drugą szansą? Czy może ugrzęźniesz w morzu cierpienia, rozpaczy i ponownie zamkniesz się na ludzi?
-Co zamierzasz z tym zrobić?-poruszyła delikatnie temat 20-latka blondynka, wręczając ci kubek gorącej herbaty.
-Amelia, powiem ci szczerze, że nie mam pojęcia.-odparłaś, upijając łyk malinowego napoju.
Zatopiłaś wzrok w rozciągającym się przed waszą dwójką grafitowym niebie pełnym lśniących, połyskujących gwiazd i pogrążyłaś się w swoim świecie. Świecie myśli krążących wokół sylwetki pewnego młodego, przystojnego bruneta, który ponad pół roku temu skradł twoje serce. Nadal twoje wnętrze rozdzierał niesamowity ból, ale miałaś wątpliwości. Nie umiałaś odepchnąć go całkowicie nawet po takim ciosie. To w końcu on stał za cierpieniem jakim było przesiąknięte twoje życie przez dłuższy czas, To on zesłał na ciebie piekło, kiedy musiałaś się pogodzić ze stratą ukochanego i przywyknąć do życia pozbawionego jego osoby. To on stał za twoją próbą samobójczą, przed którą uratowała cię tylko siedząca obok ciebie na tarasie waszego wspólnego domu blondynka. Ale także on, nie mając pojęcia, że wyrządził ci taką krzywdę, wprowadził ponownie do twojego życia beztroskę, radość i energię, dzięki której, wylewałaś siódme poty na rehabilitacji, walcząc ambitnie o ponowną możliwość muśnięcia stopami podłoża. To także on sprawił, że ponownie zasmakowałaś bliskości drugiego człowieka. To on obdarzył cię głębokim uczuciem, które stało się twoim powodem do podnoszenia się z łóżka, do opuszczenia pokoju czy tych metrów sześciennych. To dzięki niemu odżyłaś, odrodziłaś się, choć obumierałaś i to dzięki niemu rozkwitłaś niczym piękna róża. To wszystko zawdzięczałaś tylko jednej osobie. To do niej należały twoje najgorsze i najlepsze wspomnienia z twojego dwudziestokilkuletniego życia.
-Nie możesz go tak po prostu skreślić, Laura.-mruknęła przyjaciółka.-Mimo, że cię tak głęboko zranił to także pokazał ci koloryt życia i do niego ponownie przywrócił.-wzniosła nikle kąciki ust.
-Wiem, wiem, ale nie masz pojęcia jakie to jest cholernie trudne.-westchnęłaś głośno.
-Dobra, dość emocji na dzisiaj. Chodźmy już spać.
Nie zważając na późną porę trzasnąłeś drzwiami z impetem, z pewnością przerywając wszystkim obecnym domownikom sen i pobiegłeś schodami do swojego pokoju. Momentalnie do twoich uszu dotarł dźwięk kroków, które zapewne należały do twojej rodzicielki. Opadłeś na miękki materac wielkiego łóżka i zatopiłeś twarz w poduszce. Zdawałeś sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu, kiedy wybuchniesz płaczem. Nim się zorientowałeś szlochałeś rozpaczliwie. Momentalnie poderwałeś się do pozycji siedzącej, kiedy do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Nie próbowałeś już nawet ukrywać oznak płaczu. Nie miałeś na to siły. W progu twojego lokum przystanęła blondynka z surowym wyrazem twarzy, ale kiedy ujrzała w jakim jesteś stanie momentalnie złagodniała.
-Tomasz...-szepnęła jedynie przerażona, lustrując cię wzrokiem.
