wtorek, 30 stycznia 2018

Dwanaście

Tydzień później 

Z nikłym uśmiechem na twarzy zagościłaś we wnętrzu gabinetu, spoglądając na zegar zdobiący ścianę na przeciwko ciebie. Za równe trzy tysiące sześćset sekund w progu pomieszczenia miał się zjawić mierzący dwieście centymetrów brunet, który zadeklarował się ciebie odebrać i oznajmił, że ma dla ciebie małą niespodziankę. Szerze powiedziawszy nadal nie wierzyłaś w to co wydarzyło się siedem dni temu i miało miejsce w katowickim szpitalu. Mimowolnie po twoim ciele rozlewała się fala przyjemnego ciepła na wspomnienie jego aksamitnych warg spoczywających na twoich ustach. Dopiero gdy znalazły się one właśnie tam dotarło do ciebie jak bardzo chciałaś ich posmakować od dłuższego czasu. Motyle jakie unosiły się w twoim brzuchu podczas tego magicznego momentu były nie do opisania. Nigdy nie spodziewałaś się, że właśnie w sali szpitalnej przyjdzie ci wyznać miłość i że tą osobą okaże się siatkarz. Nienawidziłaś siatkówki, a związałaś się z kimś kto ją kochał, kto nie potrafił bez niej żyć. Mimo to nie żałowałaś. Od zeszłego tygodnia zyskałaś cało dobową opiekę. Gdy się nie odzywałaś chłopak stawiał się w twoim mieszkaniu i badał przyczynę braku kontaktu z twojej strony. Fornal był niesamowicie troskliwy, czym totalnie cię rozczulał. Mogłaś godzinami tonąć w jego silnych ramionach, opierać głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w przyśpieszony rytm bicia jego serca, który powodowała twoja bliskość, chłonąć błękit jego oczu czy po prostu spędzać  z nim czas. Pogrążona w letargu nawet nie spostrzegłaś momentu przybycia rehabilitantki, która próbowała się do ciebie dobić od kilku minut. Przeprosiłaś ją nikłym uśmiechem i zsunęłaś z ramion kurtkę, oddając ją do powieszenie kobiecie. Posłusznie wykonywałaś wszystkie polecenia brunetki, zaciskając zęby i wylewając z siebie siódme poty. Pamiętasz jak jeszcze kilka miesięcy temu zastanawiałaś się nad sensem tego wszystkiego. Pracowałaś ciężko od kilku miesięcy a nie dostrzegałaś żadnych efektów. Chciałaś to wszystko rzucić. Odebrać lekarzom nadzieję, którą żywili od samego początku twojego znalezienia się na wózku, a którą ty sama straciłaś już jakiś czas temu. Gdy poznałaś Fornala twoja motywacja wzrosła, a teraz miałaś już dla kogo walczyć. Pragnęłaś pewnego dnia poczuć grunt pod stopami i podzielić tą radosną nowiną z 20-latkiem. Wpuściłaś go do swojego życia i nagle wszystko uległo zmianie. Wywróciło się o 180 stopni. Jak kiedyś kochałaś czerń tak teraz twoim ulubionym kolorem była siwo błękitna barwa jego tęczówek. Od zawsze miałaś słabość do blondynów, tak teraz uwielbiałaś ciemne, kasztanowe włosy.Po raz pierwszy chętnie współpracowałaś z Zawadzką, która była pod ogromnym wrażeniem twojej postawy. 

-Laura, pierwszy raz widzę cię w tak dobrej formie.-skwitowała z ciepłym uśmiechem kobieta.

-Dziękuję.-skinęłaś głową.-Po prostu w moim życiu zaszła pewna zmiana.-uśmiechnęłaś się tajemniczo.

Gdy rozwierała usta, aby zapewne zapytać o szczegóły w progu pomieszczenia dostrzegłaś bruneta przyodzianego w flanelową koszulę w czerwono-czarnej wersji oraz jasne dżinsy. Przyjrzałaś mu się uważnie i wzniosłaś znacznie kąciki ust, dochodząc do wniosku, że w tym wydaniu prezentuje się niezwykle seksownie. Nonszalancko opierał się o framugę drzwi ze splecionymi na klatce piersiowej ramionami i spoglądał na ciebie z szerokim, promiennym uśmiechem, który momentalnie przyśpieszył rytm bicia twojego serca. 

-Dzień dobry.-przywitał się kulturalnie.

-Dzień dobry.-odparła twoja rehabilitantka. -Wnioskuję, że to o tej zmianie wspominałaś?-zwróciła się w twoim kierunku, unosząc brew i mierząc wzrokiem siatkarza. 

Nie musiałaś odpowiadać. Przyjmujący jak na potwierdzenie słów kobiety ekstremalnie zjawił się przy Tobie i nachylił się, muskając przelotnie twoje wargi, wypowiadając z niesamowitym ciepłem i uczuciem melodyjnym głosem:

-Cześć kochanie.

Przyłożyłaś bladą dłoń do ust, starając się powstrzymać śmiech na widok miny pracownicy radomskiego szpitala. Obawiałaś się, że za chwilę jej oczy mogą wypaść jej z orbit. Tomek wyprostował się i uśmiechając się delikatnie zwrócił się w kierunku obecnej w pomieszczeniu kobiety:

-Mogę ją już porwać?

-Tak, oczywiście. Na dzisiaj to już koniec.-skinęła głową kobieta, zasiadając za biurkiem i szperając coś w papierach.

Z pomocą Tytusa opuściłaś pomieszczenie i gdy tylko oddaliliście się na bezpieczną odległość parsknęłaś niepohamowanym śmiechem jednocześnie z przyjmującym,  wspominając bezcenną minę brunetki. Po dłuższej chwili się jednak opamiętałaś i zwróciłaś uwagę na nieodpowiedni ubiór siatkarza, który zziębnięty pocierał ramiona rękami. Ochrzaniłaś go porządnie, ale on jedynie zapewnił cię, że posiada kurtkę na tylnych siedzeniach i  otworzył drzwi od strony pasażera. Pomógł ci zająć miejsce na fotelu i zapakował twój sprzęt do bagażnika, po czym sam opadł na miejsce kierowcy. Przykrył twoją drobną dłoń swoją wielką smukłą i uniósł nikle kąciki ust, spoglądając ci głęboko w oczy. Zza pleców wyciągnął różę i wręczył ci ją z radosnymi  iskierkami mieniącymi się w jego siwo błękitnych tęczówkach.

-Pora zabrać cię na pierwszą randkę, skarbie.-zapiął pas i ułożył dłonie na kierownicy.

-Już się boję, Fornal.-zaśmiałaś się wesoło.-Dziękuję za kwiatka.-zaciągnęłaś się aromatem róży.

