sobota, 21 października 2017

Jeden

Wypoczęty pozwalasz się unieść swoim powiekom, rozciągając się leniwie. Podnosisz się za pomocą przeniesienia ciężaru ciała na łokcie do pozycji siedzącej i przeczesujesz smukłymi palcami gęste, ciemne włosy. Niechętnie opuszczasz miękki materac oraz ciepłą kołdrę i stawiasz się w kuchni. Nastawiasz wodę na poranną kawę i strzelasz palcami do energicznej piosenki wydobywającej się z głośnika radia. Delikatnie podrygujesz nogą do rytmu i nucisz pod nosem utwór, zaglądając do wnętrza lodówki. Kręcisz z niezadowoleniem głową, kiedy spostrzegasz, że świeci ona pustkami i jedyne co Ci pozostaje to zdecydowanie się na jajecznicę. Zwinnie przyrządzasz śniadanie, a już po chwili pochłaniasz posiłek, przeglądając przelotnie media społecznościowe. Zmywasz po sobie naczynie i układasz je na suszarce, a następnie z wysoką szklanką wypełnioną przepysznym Latte, do którego perfekcji doszedłeś już dawno zasiadasz na parapecie okna i podziwiasz budzący się do życia Radom. Upijasz niewielki łyk parującej cieczy i ścierasz nadgarstkiem nadmiar pianki spoczywający nad płatkiem Twojej górnej wargi. Śledzisz wzrokiem podążających chodnikami centrum miasta ludzi oraz odprowadzasz wzrokiem mknące po ulicach skupiska samochodów. W międzyczasie naczynie z kofeinowym napojem coraz bardziej pustoszeje, a Ty dochodzisz do wniosku, że czas się pośpieszyć, aby nie zaliczyć spóźnienia na poranny trening. Zeskakujesz na jasne panele i wędrujesz w kierunku niewielkiej sypialni. Z wieszaków ściągasz flanelową koszulę we wzorze czerwono-czarnej kratki oraz jasne dżinsy i szybko narzucasz na siebie ubrania, po czym nieco pomagasz swoim włosom się ułożyć. Na stopy wsuwasz czarne Nike z różowym logo a na ramionach tuż przed narzuceniem torby ląduje czarna, skórzana kurtka. Ekspresowo pokonujesz schody znajdujące się w klatce schodowej Twojego bloku i opadasz na fotel kierowcy czarnego Volvo XC 90. Skupiony pokonujesz kolejne ulice miasta, skręcając na Narutowicza. Odpinasz pas bezpieczeństwa i z czarną, sportową torbą przewieszoną na ramieniu przekraczasz próg budynku. Zjawiasz się w szatni i witasz z obecnymi już tam kolegami przybiciem piątki. Zwinnie rozpinasz koszulę i wieszasz ją na haczyku, zastępując czarną koszulką z nazwą klubu wypisaną drukowanymi literami na plecach. To samo czynisz ze spodniami, naciągając na nogi czarne spodenki.  Za sobą słyszysz komentarze na temat Twoich bokserek, które jak widać przypadły do gustu Twoim rówieśnikom z boiska. Odwracasz się do nich przodem i mierzysz ich rozbawiony wzrokiem, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Panowie, ja wam w gacie nie zaglądam, więc was proszę o to samo.-rzucasz wesoło.

-Ale my Ci Tomuś w gacie nie zaglądamy tylko na Twój seksowny tyłeczek w nie przyodziany.-odpiera Ziobrowski, poruszając zabawnie brwiami.