Zagłębiła się we wnętrzu sypialni i spoczęła obok ciebie, rozwierając przed tobą swoje ramiona. Momentalnie wtuliłeś się w nią ufnie, zagłębiając twarz w jej dekolcie. Twoim ciałem wstrząsał spazm, a z twojego gardła wydobywało się ciche łkanie. Słona ciecz spływała obficie po twoich policzkach, wsiąkając w materiał bluzki twojej matki. Ta nie napierała na wyjawienia powodu twojego załamania. Głaskała cię jedynie po włosach, przypatrując się tobie z troską wylewającą się z jej niemalże identycznych tęczówek co twoje.
-Nie było cię tyle czasu. Nie odbierałeś telefonu. Tak się bałam.-pogładziła cię po policzku kobieta.-W ogóle gdzie Laura? Miała zostać u nas kilka dni.
-Mamo, Laura wróciła do Radomia.-wychrypiałeś.-Przepraszam, że się nie odzywałem, ale nie byłem w stanie.
-Synku, co się stało?-w jej wzroku dało się dostrzec zmartwienie.
-Mamo, straciłem ją. Już na zawsze.-wypowiedziałeś słabym głosem.
-Przestań, przecież ona cię kocha. Nie mogłeś jej stracić, skarbie.-pocierała twoje ramie pokrzepiająco.
-Ty nic nie wiesz!-warknąłeś, podrywając się z miejsca.
Spostrzegłeś przerażenie w jej błękitnych tęczówkach i doskonale zdawałeś sobie sprawę, że przesadziłeś. Spojrzałeś na rodzicielkę przepraszająco i poprosiłeś, aby zebrała całą rodzinę na parterze. Nie chciałeś mówić czegoś tak ważnego każdemu z osobna. Blondynka przymknęła za sobą drzwi, a ty westchnąłeś głośno. Wypuściłeś powietrze ze świstem i pokonałeś schody, zjawiając się w salonie. Zaspany ojciec wraz z twoim starszym bratem wpatrywali się w ciebie z wyczekiwaniem, ale także niepokojem, gdyż słyszeli doskonale jak trzasnąłeś drzwiami, a rzadko ci się to zdarzało. Opadłeś na fotel naprzeciwko nich i wyrzuciłeś to z siebie ledwo słyszalnym szeptem:
-Zabiłem człowieka. Laura przez mnie jest niepełnosprawna.
Aby się odstresować przed maturalną karuzelą, która ruszy już w piątek dodaje wam napisany wyżej odcinek. Kolejny ciężki do napisania, ale mam nadzieję, że podołałam, choć mi się wydaję, że czegoś tutaj brakuje :P Błagam Was trzymajcie za mnie kciuki, bo to będzie naprawdę ciężki okres dla mnie i boję się okropnie :D Takich półfinałów to ja nie pamiętam, a trochę już w tej Pluslidze siedzę XD Normalnie horrory :D Mega szkoda mi Olsztyna, który grał kapitalne mecze, ale w tym drugim spotkaniu z ZAKSĄ czegoś zabrakło :( Miałam okazję oglądać ich na żywo w Rzeszowie podczas play offu rozgrywanego w sobotę i powiem Wam, że warto było narażać się Resoviakom i dopingować przeciwników :D To co tam się stało było czymś cudownym i magicznym, a zbicie piątki z Kubą Kochanowskim i jego MVP to już w ogóle kosmos był *.* Trzymam kciuki w finale za moją ukochaną Skrę, a w meczu o brąz mam rozdarte serduszko, bo Arczi, którego ubóstwiam równie mocno jak głównego bohatera tego opowiadania, a po drugiej stronie siatki duet Kochan&Rousseaux, których także uwielbiam :D Jak żyć?! XD Całuję i życzę udanej majówki ;*