Właściciel czarnego Volvo spojrzał na ciebie przelotnie, uśmiechając się nikle i ze skupieniem zlustrował jezdnie, a kiedy dostrzegł brak nadjeżdżających samochodów wcisnął gaz i z piskiem opon opuścił parking szpitala. Przerażona zmierzyłaś go wzrokiem, poprawiając pas, a on jedynie zachichotał głośno.

-Ma on wyjątkowe znaczenie. Nasza droga do związku przypominała tą usłaną różami. Często nadeptywaliśmy na kolce, które urozmaicały  naszą relacje i pokazywały  jak nawzajem nam na sobie zależy, kiedy mieliśmy kłótnie, ale zdecydowanie częściej stawialiśmy stopy na płatkach, które obrazowały te dobre i niezwykłe chwilę. -wypowiedział, pocierając wewnętrzną częścią kciuka powierzchnię twojej dłoni.

To było piękne i głębokie. Słowa, które padły z jego miękkich ust były wspaniałe i niesamowicie prawdziwe. Trafił w samo sedno waszej skomplikowanej drogi do szczęścia, które wreszcie w pełni zawładnęło waszą dwójką. Musnęłaś subtelnie ustami jego szorstki policzek, który zdobił lekki zarost i jeszcze raz spojrzałaś na spoczywającą na twoich kolanach różę. Gdy podniosłaś wzrok rozchyliłaś usta ze zdziwienia. Tomek zdecydował się zabrać cię do waszej ulubionej knajpy, gdzie po raz pierwszy złapaliście kontakt i roztopili pierwsze lody. Nie miałaś słów na tego chłopaka. To dopiero pierwsze pąki waszego związku, który dopiero miał rozkwitnąć i wydać owoce, a on już tak zdążył zyskać w twoich oczach. Był niesamowity i to musiałaś przyznać.

***
Zameldowałeś się na hali usytuowanej na ulicy Narutowicza i wymachiwałeś ramionami w przeciwległe strony, truchtając wokół boiska. Pomachałeś ze śmiechem w kierunku Filipa, który przyglądał się popołudniowemu treningowi i dołączyłeś do reszty rozciągających się zawodników. Twojego wyśmienitego humoru nie był w stanie zburzyć nawet fakt, że czekały cię mordercze single. Fakt, że dane ci będzie po wyczerpujący treningu ujrzeć brunetkę sprawiał, że miałeś ochotę się zakatować, aby w pełni zasłużyć na spędzenie czasu w jej towarzystwie. Gdyby nie to pieprzone omdlenie, które kosztowało cię spędzenie zbliżającego się meczu na ławce i brak obecności w pierwszej szóstce, to otrzymałbyś wyznania padającego z ust brunetki. Dopiero to dramatyczne wydarzenie zarówno dla ciebie jak i dla niej pchnęło ją do takiego kroku. Nigdy nie zapomnisz strachu widniejącego w jej czekoladowych tęczówkach wraz z przekroczeniem progu szpitalnej sali i ujrzeniem cię z kroplówką spoczywającego na łóżku. Nadal nie rozumiałeś jak mogła wątpić w swoją wartość. Niczym w amoku ciągle zapewniała cię, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ona, że spieprzy ci życie, a to właśnie ona sprawiła, że nabrało ono barw. Teraz miałeś dla kogo wstawać z łóżka, wstępować do kwieciarni i z uśmiechem rzucać do sprzedawczyni "tradycyjnie", obdarowując Grabowską czerwoną różą na wspomnienie waszej  ciężkiej drogi. Pamiętałeś jak wcześniej miałeś słabość do blondynek. Teraz nie liczyła się dla ciebie żadna inna po za brunetką spoczywającą na wózku inwalidzkim. Jej ciemne tęczówki wpatrzone głęboko w twoje oczy sprawiały ci większą radość niż wygrany bez straty seta mecz. Jej słodkie usta muskające twoje wargi smakowały lepiej niż matczyny sernik, a drobne, kruche ciało spoczywające w twoich ramionach wywoływało większą falę ciepła rozlewającego się w twoim wnętrzu niż wrząca woda jaką rozgrzewałeś się każdego zimowego ranka. Delikatny uśmiech przyśpieszał bicie twojego serca bardziej niż widok leżącego na parkiecie kolegi. Ktoś mógł powiedzieć, że była gorsza od innych dziewczyn. Ale dla ciebie była najlepsza na świecie, gdy mierzyła się ze swoją chorobą, zaciskając zęby i dając z siebie wszystko na codziennych wizytach w radomskim szpitalu. A przede wszystkim była tylko twoja i nikogo innego. Ze skupieniem wykonywałeś każdy ruch, co rusz ocierając przedramieniem kropelki potu spływające z twojego czoła. Czerwone smugi widniejące na twojej skórze ramion doskonale ukazywały twój wysiłek i trud oddany w obronienie każdej piłki. Zaczesałeś palcami wilgotne włosy do tyłu i odbiłeś żółto-błękitną Mikasę. Wtem po wnętrzu obiektu rozległ się gwizdek. Odetchnąłeś z ulgą i wyczerpany opadłeś na parkiet, dysząc ciężko. Po jakimś czasie opuściłeś parkiet i zająłeś miejsce na ławce, sięgają po plastikowe opakowanie wypełnione wodą mineralną.

-Pierwsze miejsce Tomek.-ogłosił Prygiel, a po wnętrzu hali rozniosły się oklaski.-Brawo. Nie wiem co zrobiłeś, ale byłeś dziś najlepszy.-pokiwał z uznaniem głową, uśmiechając się delikatnie.

-Dziękuję bardzo.

-Trenerze, niech mu pan odpuści. Chłopak się stara no.-podszedł w kierunku trenera Droszyński. 

-Co nie zmienia faktu, że spędzisz jutrzejszy mecz na ławce.-wypowiedział twardo 41-latek, mierząc znaczącym wzrokiem blondyna.

-Nosz kuźwa, ale na mecz jutro wbije dobra foczka. Niech się przed nią zaprezentuje.-dołączył się do dyskucji kontuzjowany atakujący, przechodzący właśnie przez bandy.

-Kontuzjowani i popieprzeni głosu nie mają, a niestety muszę przyznać, że ty Bicek zaliczasz się do tych dwóch kategorii.-zgasiła 23-latka głowa klubu.