Rozchylasz usta, aby mu odpowiedzieć, ale po chwili je przymykasz, parskając jedynie głośnym śmiechem. Wykładasz stopę na ławkę i mocno sznurujesz sportowego buta, to samo czyniąc z drugim. Okręcasz wokół smukłych palców plaster i jesteś gotowy na trening. Jako jeden z pierwszych meldujesz się na hali, witając trenera promiennym uśmiechem. Po pojawieniu się wszystkich zawodników podrywasz się z miejsca i truchtasz wokół boiska, wykonując kilak głupich min do nagrywającego snapy Adasia. Zgarniasz opadające Ci na czoło włosy i wymachujesz rękami do przodu czy do tyłu. Zgodnie z zaleceniami Roberta ustawiasz się do przyjęcia i podbijasz żółto-błękitne Mikasy sposobem dolnym, dostarczając je na drugą stronę. Krzywisz się, kiedy jedna z piłek co jakiś czas pozostaje po Twojej połowie. Po chwili kontynuujesz element przyjęcia, ale tym razem odbijasz piłkę sposobem górnym. Spragniony kierujesz się w stronę krzesełek, gdzie znajduje się Twoja woda. Przykładasz usta do gwintu butelki, której część źródlanej wody pochłaniasz na jednym sporym łyku, gasząc przy tym Twoje pragnienie. Odrzucając plastik z  płynem na swoje miejsce  i nagle przypominasz sobie wczorajszą sytuację. Spoglądasz w ten sam obszar, w którym wczoraj spoczywał wózek inwalidzki. Siedząca na nim brunetka kogoś Ci przypomniała. Miałeś wrażenie, że gdzieś ją już widziałeś. Chciałeś się upewnić, podejść do niej, zapytać, ale ona o dziwo odczytała Twoje intencje i zdążyła opuścić obiekt.

-Ziemia do Fornala!-słyszysz głos przyjaciela, który macha Ci ręką przed oczami.-Stary! Wróć do Radomia! A mówiłem nie oglądaj wczoraj w nocy pornoli...

-Jestem w Radomiu i nie oglądałem żadnych pornoli, Ty chory pojebie!-uderzasz go z pięści w ramie, patrząc na niego z politowaniem.

-Tłumacz się, tłumacz...-kiwa głową Filip.-Coś Ty taki nieobecny?-unosi pytająco brew, okręcając na palcu Mikasę.

-Nie muszę oglądać roznegliżowanych pań w internecie, gdyż sam mogę taką rozebrać i spędzić z nią namiętną noc jak tylko zechcę. -posyłasz Michałowi szeroki uśmiech.-Nie mam z tym problemu jak Ty, Bicek.

-Ej, stary to, że masz ładną mordę dla połowy kobiet w Polsce to nie znaczy, że możesz jeździć po starszych kolegach, okay?!-wypowiada roześmiany.-Nie wymiguj się o odpowiedzi. Dlaczego tak odpłynąłeś przed chwilą?-drąży temat brunet.

-Nie wiem jak Ty, ale ja mam twarz i mniej niż połowa.-unosisz kąciki ust.-Wczoraj wymieniłem się wzrokiem z pewną dziewczyną i jakoś nie daje mi ta myśl spokoju. Czuję się jakbym gdzieś ją już widział. Jakbym skądś ją znał, ale nie mam pojęcia skąd.-wyjaśniasz sytuację 23-latkowi.

Przyjmujący kiwa jedynie głową i podsuwa Ci sugestię, że być może to jakaś fanka, która często przychodzi na wasze mecze i dlatego ją zapamiętałeś. Spoglądasz na niego z niedowierzaniem i kręcisz przecząco głową, gdyż zauważyłeś ją w MOSiR po raz pierwszy. Musisz przyznać, że miała naprawdę ładną barwę tęczówek. Po mimo dzielącego was dystansu świetnie ją dostrzegłeś. Musisz ją odnaleźć i upewnić się skąd ją pamiętasz inaczej to nie da Ci spokoju. Z takim celem powracasz na płytę boiska i włączasz się do gry, broniąc wpadającą właśnie w połowę boiska Twojej drużyny piłkę.

❋❋❋

Zatrzaskujesz za sobą drzwi czarnego Volvo i z reklamówka w dłoni wchodzisz do jednego z Twoich ulubionych supermarketów. Zgarniasz wózek i sprawnie przemierzasz kolejne regały sklepu, wrzucając do niego wszystkie potrzebne Ci produkty. Zatrzymujesz się przy dziale z środkami do higieny osobistej i przewracasz w dłoniach opakowanie pianki do golenia. Pocierasz brodę, zastanawiając się nad jej kupnem i w końcu kosmetyk ląduje w wózku. Tuż obok niego chwilę później znajduje się także żel pod prysznic, którego zapach zdecydowanie przypadł Ci do gustu. Podążasz wzdłuż pułki z alkoholami i nagle dostrzegasz przed sobą wysoką blondynkę przyodzianą w pudrowo różowy płacz. Momentalnie przypominasz sobie okoliczności, w których widziałeś ja po raz pierwszy i dochodzisz do wniosku, że to towarzyszka tajemniczej brunetki z hali. Uśmiechasz się pod nosem, kiedy dostrzegasz jak próbuję ona sięgnąć po jedno z win znajdujących się na najwyższej półce. Podrywacze się z miejsca i bez problemu chwytasz butelkę trunku, wręczając ją kobiecie.