Odetchnęłaś z ulgą, kiedy Volvo zatrzymało się przed znajomą ci doskonale posesją. Zwróciłaś głowę w jego kierunku i omiotłaś wzrokiem jego twarz oświetloną przez uliczną latarnię. Widziałaś jak przymyka powieki i wypuszcza powietrze ze świstem, aby zsunąć dłonie z kierownicy na kolana i napiąć każdy możliwy mięsień w swoim ciele. Otwiera oczy i spogląda na ciebie błękitnymi, siwymi tęczówkami, pod których ciężarem spojrzenia pęka ci serce. Przesiąknięte smutkiem, rozgoryczeniem i bólem patrzą na ciebie także z uczuciem. Tląca się w nich nadzieja cię przeraża. Nie wiesz czy po takim ciosie ze strony przyjmującego ponownie połączy was wspólna droga. Niewidzialny, ale odczuwalny dla ciebie ból rozdziera twoje ciało na szczątki. Kiedy nachyla się, aby musnąć twoje usta swoimi wargami natychmiast odwracasz głowę w stronę szyby i starasz się zatamować targające tobą skrajne emocje. Fornal zatrzaskuje za sobą drzwi, by po chwili otworzyć twoje i pomóc ci znaleźć się na wózku. Spoglądasz na niego po raz ostatni i zauważasz migoczące w kącikach jego oczu łzy. Bez słowa pchałaś koła wózka, a kiedy przymykałaś za sobą drzwi wejściowe do domu, zauważyłaś jak siatkarz uderzył z całej siły w środek kierownicy, klnąc siarczyście pod nosem.
-Laura, wróciłaś?!-dobiega do ciebie krzyk Amelii z jej pokoju.
Gdy jednak nie uzyskuje odpowiedzi zjawia się w salonie, do którego zdążyłaś dotrzeć. Spostrzegając jej sylwetkę w zasięgu swojego wzroku momentalnie poddałaś się targających tobą emocjom. Wszystko zaczęło do ciebie wracać. Niczym wyrzucony wcześniej bumerang. Słowa bruneta rozbrzmiewały w twojej głowie jak mantra, krzywdząc cię przy tym od nowa. Draśnięcia na twoim kruchym, porcelanowym serduszku odradzały się ponownie. Czułaś jak wpadasz w przepaść. Jak zagłębiasz się w czymś pokroju czarnej dziury. Słona ciecz spływała strumieniami po twoich bladych policzkach, dając do zrozumienia obecnej w pomieszczeniu przyjaciółce jak bardzo cierpiałaś.
-Matko boska! Laura!-zaniepokojona blondynka zjawiła się obok ciebie, zamykając twoje drżące ciało w szczelnym uścisku.-Dlaczego nie jesteś w Krakowie? Co się stało?-atakowała cię pytaniami niczym pociskami z karabinu maszynowego.
-Kiedy się już pogodziłam z tym, że jestem skazana na to żelazne cholerstwo okazuje się, że to Tomek mi to zrobił, rozumiesz?-wychlipałaś w jej ramię.
Wasilewska momentalnie oderwała się od ciebie i znieruchomiała, wpatrując się w ciebie oniemiała. Jej rozchylone usta czy rozwarte szeroko oczy wyrażały te same emocje jakie opanowały cię kilkanaście godzin temu. Zawładnął nią totalny szok. Kręciła z niedowierzaniem głową, szepcząc pod nosem, że to niemożliwe, a z jej ciemnych oczu biło przerażenie. Chwyciłaś ją za dłonie i spojrzałaś jej głęboko w oczy, opowiadając łamiącym się tonem głosu całą historię jaką usłyszałaś osobiście z ust reprezentanta Polski. Wasilewska opadła na jasne panele i zamilkła. Uważnie przyglądałaś się każdemu, najmniejszemu ruchowi wykonanemu przez nią. Jedyne co zarejestrowałaś przez te kilkanaście minut, kiedy salon utonął w nieciążącej wam ciszy to pojedyncza, słona łza, która spłynęła po policzku twojej współlokatorki. Po tym impulsie dziewczyna otuliła cię swoimi ramionami i pozwalała szlochać wprost w jej ulubioną, czarną bluzkę. Doceniałaś to, że nic nie mówiła, choć w jej głowie, podobnie jak w twojej w momencie dowiedzenia się prawdy, kołatało tysiące pytań, tysiące wątpliwości, tysiące myśli. Uczucie wymierzenia takiego ciosu przez najbliższą ci osobę było czymś okropnym. Nie miałaś pojęcia jak to dalej będzie wyglądać. Czy pogodzisz się z bolesną, raniącą cię prawdą i obdarzysz kochającego cię bardziej niż jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu chłopaka drugą szansą? Czy może ugrzęźniesz w morzu cierpienia, rozpaczy i ponownie zamkniesz się na ludzi?