Salwy śmiechu zawodników roznosiły się wzdłuż korytarza, którym to podążali oni do szatni. Pośpiesznie pozbyłeś się ubrań i zmyłeś ślady dzisiejszego wysiłku ulubionym żelem pod prysznic  pod strumieniem ciepłej wody, a następnie narzuciłeś na siebie świeże odzienie. Przymknąłeś za sobą drzwi przebieralni, kręcąc biodrami i nucąc pod nosem "Miłość w Zakopanem". Nie mogłeś już się doczekać momentu aż ujrzysz jej twarz i będziesz mógł dotknąć jej ust o czym marzyłeś od samego ranka. Wesoły przekroczyłeś próg ośrodka i zameldowałeś się przy samochodzie. Wtedy nagle poczułeś falę przeszywającego twoją twarz bólu. Jęknąłeś przeciągle i otworzyłeś oczy, które pod wpływem impulsu zamknąłeś i zmarszczyłeś brwi, dostrzegając  torbę spoczywającą na twoim torsie. Nie musiałeś się jednak długo zastanawiać nad rozwiązaniem tej zagadki. Twoim oczom ukazał się stojący w wejściu do budynku i machający ci ręką Michał prezentujący swoje śnieżnobiałe uzębienie w całej okazałości. Zmroziłeś go wzrokiem i podniosłeś się z parkingu.

-Filip, ty debilu!-wrzasnąłeś zirytowany.

-Nie pierdol tylko podziękuj ładnie, Barti Kuri! Ma się tego cela, nie?!-odkrzyknął dumny ze swojego zasięgu siatkarz.

Przyłożyłeś sobie z otwartej dłoni w czoło i pokręciłeś z niedowierzaniem głową, wątpiąc w twojego przyjaciela.

~*~
Hello! ^^ 
Kto właśnie ma ferie i zamierza pisać jak szalony? Właśnie tak, to ja! :D Przerażacie mnie, bo nigdzie nie dawałam linka, a wy szuje odnalazłyście bloga o Kamilu o.O No, ale skoro to już nie jest tajemnicą to zapraszam >>tutaj<< na zapoznanie się z bohaterami  oraz dodanie do listy czytelniczej ;3 Tam startujemy dopiero po zakończeniu tej historii ^^ Tymczasem kulisy związku Latoma ( świetna nazwa, którą wymyśliła jedna z Was :D) I uprzedzam jeszcze raz, że gejozy to tutaj nie będzie xD Jak będzie sporo komentarzy to może jeszcze przed weekendem dodam nowość ^^ Wszystko zależy od was ;3 Całuję i do zobaczenia ;*

PS: Łapcie Tomka w wersji alvaro i moją nową blokadę ekranu XD Jak go tu nie kochać? *.*


wtorek, 23 stycznia 2018

Jedenaście

Uniosłeś powieki,  jęcząc cicho na atakujące twoje oczy stężenie światła. Zmrużyłeś je kilkukrotnie i dopiero po chwili przywykłeś do jasności jaka panowała w pomieszczeniu. Podniosłeś się na łokciach
i omiotłeś wzrokiem otoczenie, marszcząc brwi zdezorientowany, gdy wnętrze w jakim się znajdowałeś okazało się salą szpitalną. Skrzywiłeś się lekko, dostrzegając motylek spoczywający na twojej prawej dłoni i opadłeś na plecy, wzdychając głośno. Ten charakterystyczny, nieprzyjemny, drażniący twoje nozdrza zapach  doprowadzał cię do szału. Przymknąłeś powieki i starałeś sobie przypomnieć z powodu jakich okoliczności się tutaj znalazłeś. Wtedy do twoich narządów słuchowych dotarło ciche skrzypnięcie drzwi, a później odgłos czyiś kroków. Otworzyłeś oczy i dostrzegłeś przed sobą sylwetkę trenera. Westchnąłeś głośno. Doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że masz przechlapane. Obserwowałeś jak przyciąga sobie taboret znajdujący się w rogu sali i siada tuż obok materaca twojego łóżka. Zmierzył cię czujnym wzrokiem i pokręcił głową z dezaprobatą, zerkając kątem oka na twoją smukłą dłoń, gdzie znajdowało się wkucie. 

-Tomek, powiedz mi dlaczego nie powiedziałeś, że źle się czujesz?-zapytał łagodnie mężczyzna.

-Ale trenerze czułem się dobrze.-odparłeś, spoglądając na niego. 

-W takim razie dlaczego doprowadziłeś do czegoś takiego?-kontynuował przesłuchanie 41-latek.

-Problem w tym, że nie  pamiętam wydarzenia jakie spowodowało, że tutaj jestem.-przeczesałeś palcami nerwowo gęste, ciemne włosy.

-Ile spałeś?

-Ale co to ma do rzeczy?-zdezorientowany ściągnąłeś brwi.

-Ile spałeś?-wypowiedział stanowczym głosem.

-3 godzinki.-spuściłeś wzrok.

-Ile?!-wytrzeszczył oczy ze zdziwienia trener.- No to już wiadomo dlaczego zemdlałeś! Fornal do cholery! Zdajesz sobie sprawę jak nieodpowiedzialnie się zachowałeś tak narażając swoje zdrowie, a może nawet życie?!Przecież ten mecz był bardzo wyczerpujący. Chwała panie, że nie dałem ci szansy rozegrać całego meczu. -żywo gestykulował dłońmi, unosząc znacznie ton głosu ponad normę.

-Teraz już wiem i przepraszam. -spuściłeś głowę skruszony.

-To dobrze, że choć tyle do ciebie dotarło.

Chwilę  po opuszczeniu pomieszczenia przez głowę radomskiej drużyny siatkarskie przekroczył jego próg  starszy mężczyzna ze spoczywającymi na nosie sporych rozmiarów okularami w czarnych oprawkach. Wyciągnął z kieszeni białego kitla niewielką karteczkę i zmierzył cię uważnym wzrokiem, kręcąc z dezaprobatą głową. Lekarz wyjaśnił ci szczegółowo diagnozę twojej nagłej utraty przytomności, jaką okazało się być jak przypuszczał trener przemęczenie i przekazał wytyczne do jakich musiałeś się stosować. Skinąłeś jedynie głową i oczekiwałeś kolejnego dnia, a wraz z nim momentu, kiedy w końcu będziesz mógł opuścić ten cholerny budynek, który kojarzył ci się z najgorszym co może tylko być.  Uśmiechnąłeś się lekko, zdając sobie sprawę, że przez najbliższe kilka godzin skazany będziesz na towarzystwo atakującego, który własnie wkroczył do wnętrza sali z kilkoma reklamówkami pełnymi produktów spożywczych, szczerząc się szeroko.