-Dziękuję bardzo.-wypowiada w Twoimi kierunku z nieśmiałym uśmiechem.-Chwila, chwila...Czy Ty to nie przypadkiem...?-marszczy brwi przyglądając Ci się uważnie, ale Ty przerywasz jej w pół pytania.

-Tomek Fornal? W rzeczy samej.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem.-Przepraszam, ale czy Ty nie byłaś wczoraj na meczu z koleżanką poruszającą się na wózku?-pytasz niepewnie, obserwując twarz dziewczyny.

-Owszem.-kiwa głową.-A czemu pytasz? Coś się stało?-zauważasz jej zaniepokojony wzrok.

-Nie, nie, tylko chciałem jej podziękować za przybycie.-mrugasz z nikłym uśmiechem.-To miłe, że po mimo utrudnień zjawiła się na meczu. A po za tym mam wrażenie, że skądś się znamy.

-To chyba nie jest dobry pomysł.-krzywi się lekko.

-Dlaczego?-wypalasz zdziwiony.

-Laura nie przepada za siatkówką. Poszła tam dlatego, że ją poprosiłam.

***
Pociągasz opuszkami palców po strunie jasnej, drewnianej gitary i czujesz ukojenie zalewające po brzegi Twoje drobne ciało. Uwielbiasz przelewać swoje uczucia w ten sposób. Otula Cię wtedy niesamowita lekkość i oczyszczenie umysłu, jednak nie trwa to długo. Pozwalasz się unieść swoim powiekom i sięgasz po błękitny zeszyt z twardą okładką. Zapisujesz w nim linijkę tekstu piosenki, który błądzi po zakamarkach Twojego umysłu. Do Twoich uszu dociera trzask drzwi. Wzdrygasz się delikatnie i zwracasz głowę w kierunku wejścia z Twojego pokoju, aby po przez szparę dostrzec osobę, która właśnie wkroczyła do mieszkania dzielonego z przyjaciółką. Nie musisz jednak dokładać wszelkich starań, aby zaspokoić swoją ciekawość, gdyż w progu Twojego lokum pojawia się blondynka.

-Laura, masz gościa.-oświadcza Ci z nikłym uśmiechem.

Kiedy masz już zapytać kim jest przybysz, za jej pleców wyłania się wysoka sylwetka bruneta.Znajoma Ci sylwetka. Zamierasz. Zastygasz niczym marmur. Cholera. To on.

~*~
Witam, to znowu ja :D Tym razem przybywam do was z 1 rozdziałem tej historii ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nadal tu pozostaniecie :3 Proszę Was bardzo o opinię, bo coraz częściej myślę o rzuceniu pisania, po mimo, że sprawia mi frajdę i przyjemność, bo brakuje odzewu z waszej strony. Ilość komentarzy jest znikoma, a statystyki poniżej satysfakcjonującego mnie wyniku :( Uwierzcie mi, ale przyjemniej się piszę jak wie się, że ma się dla kogo :3 Całuję i do zobaczenia :* ( mam nadzieję, że za tydzień )  



czwartek, 12 października 2017

Prolog


Nie wiem czy zbyt pasuje tu ta piosenka, ale jej słuchałam, gdy pisałam ten prolog, by dobrze wpasować się w smutny nastrój >>Logic-Inception<<