-Co zamierzasz z tym zrobić?-poruszyła delikatnie temat 20-latka blondynka, wręczając ci kubek gorącej herbaty.
-Amelia, powiem ci szczerze, że nie mam pojęcia.-odparłaś, upijając łyk malinowego napoju.
Zatopiłaś wzrok w rozciągającym się przed waszą dwójką grafitowym niebie pełnym lśniących, połyskujących gwiazd i pogrążyłaś się w swoim świecie. Świecie myśli krążących wokół sylwetki pewnego młodego, przystojnego bruneta, który ponad pół roku temu skradł twoje serce. Nadal twoje wnętrze rozdzierał niesamowity ból, ale miałaś wątpliwości. Nie umiałaś odepchnąć go całkowicie nawet po takim ciosie. To w końcu on stał za cierpieniem jakim było przesiąknięte twoje życie przez dłuższy czas, To on zesłał na ciebie piekło, kiedy musiałaś się pogodzić ze stratą ukochanego i przywyknąć do życia pozbawionego jego osoby. To on stał za twoją próbą samobójczą, przed którą uratowała cię tylko siedząca obok ciebie na tarasie waszego wspólnego domu blondynka. Ale także on, nie mając pojęcia, że wyrządził ci taką krzywdę, wprowadził ponownie do twojego życia beztroskę, radość i energię, dzięki której, wylewałaś siódme poty na rehabilitacji, walcząc ambitnie o ponowną możliwość muśnięcia stopami podłoża. To także on sprawił, że ponownie zasmakowałaś bliskości drugiego człowieka. To on obdarzył cię głębokim uczuciem, które stało się twoim powodem do podnoszenia się z łóżka, do opuszczenia pokoju czy tych metrów sześciennych. To dzięki niemu odżyłaś, odrodziłaś się, choć obumierałaś i to dzięki niemu rozkwitłaś niczym piękna róża. To wszystko zawdzięczałaś tylko jednej osobie. To do niej należały twoje najgorsze i najlepsze wspomnienia z twojego dwudziestokilkuletniego życia.
-Nie możesz go tak po prostu skreślić, Laura.-mruknęła przyjaciółka.-Mimo, że cię tak głęboko zranił to także pokazał ci koloryt życia i do niego ponownie przywrócił.-wzniosła nikle kąciki ust.
-Wiem, wiem, ale nie masz pojęcia jakie to jest cholernie trudne.-westchnęłaś głośno.
-Dobra, dość emocji na dzisiaj. Chodźmy już spać.
***
Nie zważając na późną porę trzasnąłeś drzwiami z impetem, z pewnością przerywając wszystkim obecnym domownikom sen i pobiegłeś schodami do swojego pokoju. Momentalnie do twoich uszu dotarł dźwięk kroków, które zapewne należały do twojej rodzicielki. Opadłeś na miękki materac wielkiego łóżka i zatopiłeś twarz w poduszce. Zdawałeś sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu, kiedy wybuchniesz płaczem. Nim się zorientowałeś szlochałeś rozpaczliwie. Momentalnie poderwałeś się do pozycji siedzącej, kiedy do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Nie próbowałeś już nawet ukrywać oznak płaczu. Nie miałeś na to siły. W progu twojego lokum przystanęła blondynka z surowym wyrazem twarzy, ale kiedy ujrzała w jakim jesteś stanie momentalnie złagodniała.