***
Mknęłaś  autostradą, wpatrując się tępo w szybę, za którą którą krajobraz tonął w mroku. Podziwiałaś grafitowe niebo pełne połyskujących gwiazd i westchnęłaś głośno, przywołując na siebie tym wzrok przyjaciółki. Blondynka martwiła się o twoje relacje z przyjmującym. A Tobie ta trwająca już nieco ponad godzinę droga uświadomiła coś bardzo ważnego. Podczas tej trwającej pomiędzy wami ciszy cierpieliście oboje. Na tym właśnie polegała miłość, aby odczuwać to samo co druga osoba, być szczęśliwym, smutnym, kiedy ona. Tomasz Fornal skradł twoje serce w niezauważalnym dla ciebie momencie. Przekroczył jego próg i zagościł się w jego wnętrzu, nie zamierzając go już nigdy opuścić. Ten lęk o jego zdrowie, słone łzy, które ponad 2 godziny temu spływały po twoich policzkach pokazały ci, że ten uroczy, mierzący dwa metry dwudziestolatek stał się twoim największym skarbem, o który chciałaś dbać i nie pozwolić na choćby drobniutką, ledwo widoczną rysę na jego powierzchni. Nawet nie spostrzegłaś, kiedy siwy błękit jego oczu stał się twoim ulubionym kolorem, a woń jego perfum twoim ulubionym zapachem. Nie zauważyłaś także, kiedy jego szczery, rozczulający uśmiech zaczął przywoływać cię o obijanie się serca zdecydowanie szybciej niż zazwyczaj w twojej klatce piersiowej. Twierdziłaś jednak, że zasługuje on na kogoś zdecydowanie lepszego od ciebie. Mógł mieć każdą, a zapragnął ciebie i wprowadzało cię to w lekkie zdezorientowanie. Odwróciłaś twarz w stronę dziewczyny spoczywającej na fotelu kierowcy i w końcu wydusiłaś to na co twoja współlokatorka czekała tyle czasu:

-Kocham go.

-Cóż za osiągnięcie! Laura Grabowska w końcu doszła do odpowiedniego wniosku. Przyznać ci nagrodę nobla za to?-ironizowała blondynka z zatopionym w jezdni wzrokiem. 

Prychnęłaś pod nosem i obserwowałaś jak twoja towarzyszka zwinnie okręca kierownicę. Skupiona na przyglądaniu się jej poczynaniom na autostradzie nie spostrzegłaś nawet, kiedy samochód minął zieloną tablice z napisem Katowice. Dwadzieścia minut później odpinałaś już pas i z pomocą Amelii usiadłaś na wózku, a następnie wraz z nią przekroczyłaś próg budynku. Gdy pielęgniarka zarzekała się podać ci informację o pobycie Fornala, rzuciłaś szybko, że jesteś jego dziewczyną, czym zyskałaś przepustkę do dostania się do odpowiedniej sali. Mimowolnie przez twoje myśli przemknął fakt, że być może już za kilka chwil oficjalnie staniesz się partnerką grającego  zawodnika w radomskim klubie z numerem 19, na co mimowolnie nikle się uśmiechnęłaś. Delikatnie zastukałaś bladymi knykciami  o powierzchnie jasnych drzwi, a kiedy dotarło do ciebie ciche, zachrypnięte "proszę", wtargnęłaś do środka pchana przez Wasilewską. 

-Amielia.-szok malował się na jego twarzy.-Co ty tutaj robisz?

-Przede wszystkim martwię się o ciebie, Tomek.-odparłaś cicho.- Am, zostawisz nas na chwilę?-podniosłaś wzrok na przyjaciółkę. 

Dziewczyna skinęła głową i przymknęła za sobą drzwi. Sprawnie dotarłaś do łóżka bruneta i mimowolnie chwyciłaś jego dłoń w swoją, ściskając ją delikatnie. Siatkarz poprawił poduszkę i oparł się o nią plecami, podnosząc na ciebie wzrok. Przez moment twoje brązowe oczy lustrowały siwo błękitne tęczówki.

-Jak się czujesz?-wypowiedziałaś z troską. 

-Dobrze, ale od kiedy cię to obchodzi? Przecież jestem dla ciebie tylko zwykłym śmieciem, workiem treningowym, na którym możesz się wyżywać, kiedy chcesz. Ja nie mam uczuć.-jego lodowaty ton wywołał dreszcze na twoim ciele.

Obawiałaś się, że  być może nie będzie miał ochoty na rozmowę, a jeśli się ona odbędzie zaliczyć ją  trzeba będzie  do rodzaju tych ciężkich, aczkolwiek nie spodziewałaś się, że jego stosunek do ciebie będzie aż tak chłodny. Spuściłaś głowę, chcąc schować się przed ciężarem jego przenikliwego spojrzenia. Wypuściłaś powietrze ze świstem. 

-Tomek, ja przepraszam. Nie miałam prawa cię tak potraktować. Powinnam cię wysłuchać.-wyznałaś skruszona.

-I dopiero po takim czasie to do ciebie dotarło czy nie umiałaś przyznać się do własnego błędu? Bo przecież ty zawsze jesteś bez winy. Wszystko to zawsze moja wina.-irytacja wprost biła od niego. 

Oschłość jaką kipiał sprawiała ci cholerny ból, ale nie mogłaś zrezygnować z tej rozmowy.  Zbyt wiele mogłaś zyskać. Zadarłaś głowę i spojrzałaś na jego twarz. Wielkie rozmiary worów pod oczami oraz zasinienie w tym miejscu niemalże cie przeraziły. Nasuwała ci się myśl, że najprawdopodobniej powstały tak z twojej winy. Oprócz tego dostrzegłaś także niewielki zarost na brodzie oraz ledwo widoczne wąsy pod nosem. Te szczegóły były jedynymi występującymi u niego zmiana, oczywiście nie napominając o sposobie w jaki się do ciebie zwracał. W głębi jego oczów nie widniały już wesołe migoczące iskierki. Były one jakby wypalone i pozbawione wszelkiego blasku, jaki do tej pory je wyróżniał. 

-Jestem po prostu trudną osobą. Kazałam ci wtedy wyjść, bo nie zasługuję na ciebie. Możesz mieć zdecydowanie kogoś lepszego niż mnie. Chcę cię uchronić przed spieprzeniem sobie życia. Nie chciałam cię zranić. Chciałam dla ciebie jak najlepiej i nadal tego chcę.

-Czy Ty siebie w ogóle słyszysz dziewczyno?-poderwał się z miejsca, zmieniając pozycję na siedzącą.-Zrozumiesz wreszcie, że ja nie chcę mieć nikogo innego tylko ciebie?! Kocham Cię, Laura! Nie ma nikogo lepszego od ciebie i spieprzę to ja sobie życie bez ciebie!-ujął twoją twarz w swe dłonie i prawie wykrzyczał ci te słowa.- Wiedziałem to już pierwszego dnia, na meczu, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Od tego momentu przepadłem. Chciałem cię poznać. Udało mi się to, a kiedy to zrobiłem zapragnąłem więcej. Chcę dzielić z tobą moje życie. Chcę abyś mnie wspierała na meczach. Była ze mnie dumna, że właśnie mnie masz. -spojrzał ci głęboko w oczy.

-Ale Tomek...To nie jest takie proste...Ja nie chcę cię zranić. Naprawdę zasługujesz na kogoś innego.-poczułaś , że twoje oczy się szklą. 

