Uniosłaś powieki, rozciągając się leniwie. Przekrzywiłeś głowę i napotkałaś na drodze swojego wzroku twarz bruneta oparta na ręce. Twój żołądek wykonał salto w momencie dostrzeżenia szerokich rozmiarów, śnieżnobiałego uśmiechu. Poczułaś przeszywający twoje drobne ciało dreszcz, kiedy jego siwo błękitne tęczówki pożerały cię intensywnym, przeszywającym wzrokiem. Mimowolnie kąciki twoich ust powędrowały na wyżyny, dostrzegając w jego oczach połyskujące niczym brokat wesołe ogniki. Nim spostrzegłaś a jego twarz zawisła nad twoją, a jego dłonie spoczęły na twoich zaróżowionych policzkach. Jego ciepły oddech owiewał twoją skórę, powodując gesią skórkę. Nieśmiało i ślamazarnie drasnął twoje usta, a ty rozpłynęłaś się niczym pochłaniana przez ciebie nałogowo Milka Oreo. Jego aksamitne wargi muskały twoje raz po raz, powoli odbierając ci dech w piersiach.
-Śniadanie gotowe!-oświadczyła wtargająca do wnętrza dawnego pokoju siatkarza blondynka.-O jejku przepraszam!-zmieszana przytrzasnęła za sobą drzwi.
Przyjmujący oderwał się od ciebie i zaśmiał się pod nosem, kręcąc z rozbawieniem głową. Musnął przelotnie czubek twojego nosa i wyplątał się z pod śnieżnobiałej kołdry. Z rozchylonymi wargami obserwowałaś jego nagie, umięśnione plecy, kiedy przeglądał wnętrze dębowej szafy i mruczał pod nosem, że nie ma się w co ubrać niczym typowa kobieta. Wydałaś z siebie ściszony chichot i pokiwałaś głową z uznaniem, kiedy naciągnął na siebie szarą bluzkę z logo Nike. Idealnie przylegała ona do jego wysportowanego ciała i ukazywała jego mięśnie. Tytus uśmiechnął się łobuzersko, gdy spostrzegł jak chłonęłaś ciemnymi tęczówkami jego partię brzucha oraz tors. Speszona momentalnie sięgnęłaś po telefon, udając zainteresowaną zawartością tablicy Instagrama, ale doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że znacznie zaczerwienione policzki cię zdradzały. Siatkarz roześmiał się głośno i nachylił nad tobą, układając smukłą dłoń na twoim odkrytym barku. Gęsia skórka momentalnie nawiedziła twoje ciało, a serce dało o sobie znać przyśpieszając znacznie tętno.
-Wiem, że cię kuszę.-wyszeptał seksownie niskim tonem głosu wprost do twojego ucha, zahaczając koniuszkiem języka o jego płatek.
W tym momencie komórka wyślizgnęła ci się z dłoni, a twoim ciałem wstrząsnął dreszcz. Byłaś pewna, że to jemu będzie ciężko, a tymczasem sama ostatkiem sił powstrzymywałaś się przed tym, żebym nie zainicjować jakiegoś gorącego pocałunku i dać się ponieść pożądaniu, pragnieniu. Chciałaś być jednak konsekwentna i trzymać się swojego postanowienia.
-Naturalnie. Jesteś przecież przystojnym i atrakcyjnym mężczyzną.-wypowiedziałaś z delikatnym uśmiechem.-Postanowiłam sobie to po to, aby mieć pewność, że trafiłam na odpowiedniego mężczyznę i sprawdzić czy ze mną tyle wytrzyma.
-Wytrzymam, wytrzymam.-zapewnił cię, splatając wasze dłonie.