Tępo wpatrujesz się w szybę ozdobioną licznymi kropelkami deszczu, który zaatakował Radom jakieś 15 minut temu. Uwielbiasz obserwować to zjawisko atmosferyczne. Dzisiejsza pogoda zdecydowanie odzwierciedla Twoje nastawienie do życia. Niezmienne od blisko trzech miesięcy. Dziś dokładnie wybija rocznica tego pieprzonego dnia, w którym runęło wszystko, całe Twoje życie. Odebrano Ci najważniejszą osobę, straciłaś także sprawność nad swoim ciałem, a co za tym idzie chęci do życia. Już kilka razy próbowałaś przecież zakończyć swoje zmagania na tym świecie. Zawsze jednak ktoś pojawiał się w odpowiednim momencie i ratował Twoją dupę. 21 lipca 2017. Ta data już zawsze pozostanie w Twej pamięci. Dziś mija od niej dokładnie trzy miesiące. Ty śmiejąca się głośno do siedzącego przed Tobą blondyna, na którego głowie spoczywał kask i w którego dłoniach trzymana była kierownica pojazdu, jakim mknęliście po radomskich ulicach. Szczęśliwa jak nigdy. Uwielbiałaś przejażdżki z Damianem. Kochałaś adrenalinę, kiedy trwałaś wtulona w jego plecy, przemierzając wraz z nim kolejne kilometry. Za każdym spojrzeniem w lusterko dostrzegałaś jego szeroki, piękny uśmiech. On również był wypełniony euforią, kiedy tak właśnie spędzaliście razem czas. Żadno z was nie miało pojęcia, że to miała być wasza ostatnia, ekscytująca przejażdżka. Twoje ciemne oczy momentalnie się szklą, a po prawym policzku spływa pojedyncza, słona łza, pociągając za sobą kolejne. Ciągle masz przed oczami moment uderzenia. Ten cholerny pisk rozbrzmiewający w Twoich uszach wydobywający się z Twojego własnego gardła, kiedy samochód miażdży motocykl należący do Darwińskiego. Nadal czujesz posmak gorzkich łez, których morze zalało Cię w tym dramatycznym momencie. Twój narzeczony zginął na miejscu. Ty przeżyłaś ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Szkoda tylko, że z pamięci wciąż nie mogłaś wymazać widoku jego zmasakrowanego ciała, z którego w sporej ilości sączyła się szkarłatna ciecz. Roztrzęsiona obserwowałaś jak ratownicy chowają Twojego ukochanego czarnej foli, zasuwając ją szczelnie. Próbowałaś się wyrwać z silnego uścisku policjantów, ale Ci się nie udało. Później pamiętasz już tylko jasność, białe ściany i brak czucia w nogach. Trwałe uszkodzenie kręgosłupa lędźwiowego. Ta diagnoza skazała Cię na kalectwo. Ocierasz wierzchem dłoni ściekającą po policzkach ciecz i odwracasz się w kierunku drzwi, w których pojawia się wysoka sylwetka blondynki. 

-Laura, kolacja już gotowa.-informuje Cię swoim ciepłym głosem.

-Nie mam potrzeby nic jeść.-odpierasz szorstko, starając się zatrzymać płakanie.

Pociągasz nosem, a Twoja przyjaciółka momentalnie zjawia się przy Twoim boku i zamyka Cię w swoich ramionach. Czujesz jej brzoskwiniową, słodką perfumę. Odpychasz ją, ale po chwili poddajesz się i wtulasz w jej białą bluzkę, plamiąc ją łzami. Drżysz. Ona głaszcze Cię po plecach i muska ustami Twoje czoło. 

-Rocznica?-pyta niepewnie, patrząc na Twoją smutną twarz.

Kiwasz jedynie głową i podejmujesz ponowną próbę powstrzymania targających Tobą uczuć. Tym razem okazuje się zwycięska. Po naleganiach Amelii zjawiasz się przy jej boku na dole i konsumujesz jedną z kanapek przygotowaną przez 21-latkę. Po chwili sięgasz jeszcze po jedną i zamierzasz wrócić do swojego pokoju, ale zatrzymuje Cię wołanie Twojej współlokatorki. 

-Chcesz pojechać na jego grób?-wypowiada łagodnie.

-Nie, zbyt dużo mnie kosztuje przeżywanie tego tutaj, a co dopiero tam.-mrugasz, pchając dwa kółka wózka. 