-I found a love for me
Oh darling, just dive right in and follow my lead
Well, I found a girl, beautiful and sweet
Oh, I never knew you were the someone waiting for me...-jego anielski akcent otulił twoje uszy.

Nie mogłaś w to uwierzyć.  Mistrz Świata Juniorów, Mistrz Świata Kadetów,  Mistrz Europy Kadetów, Mistrz Europy Juniorów, Tomasz Fornal właśnie odśpiewywał dla ciebie najpiękniejszą piosenkę o miłości, która podbiła twoje serce kilka miesięcy temu. Pamiętałaś jak nuciłaś ją w mieszkaniu, gdy wtulałaś się w jego ramie, wylewając mu wszystkie żale. Przymknęłaś powieki, aby powstrzymać przed runięciem lawiny w postaci oceanu łez, jednak zakończyło się to niepowodzeniem. Słona ciecz zdobiła twoje policzki, ale nie z powodu bólu, a szczęścia. Nigdy w życiu nikt tak miło cię nie potraktował. Uniosłaś powieki i chłonęłaś ciemnymi tęczówkami jego twarz. Kąciki jego ust unosiły się znacznie, układając w promienny, uroczy uśmiech. Tak bardzo za nim tęskniłaś. Opuszkami palców starł pozostałości łez z twojej skóry i musnął ustami twoje czoło.

-Kocham cię, Tomek.-szepnęłaś drżącym głosem.

W tym momencie bezszelestnie do sali weszli Michał wraz z Amelią. Wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i pokręcili z niedowierzaniem głową, uśmiechając się łagodnie. Byli dumni, że udało im się osiągnąć swój cel. Obserwując pochylającego się nad brunetką przyjmującego  złączonego  z nią w namiętnym, długim pocałunku czuli niebywałą satysfakcję. Amelia pośpiesznie uwieczniła ich na zdjęciu i szturchnęła Filipa łokciem :

-Będę pierwszą, która  posiada ich wspólne zdjęcie. Jebać media.

Zawodnik radomskiej drużyny roześmiał się głośno i przybił piątkę z dziewczyną, szczerząc się głupio.

-O cież chuj! Udało się! Skoro oni są razem to może i nas coś połączy.-poruszył znacząco brwiami.

-Spierdalaj, Bicek! Jedyne co nas może połączyć to moja dłoń na twoim łbie zaraz!

~*~
Hello ^^ Daje Wam wreszcie to na co czekałyście ;3 L&T wreszcie razem :D Bicuś korzysta z okazji i wyrywa foczki XD Zapewniam Was jednak, że to nie koniec dramatów w tym opwiadaniu ;3 Koniecznie dajcie znać co sądzicie o tym rozdziale ;) Nie wiem czy dodam coś weekend, gdyż mam studniówkę :D Także do zobaczenia w przyszłym tygodniu ;* 



poniedziałek, 15 stycznia 2018

Dziesięć

Zamglonym wzrokiem wpatrywałaś się w dębowe drzwi, za którymi zniknęła sylwetka przyjmującego i drżałaś delikatnie, łkając cicho.  Słone  łzy spływające po twoich bladych policzkach pociągały za sobą strugi tuszu do rzęs. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałaś co o tym myśleć. Fornal przez kilka ostatnich miesięcy stał ci się naprawdę bliski, ale czy zasługiwał na miano twojego chłopaka? Swoim pojawieniem się w progu twojego mieszkania nie jednokrotnie wywoływał uśmiech pojawiający się na twoich ustach czy wnosił ze sobą dobry, pogodny nastrój. Uwielbiałaś wtulać się w jego silne ramiona czy układać głowę na jego obojczyku, wyżalając mu się o okropieństwach jakimi uraczyło cię życie. Mimo to nadal nie zaufałaś mu wystarczająco. Nadal nie miał pojęcia co drastycznego wydarzyło się w twoim dwudziestodwuletnim życiu, dokonując w tobie tak przełomowej zmiany. Po mimo waszych wspaniałych kontaktów do dnia dzisiejszego on nadal nie znał powodu twojego chłodu w stosunku do mężczyzn. Jego dzisiejsze, a właściwie już wczorajsze słowa, bo wskazówka zegara wskazywała już na sporo po 2 w nocy, sprawiły, że lód otulający twoje zbyt kruche serce, chroniące je przed bolesnymi ciosami,  pękł i odsłonił jego prawdziwe oblicze. Oblicze tragiczne wciąż kochające Damiana. Runięcie tego lodu wywołało ponownie migawki tych tragicznych wydarzeń. Czułaś jak powoli się rozpadasz. Tęskniłaś za Darwińskim, ale  obecność Fornala skutecznie to zagłuszała, do dzisiaj. Nie chciałaś zranić siatkarza radomskiego klubu, ale właśnie to uczyniłaś. Zbyt skupiłaś się na sobie i tym oto sposobem dostarczyłaś mu niesamowitej ilości cierpienia. Miałaś wyrzuty sumienia, nie pozwalając mu dojść do słowa. Pytanie tylko czy chciałaś też to wszystko usłyszeć? Obawiałaś się, że to będzie dla ciebie ciosem. Brunet stał się dla ciebie niczym brat i nie chciałaś dawać mu fałszywej nadziei. Prawdę mówiąc nie wiedziałaś co tak naprawdę do niego czułaś. Jednego natomiast byłaś pewna. Skrzywdziłaś go. Potwornie go zraniłaś, nie pozwalając mu się nawet wytłumaczyć. Nienawidziłaś siebie za to, a to przecież on wprowadził promienie słońca do twojego życia. Ukazał ci jak piękne może być życie, po mimo, że spoczywałaś na wózku. Dawał ci pozytywnego kopa, światełko, abyś nie poddawała się i sumiennie wykonywała polecenia rehabilitantki. Mogłaś spokojnie stwierdzić, że w najbliższej przyszłości stanie się znakomitym zawodnikiem i reprezentantem Polski z orzełkiem na piersi podbijającym siatkarskie parkiety. Nigdy nie miał chwil utraty determinacji. Może i nie raz w siebie nie wierzył, ale nigdy się nie poddawał. Podziwiałaś go za to.  Twoje rozmyślenia przerwało pojawienie się wysokiej blondynki we wnętrzu mieszkania. Usłyszałaś jej cichy chichot oraz czyjeś kroki. Pośpiesznie otarłaś policzki zewnętrzną częścią dłoni, jednak Amelia przekraczająca właśnie salon doskonale spostrzegła ślady płaczu widniejące na twojej twarzy. 