-Tomasz...-szepnęła jedynie przerażona, lustrując cię wzrokiem.
Zagłębiła się we wnętrzu sypialni i spoczęła obok ciebie, rozwierając przed tobą swoje ramiona. Momentalnie wtuliłeś się w nią ufnie, zagłębiając twarz w jej dekolcie. Twoim ciałem wstrząsał spazm, a z twojego gardła wydobywało się ciche łkanie. Słona ciecz spływała obficie po twoich policzkach, wsiąkając w materiał bluzki twojej matki. Ta nie napierała na wyjawienia powodu twojego załamania. Głaskała cię jedynie po włosach, przypatrując się tobie z troską wylewającą się z jej niemalże identycznych tęczówek co twoje.
-Nie było cię tyle czasu. Nie odbierałeś telefonu. Tak się bałam.-pogładziła cię po policzku kobieta.-W ogóle gdzie Laura? Miała zostać u nas kilka dni.
-Mamo, Laura wróciła do Radomia.-wychrypiałeś.-Przepraszam, że się nie odzywałem, ale nie byłem w stanie.
-Synku, co się stało?-w jej wzroku dało się dostrzec zmartwienie.
-Mamo, straciłem ją. Już na zawsze.-wypowiedziałeś słabym głosem.
-Przestań, przecież ona cię kocha. Nie mogłeś jej stracić, skarbie.-pocierała twoje ramie pokrzepiająco.
-Ty nic nie wiesz!-warknąłeś, podrywając się z miejsca.
Spostrzegłeś przerażenie w jej błękitnych tęczówkach i doskonale zdawałeś sobie sprawę, że przesadziłeś. Spojrzałeś na rodzicielkę przepraszająco i poprosiłeś, aby zebrała całą rodzinę na parterze. Nie chciałeś mówić czegoś tak ważnego każdemu z osobna. Blondynka przymknęła za sobą drzwi, a ty westchnąłeś głośno. Wypuściłeś powietrze ze świstem i pokonałeś schody, zjawiając się w salonie. Zaspany ojciec wraz z twoim starszym bratem wpatrywali się w ciebie z wyczekiwaniem, ale także niepokojem, gdyż słyszeli doskonale jak trzasnąłeś drzwiami, a rzadko ci się to zdarzało. Opadłeś na fotel naprzeciwko nich i wyrzuciłeś to z siebie ledwo słyszalnym szeptem:
-Zabiłem człowieka. Laura przez mnie jest niepełnosprawna.
~*~
Witam^^Aby się odstresować przed maturalną karuzelą, która ruszy już w piątek dodaje wam napisany wyżej odcinek. Kolejny ciężki do napisania, ale mam nadzieję, że podołałam, choć mi się wydaję, że czegoś tutaj brakuje :P Błagam Was trzymajcie za mnie kciuki, bo to będzie naprawdę ciężki okres dla mnie i boję się okropnie :D Takich półfinałów to ja nie pamiętam, a trochę już w tej Pluslidze siedzę XD Normalnie horrory :D Mega szkoda mi Olsztyna, który grał kapitalne mecze, ale w tym drugim spotkaniu z ZAKSĄ czegoś zabrakło :( Miałam okazję oglądać ich na żywo w Rzeszowie podczas play offu rozgrywanego w sobotę i powiem Wam, że warto było narażać się Resoviakom i dopingować przeciwników :D To co tam się stało było czymś cudownym i magicznym, a zbicie piątki z Kubą Kochanowskim i jego MVP to już w ogóle kosmos był *.* Trzymam kciuki w finale za moją ukochaną Skrę, a w meczu o brąz mam rozdarte serduszko, bo Arczi, którego ubóstwiam równie mocno jak głównego bohatera tego opowiadania, a po drugiej stronie siatki duet Kochan&Rousseaux, których także uwielbiam :D Jak żyć?! XD Całuję i życzę udanej majówki ;*