-Może chciałabyś wybrać się ze mną na mecz siatkówki? Wiem, że się nią nie interesujesz, ale nie chce, abyś była w taki dzień sama.-spogląda na Ciebie troskliwie zielonymi oczami.

-Boisz się, że znowu spróbuję? Wybacz, ale dla mnie się wszystko skończyło!-krzyczysz zirytowana. 

*** 
Niechętnie jednak ostatecznie zgadzasz się towarzyszyć Wasilewskiej na meczu miejscowej, męskiej, siatkarskiej drużyny. Znudzona obserwujesz grę toczącą się na boisku, co jakiś czas zerkając na rozanieloną przyjaciółkę, która rozemocjonowana przeżywa każdą akcję spotkania. Wywracasz tylko oczami i ponownie umiejscawiasz wzrok w placu rywalizacji dwóch drużyn. Dochodzisz do wniosku, że siatkówka nie jest całkiem taka nudna. Wolisz jednak ją od piłki nożnej, która doprowadza Cię do szewskiej pasji. Nie rozumiesz ludzi, którzy ją podziwiają godzinami przed telewizorami. Mimowolnie klaszczesz w dłonie, kiedy zespół z Radomia odnosi zwycięstwo w inauguracyjnym secie z ekipą z Bielsko-Białej. Po dłuższej chwili dajesz się nawet ponieść energicznemu dopingowi i uderzasz dłońmi do rytmu, dołączając się do publiczności, która od dawna świetnie się bawi, wpierając przy tym gospodarzy. Amelia nachyla się nad Twoim uchem i dzieli spostrzeżeniami na temat przystojnych zawodników obu ekip. Kiwasz jedynie głową, gdyż nie masz pojęcia z jakim numerami dany chłopak gra i nim spostrzegasz, a z pomocą kumpeli opuszczasz sektor. Omiatasz wzrokiem otoczenie, kiedy Twoja towarzyszka przeprasza Cię i kieruje się w stronę barierek, aby powalczyć z resztą fanów o pamiątkę z meczu w postaci zdjęcia czy autografu. Musisz przyznać, ze obiekt robi na Tobie spore wrażenie. Spoczywasz spokojnie w jednym miejscu, patrząc tępo przed siebie. Po chwili przy Twoim boku ponownie zjawia się blondynka. Gdy odwracasz głowę, aby sprawdzić czy zdobyła jakiś podpis siatkarza natrafiasz na bruneta, który wpatruje się prosto w Ciebie. Wasze spojrzenia się spotykają. Jego błękitne tęczówki przenikliwie badają Cię wzrokiem, a Twoje ciało przeszywa dreszcz. Odkłada butelkę na krzesło i podrywa się z miejsca. Spanikowana rzucasz do Wasilewskiej, aby jak najprędzej opuścić halę. Przyjaciółka pośpiesznie rusza w stronę wyjścia, a Ty oddychasz z ulgą. Miałaś wrażenie, że siatkarz z miejscowej drużyny, jak zdążyłaś zauważyć chce do Ciebie podejść, a Ty od czasu wypadku nie dopuszczasz do choćby krótkiej rozmowy z przedstawicielem płci przeciwnej. Wolałaś nie kusić losu i ewakuować się stamtąd jak najszybciej. Dziwisz się tylko na reakcję Twojego ciała na fakt, że mierzył Cię czujnym wzrokiem. 

~*~
Melancholijny, smutny nastrój na początek, ale musicie się do tego przyzwyczaić bo przez większą część jak nie całą będzie tutaj taki panował, niestety :( Ta historia będzie dramatyczna i dla mnie będzie przede wszystkim czymś nowym, nowym doświadczeniem, gdyż zazwyczaj moje bohaterki były pogodnymi, sympatycznymi dziewczynami. Ta za dużo przeszła by pozytywnie patrzeć na świat :( Mimo wszystko mam nadzieję, że takie klimaty także przypadną Wam do gustu i pozostaniecie tutaj ze mną na dłużej ;) Całuję i do zobaczenia ;* 
PS: Opowiadanie z Kubą i Tośką zdecydowałam się zakończyć na 1 części ;) Przepraszam, ale motywacja i pomysły na nie gdzieś uciekły i to nie miało sensu :(