-Nie! Nie! Nie!-kręciła głową niczym w transie.-Powiedz, że tego nie zrobiłaś! Powiedz, że nie spławiłaś chłopaka, który kochał Cię bardziej niż Mikasę, będącą w jego życiu od najmłodszych lat! Powiedz do cholery, że tego nie zrobiłaś!-wykrzykiwała w twoim kierunku z widniejącą w jej czarnych jak węgiel oczach nadzieją.

-Zrobiłam.-wychlipałaś cicho, spuszczając wzrok.

Później dotarł  do ciebie tylko jej szept oraz domknięcie drzwi. Nawet nie dostrzegłaś, kiedy jej ramiona otuliły cię szczelnie, a usta w troskliwym geście subtelnie musnęły czoło. Płakałaś w zdobiącą jej szczupłe ciało czarną sukienkę, wypełniając materiał kreacji wilgocią, co ani trochę nie przeszkadzało twojej współlokatorce. Wiedziałaś jednak, że czeka cię z nią długa, szczera rozmowa. Nie wiedziałaś jednak, że nadejdzie ona szybciej niż się spodziewałaś.

-Dlaczego to zrobiłaś?-spojrzała na ciebie z poważnym wyrazem twarzy.

-Am, ja... Ja nie wiem co ja do niego czuję.-podniosłaś wzrok i skrzywiłaś się lekko. 

-Za to ja wiem. Kochasz go, Laura.-złapała twoją dłoń i uśmiechnęła się łagodnie.-Dlaczego nie chcesz tego do siebie dopuścić? 

-Nie, to nie prawda. Nie mogę go kochać. Ja nadal żyję miłością do Damiana.

-Ale Damiana już nie ma. Jest Tomek, ale za chwilę i jego może nie być.

-Ty nic nie rozumiesz...

-Nie! To Ty nic nie rozumiesz!-wykrzyczała stanowczo.-Ten chłopak patrzy na ciebie jak na cały swój świat. Widzę te iskierki radości w jego oczach jak na ciebie parzy, jak cieszy się, kiedy przekracza próg naszego mieszkania i zabiera cię na kolejny spacer. Nie masz pojęcia jak Bicek narzeka na godzinne opowieści Tomka o tobie. On cię kocha. Chce, żebyś go wspierała, żebyś była częścią jego życia, ale ty tego nie rozumiesz. Potrafiłaś go tak po prostu spławić. Spławiłaś faceta, który kochał cię bardziej niż siatkówkę! -wydusiła z siebie na jednym wdechu.

***
Wędrowałeś po krainie Morfeusza do czasu, aż ze snu nie wyrwało cię silne szarpniecie twojego ramienia. Mruknąłeś coś niezrozumiałego pod nosem i przewróciłeś się na drugi bok, próbując ponownie zasnąć. Do twoich uszu dotarła wiązanka siarczystych przekleństw wypowiedzianych przez doskonale znajomy głos. Uśmiechnąłeś się pod nosem i tym razem poczułeś solidne uderzenie wymierzone w twój policzek. Momentalnie uniosłeś powieki ku górze i zdezorientowany zmarszczyłeś brwi, podnosząc wzrok na bruneta, który pochylał się nad twoją twarzą

-Bicek, kurwa! Co ty do cholery wyprawiasz?!-oburzyłeś się, masując obolałą skórę wewnętrzną częścią dłoni. 

-Czy ty wiesz zjebie która jest godzina?!  4 rano! A ty nie dawałeś żadnego znaku życia! Mieliśmy pojechać do mnie, do Rzeszowa! -wydzierał się zirytowany atakujący. 

-Wybacz mi przyjacielu, ale nie byłem w stanie.-przeniosłeś ciężar ciała na łokcie i podniosłeś się do pozycji siedzącej, znacznie się chwiejąc.

Michał pokręcił jedynie głową i pomógł ci utrzymać równowagę, opadając na miejsce obok. Omiótł wzrokiem otoczenie i dopiero wtedy dostrzegł  zbiorowisko butelek,  które kilka godzin temu po same brzegi wypełnione były trunkiem chmielowym. Splótł ramiona na klatce piersiowej i natychmiast oczekiwał od ciebie wytłumaczeń. Westchnąłeś głośno i sięgnąłeś po spoczywającą na szklanym stoliku fotografię, opuszkiem palca wskazują na widniejącą na nim postać brunetki.

-To jej wina.-wychrypiałeś.

Później pamiętałeś już tylko ułożoną na ramieniu przyjaciela głowę i potok słów padający z twoich miękkich ust, którego nic w stanie nie było zatrzymać. 23-latek nieco na ciebie nawrzeszczał, ale także ze zrozumieniem przytakiwał głową oraz klepał po ramieniu, motywując do niepoddawania się.

-Gdybyś wtedy się poddał nie osiągnąłbyś tego wszystkiego.-wskazał dłonią na liczne trofea spoczywające na ciemno brązowej komodzie.

***
Upłynęło  sto sześćdziesiąt osiem godzin. Minęło siedem dni. Tyle oddalało cie od tego pamiętnego Sylwestra. Relacje łączące cię z siatkarzem uległy całkowitemu zaniknięciu. Fornal nie nawiązywał z tobą prób kontaktu. Ty także uważałaś, że będzie to nie na miejscu. Szczerze? Zaczynało ci brakować jego intensywnych perfum, które zafundowałaś mu pod choinkę i które na co dzień otulały przyjemnie twoje nozdrza. Tęskniłaś także  za jego przerażających rozmiarów uroczym uśmiechem. Spojrzenie siwo błękitnych tęczówek nie było już utkwione w twojej twarzy, a silne ramiona nie zamykały cię już jak co wieczoru. Jego ciepły oddech nie owiewał już twoich policzków czy szyi, wywołując lekkie dreszcze. Tym rzeczom można przypisać było definicję detali, ale to one sprawiały, że twój dzień stawał się lepszy, przyjemniejszy. Po prostu wyjątkowy. Po mimo chłodu jaki panował pomiędzy waszą dwójką odnalazłaś w wyszukiwarce internetowej stronę relacji radiowej z meczu radomskiej drużyny i wygodnie ułożyłaś się na łóżku, opuszczając powieki. Ze skupieniem oraz zainteresowaniem przysłuchiwałaś się słowom komentatora, oczekując pojawienia się na boisku twojego, może byłego już, przyjaciela. Otrzymał taką szansę w końcówce pierwszej partii meczu, co skwitowałaś lekkim uśmiechem. Z czasem jednak stwierdziłaś, że nie rozgrywał on jednego z lepszych meczy w swojej karierze. Wprost przeciwnie szło mu fatalnie. W pewnym monecie zamarzłaś. Momentalnie otworzyłaś oczy i zastygłaś w pozycji siedzącej, wsłuchując się w drżący głos mężczyzny udzielającego relacji na klubowej stacji radiowej:

-Proszę państwa! Stało się coś niebywałego! Coś niemożliwego! Zawodnik z numerem dziewiętnaście, Tomasz Fornal, upadł na parkiet! Nie jest to spowodowane kontuzją! On po prostu zemdlał! 