świetny
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam 💖😘
UsuńBardzo ciężki psychicznie rozdział, dużo negatywnych emocji. Ta sytuacja pokaże im jak bardzo silnym uczuciem się darzą... Czytając miałam cały czas nadzieję, że Laura złapie Tomka za rękę dając mu choć trochę nadziej albo że da się pocałować... Rozumiem jej zachowanie, odczuwa duży ból... Tomek cierpi, po powrocie do domu ma oparcie w mamie ale nie wiemy co będzie po usłyszeniu powodu przez który jest w takim stanie... Mam nadzieję że rodzina będzie go wspierać a Laura mu wybaczy i ponownie obdarzy zaufaniem bo ani ona bez niego nie da sobie rady ani on bez niej... Los stawia im na drodze do szczęścia wiele przeszkód np. początkowe zachowanie Doroty ale jeśli z tym sobie poradzili to liczę, że i teraz będzie dobrze
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam ;*
Ps. Powodzenia na maturze! Trzymam kciuki
Na pewno ukaże im właśnie siłę uczucia 😏
UsuńZ pewnością będzie im ciężko żyć osobno 😏
Miejmy nadzieję, że wyjdą z kryzysu 😊
Dziękuję bardzo i pozdrawiam ❤😘
Ale smutno! :( Jejuuu :(
OdpowiedzUsuńKiedy wydawałoby się, że Laury i Tomka nic i nikt już nie rozdzieli to na dziewczynę spadła bomba w postaci informacji przekazanej przez jej ukochanego. To przez niego straciła chłopaka, to przez niego jest niepełnosprawna. I jak teraz z tym funkcjonować? Naprawdę, ja nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdybym znalazła się w takiej sytuacji... Jednak mimo tego Laura dalej kocha Tomka, przecież nie można przestać kochać od tak. Tomek kocha ją. Mam nadzieję, że ta ich miłość wystarczy, by wszystko się ułożyło. Przecież poradzą sobie z tym, prawda? Zdaję sobie sprawę, że to będzie ciężkie, ale oboje są cholernie silni i muszą przez to przejść! Los rzuca im kłody pod nogi, ale przetrwają, muszą!
Pozdrawiam ;*
Jest jej naprawdę ciężko, czemu się nie dziwię 😏
UsuńOboje muszą teraz wiele rzeczy przemyśleć i dojść do tego ile drugie dla nich znaczy 😊
Dziękuję i pozdrawiam 💖😘
Kaśka masz teraz problem i to ogromny, bo musisz to wszystko odkręcić. W największym koszmarze nie spodziewałabym się, że to właśnie Fornal pozbawił życia Damiana (?) i przyczynił się do niepełnosprawności Laury. Gdyby nie on to pewnie dalej byliby dwójką ludzi zakochanych w sobie i przede wszystkim dziewczyna w pełni korzystałaby z życia. To dlatego skądś ją kojarzył, tak? Ogromny ból dla rodziny Tomka, bo do tej pory byli dumni z jego osiągnięć, mieli idealną osobą, która nagle wyznaje, że zrobiła coś, czego nie da się wybaczyć, naprawić i nie jest w stanie przywrócić do życia miłości Laury. Ciężko, czekam na reakcję rodziny. Pozdrawiam i wybacz, że nie było mnie tutaj trochę, ale cały czas wierna Kubełkowi i Fornalowi na duecie
OdpowiedzUsuńOwszem, dlatego 😏 Korzystać z życia ponownie nauczył ja Tomek po mimo, że była na wózku i że to on jej go odebrał 😔
UsuńŻycia to nie wróci Damianowi, ale wybaczsnie po dłuższym czasie może zyskać 😏
Jasne😊
Pozdrawiam i dziękuję ❤😘