Poczułaś jakby twoje kołaczące serce nagle przestało bić, jakby zatrzymało się  w miejscu. Słona ciecz zaczęła wyznaczać szlag na twoich bladych policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Po mimo, że od kilku dni nie utrzymywałaś z przyjmującym żadnego kontaktu nadal ci na nim cholernie zależało. Nadal był dla ciebie kimś ważnym. 

-Amelia! -wydarłaś się na całe gardło.

Blondynka przerażona przystanęła w progu twojego pokoju, dostrzegając w jakim stanie się znajdujesz i powoli podeszła w kierunku łóżka. Przysiadła na jego skrawku i ujęła twoją twarz w dłonie, spoglądając ci głęboko w oczy.

-Co się stało, kochanie?

-Tomek...Tomek...On zemdlał.-wychlipałaś, dławiąc się łzami.-Zadzwoń do kogoś! Muszę wiedzieć co się z nim dzieje! Proszę!-wyłaś błagalnie.

~*~
Przybywam  ;3 Może i z lekkim opóźnieniem, bowiem mamy już poniedziałek, ale jestem :D Wybaczcie mi ostatnie wydarzenia tutaj, ale takie też muszą wystąpić ;) Tomek zemdlał. Jak myślicie jaka jest tego przyczyna? Laura chyba powoli dostrzega stratę siatkarza. Jak to się dalej potoczy? Zobaczymy niebawem :D Całuję i do zobaczenia ;*  

czwartek, 4 stycznia 2018

Dziewięć

Wrzuciłeś sportową torbę na tylne siedzenie i zatrzasnąłeś drzwi czarnego Volvo. Westchnąłeś głośno, zerkając kątem oka na spoczywającą obok furtki niską kobietę. Podreptałeś w jej kierunku i wzniosłeś kąciki ust na wyżyny, zamykając ją w silnych ramionach. Twoje nozdrza otuliła słodka woń wanilii. Będziesz za nią tęsknił. Nie chciałeś znowu pozostawiać rodzinnego domu. Doskonale wiedziałeś, że najszybciej zawitasz do Krakowa  podczas świąt wielkanocnych. Przywykłeś już do domowej, pysznej kuchni twojej rodzicielki, doskwierania ci przez starszego brata odnośnie braku dziewczyny czy też oglądania powtórek meczu z ojcem. Mimo wszystko musiałeś się jednak zameldować w Radomiu. Oderwałeś się od drobnej blondynki i musnąłeś ustami jej policzki. Oddaliłeś się w stronę samochodu, po raz ostatni posyłając jej szczery, łagodny uśmiech. Opadłeś na miękki fotel kierowcy i przekręciłeś kluczyki w statyce, odpalając silnik. Zapiąłeś pas i ze śmiechem odmachałeś mamie, po czym włączyłeś się do ruchu drogowego. Stukając opuszkami palców w skórzaną powierzchnie kierownicy do rytmów wydobywających się z radia, mknąłeś autostradą prosto do twojego drugiego domu. Po dłuższej chwili dołączyłeś się do wokalistów, wyjąc wraz z nimi, gdy tylko znałeś teksty piosenek. Nieco zmęczony zaparkowałeś swoje cacko pod zamieszkiwanym przez ciebie blokiem po blisko 2 godzinach i 30 minutach drogi. Ledwo trzasnąłeś drzwiami od strony kierowcy a do twoich uszu dotarł ulubiony utwór pochodzący z wnętrza kieszeni jasnych dżinsów, które ubóstwiałeś ze względu na wygodę jaką ci gwarantowały. Przewróciłeś lekko podirytowany oczami, gdyż byłeś prawnie pewny, że to Bicek zawraca ci twój kościsty tyłek i pośpiesznie wydobyłeś z wnętrza samochodu bagaż w postaci torby treningowej, po czym wyjąłeś z kieszeni smartphone'a. 

-Bicek, przysięgam, ze jeżeli to nic ważnego to ci nogi z dupy powyrywam i już sobie nie zaruchasz.-przywitałeś rozmówce po drugiej stronie, nie będąc jeszcze świadomym kto nim jest. 

-Miło mi. Laura z tej strony.-w słuchawce rozległ się doskonale znany ci głośny śmiech.

-Jezu.-jęknąłeś przeciągle.-Wybacz, ale nie popatrzyłem na ekran i myślałem, że to mój upierdliwy przyjaciel dzwoni.-zaśmiałeś się cicho. 

-Nic nie szkodzi.-odparła wesoło.-Masz plany na sylwestra?

-Niekoniecznie.-rzuciłeś, uśmiechając się pod nosem.

-No to już masz.-zachichotała cicho.-Może i ze mną nie potańczysz, ale zapraszam Cię do mnie do mieszkania, jeżeli tylko masz ochotę.

-Przybędę i to nie z pustymi rękami.-wypowiedziałeś roześmiany.

-W takim razie będziemy w kontakcie. Cześć.

-Hejka.

***
31 grudnia 2017 

Po raz ostatni wygładziłeś smukłymi dłońmi różową koszulę spoczywającą na twoim ciele, mierząc wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Obróciłeś się na pięcie i ujrzałeś przed sobą 23-latka podpierającego się kulami. Poklepał Cię pokrzepiająco po ramieniu i wzniósł kąciki ust, układając je w łagodny uśmiech posłany w twoją stronę. Westchnąłeś głośno, spoglądając na atakującego i chwyciłeś kurtkę spoczywającą na oparciu kanapy w niewielkim salonie. Tuż przed jej nałożeniem zapiąłeś zegarek na lewym nadgarstku, po czym rozwarłeś drzwi, aby twój przyjaciel zwinnie mógł opuścić twoje mieszkanie i sam zniknąłeś za ich progiem. Pod budynkiem bloku oczekiwał już na ciebie oraz Filipa klubowy, srebrny samochód marki Hyundai, za którego kierownicą spoczywał  Huber. Przywitałeś się z nim uściskiem dłoni i zapakowałeś torbę z alkoholem oraz przekąskami na tylne siedzenie, a następnie opadłeś na fotel obok kierowcy, zapinając pas bezpieczeństwa. Czułeś salta wykonywane w twoim żołądku przez nerwy. Norbert zerknął na ciebie z uniesioną brwią, dostrzegając twoje drżące dłonie. Michał pokręcił z dezaprobatą głową i nachylił się w twoim kierunku, próbując swoimi słowami dodać ci wsparcia. Ty jednak nie potrafiłeś się pozbyć obaw jakie zawładnęły twoją głową. Twoje serce coraz to bardziej wyczuwalnie obijało się o mostek z każdym kilometrem bliżej jej mieszkania. Przymknąłeś powieki i zaczerpnąłeś głębokiego oddechu. Obawiałeś się wielu rzeczy. Meczu z Mistrzem Polski, debiutu w juniorskiej reprezentacji, pierwszego spotkania rozegranego w klubie, rozłąki z rodziną, ale strach przy tych wydarzeniach wydawał ci się znikomy przy tym jaki ogarnął cię podczas ostatniego dnia dwa tysiące siedemnastego roku. Oparłeś czoło o chłodną szybę i starałeś się uspokoić kołaczące w twojej klatce piersiowej serce oraz płytki oddech, który pojawił się jakiś czas temu. Usłyszałeś cichy śmiech środkowego oraz atakującego i otworzyłeś oczy, spoglądając na nich błagalnie.   

-Tomuś, to nie są oświadczyny.-próbował rozluźnić atmosferę twój przyjaciel, szczerząc się głupio.

-Odezwał się facet, który poszukuje żony i żadna go nie chce.-zerknąłeś na niego przelotnie.-Z kim ty się pieprzysz? Z gniazdkiem?

Uśmiechnąłeś się pod nosem, kiedy z gardła 19-latka wydobył się głośny rechot. Filip natomiast zamilkł i  nie przerywał panującej ciszy we wnętrzu samochodu Norberta aż do samego zaparkowania przed domem brunetki. Po raz ostatni spojrzałeś na twarze zawodników radomskiego klubu i westchnąłeś głośno. Przechwyciłeś swoje manatki od kontuzjowanego siatkarza i wyruszyłeś w kierunku wejścia do domu. Przeczesałeś palcami ciemne, gęste włosy i nacisnąłeś dzwonek do drzwi. Po chwili twoim niebieskim oczom ukazała się dziewczyna poruszająca się na wózku. Przekroczyłeś próg budynku i wręczyłeś jej wyposażenie na dzisiejszy wieczór, proponując rozłożenie rzeczy w salonie. Skinęła głową, przystając na twój pomysł. Nagle twoje ciało zalała fala duszności. Rozpiąłeś pierwszy guzik koszuli i pomogłeś przyjaciółce w wypakowaniu. Gdy opadliście na kanapę postanowiłeś wykorzystać chwilkę i zaryzykować. Przysunąłeś się delikatnie bliżej niej i ująłeś jej twarz w swe dłonie, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Jej czekoladowe tęczówki połyskiwały radośnie, ale także wyrażały zdezorientowanie. Pogładziłeś kciukiem jej policzek,  obserwując jak kąciki jej ust wnoszą się ku górze. Drasnąłeś prawie niewyczuwalnie jej jasne wargi, a kiedy nie odtrąciła cię od siebie nieco śmielej naparłeś na jej usta i pogłębiłeś pocałunek. Dziewczyna wplotła palce w twoje ciemne, gęste włosy, przyciągając cię za nie bliżej i odwzajemniła pieszczotę. Jej wargi były takie miękkie w dotyku, aksamitne. Porównać je można było do jedwabiu. Smakowały wiśnią. W twoim brzuchu rozszalało się stado dzikich motyli, które odczułeś w postaci fali ciepła zalewającej jego wnętrze. Brunetka jednak nagle jakby oprzytomniała, wyrwała się ze snu i ułożyła dłonie na twojej klatce piersiowej, odpychając cię od siebie:

-Co Ty do cholery wyprawiasz, Tomek?

-Już dawno chciałem to zrobić.-chwyciłeś jej drobne dłonie w swoje.-Laura...Nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Próbowałem to zwalczyć, ale się nie udało.-spojrzałeś głęboko w jej ciemne oczy.-Chcę być tym, z którym podejmiesz ryzyko. Kocham Cię, Laura.-musnąłeś ustami jej policzek.

-Wyjdź stąd!-warknęła w twoim kierunki.

-Ale Laura...-próbowałeś coś powiedzieć, ale skutecznie ci to uniemożliwiała.

-Wyjdź!-wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Zlustrowałeś wzrokiem jej twarz. Po jej policzkach kapały słone łzy, a usta drżały pod wpływem powstrzymywanego przez nią jęku. Poderwałeś się z miejsca i wściekły zarzuciłeś na siebie kurtkę, z trzaskiem drzwi opuszczając jej dom. 

***
Oparłeś głowę o fakturę drzwi wejściowych do swojej kawalerki i przymknąłeś powieki, oddychając głęboko. Musiałeś się uspokoić, a przede wszystkim tego chciałeś, bo targające tobą emocje do najmilszych nie należały. Twoje ciało po brzegi wypełniała irytacja. To nie tak miało być. Dwudziestodwulatka miała wysłuchać twojej mowy do końca, aby zdecydować czy pragnie pozostać na poziomie przyjaźni czy może zasmakować twojej bliskości w zupełnie innym świetle. Tymczasem miałeś do niej wyrzuty, że zachowała się jakby została pokrzywdzona. Nie miałeś pojęcia co przeżyła w przeszłości, ale wiedziałeś jedno. Twoja cierpliwość powoli dobiegała końca. Starałeś się na wszystkie możliwe sposoby najpierw do niej dotrzeć, a później udowodnić jej, że jest dla ciebie ważna jak nikt inny, Gdy ci się to udało i zdobyłeś się wreszcie na szczerą rozmowę, wylania z siebie skrywanej do niej miłości, która rosła z każdym dniem od pewnego czasu otrzymałeś solidny siarczysty policzek z jej strony. Miałeś dość fatygowania się o nią. Obiecywałeś sobie, że koniec zabiegania o jej zaufanie, uwagę, bliskość. Tomasz Fornal, właśnie się poddaje. Poderwałeś się z chłodnej podłogi i sięgnąłeś po zimną butelkę chmielowego trunku spoczywająca w twojej lodówce. Wiedziałeś, że na jednej się nie skończy. Kiedy poczułeś słoną ciecz pojawiającą się na twoich policzkach wiedziałeś także, że to będzie najgorszy Sylwester, a także wieczór w twoim dwudziestoletnim życiu. Gorycz zawładnęła twoim dwumetrowym ciałem. Mętnym spojrzeniem omiotłeś wspólną fotografię  spoczywająca na kuchennym stole i prychnąłeś pod nosem. 

~*~
Drama time! Czas. Start! Czy potrwa od długo? Wszystko w dużej mierze zależy od Oliwii ;) Takim oto sposobem witam Was w nowym roku ;3 Okazuje się, że dla mnie zapowiada się on niezwykle emocjonująco, gdyż w lutym spełni się jedno z moich największych marzeń, a w marcu ponownie będzie mi dane na  żywo oglądać głównego bohatera tego opowiadania <3 A u Was na co się zanosi? ;) To co wyczynia Stoch w TCS to pogrom *.* Całuję i do zobaczenia (zapewne za tydzień) ;*