Gładził kciukiem zewnętrzną część twojej ręki, co sprawiało ci niezwykłą przyjemność. Uwielbiałaś, kiedy to robił. Może było to i dziwne, ale ten gest niesamowicie cię uspokajał. Posłałaś mu jedynie subtelny uśmiech i skupiłaś się na przeglądzie wiadomości ze świata pracy twojego chłopaka. Zamarłaś. Wsłuchiwałaś się jedynie w jego równomierny oddech i wpatrywałaś z niedowierzaniem w pogrubiony nagłówek jeden ze stron internetowych. Skierowałaś wzrok na twarz zawodnika radomskiego klubu siatkarskiego i dostrzegłaś w jego niebieskich oczach strach oraz troskę. Uderzyłaś go z pięści w lewe ramię i splotłaś ramiona na klatce piersiowej.
-Jak mogłeś mi o tym nic nie powiedzieć?!-warknęłaś zirytowana.
-Ale o co Ci chodzi, Laura?-zmarszczył zdezorientowany brwi.
-O powołanie, matole.-odburknęłaś.
Obserwowałaś jak Fornal drapie się zakłopotany po głowie i nerwowo przeczesuje ciemne, gęste włosy. Ten gest obawiający u niego zdenerwowanie łączył go z jego przyjacielem, Filipem. Nie potrafiłaś się na niego gniewać. Zapiszczałaś uradowana i przylgnęłaś do niego. 20-latek przyciągnął cię do siebie i objął mocno, a ty spoczęłaś na jego udach i wtuliłaś się w niego szczelnie, oplatając dłońmi jego szyję. Czułaś tak wiele rzeczy na raz, a na szczycie tej piramidy uczuć spoczywała duma. Niewyobrażalnie wielka. Twój chłopak dostał szanse zaprezentowania swoich umiejętności na szczeblu międzynarodowym. Po tylu godzinach wysiłku, pracy, treningu został wreszcie doceniony. Czy mogło być coś piękniejszego? Eforia rozpierała cię od środka. Tak bardzo cieszyłaś się jego szczęściem, że miałaś go ochotę udusić. Dałaś upust emocjom. Słona ciecz spłynęła po twoich policzkach w sporej ilości. Kiedy siatkarz wyczuł, że twoje łzy moczą jego ubranie odsunął się i spojrzał na ciebie z nikłym uśmiechem. Głaskał dłonią twoje plecy i starał się ciebie uspokoić. Przepraszałaś go za twoje rozklejenie, ale nie umiałaś zapanować nad targającymi tobą emocjami. Dumą, szczęściem, wzruszeniem, podziwem i wielu innymi.
-To jest takie piękne-gładziłaś dłonią jego policzek.-Spełniło się twoje marzenie.-uśmiechnęłaś się błogo.
-Nasze.-poprawił cię.-Ty też o tym marzyłaś. Słyszałem jak szeptałaś to przez sen niedawno.
-Masz mnie.
W tym momencie komórka wyślizgnęła ci się z dłoni, a twoim ciałem wstrząsnął dreszcz. Byłaś pewna, że to jemu będzie ciężko, a tymczasem sama ostatkiem sił powstrzymywałaś się przed tym, żebym nie zainicjować jakiegoś gorącego pocałunku i dać się ponieść pożądaniu, pragnieniu. Chciałaś być jednak konsekwentna i trzymać się swojego postanowienia.
-Naturalnie. Jesteś przecież przystojnym i atrakcyjnym mężczyzną.-wypowiedziałaś z delikatnym uśmiechem.-Postanowiłam sobie to po to, aby mieć pewność, że trafiłam na odpowiedniego mężczyznę i sprawdzić czy ze mną tyle wytrzyma.
-Wytrzymam, wytrzymam.-zapewnił cię, splatając wasze dłonie.
Gładził kciukiem zewnętrzną część twojej ręki, co sprawiało ci niezwykłą przyjemność. Uwielbiałaś, kiedy to robił. Może było to i dziwne, ale ten gest niesamowicie cię uspokajał. Posłałaś mu jedynie subtelny uśmiech i skupiłaś się na przeglądzie wiadomości ze świata pracy twojego chłopaka. Zamarłaś. Wsłuchiwałaś się jedynie w jego równomierny oddech i wpatrywałaś z niedowierzaniem w pogrubiony nagłówek jeden ze stron internetowych. Skierowałaś wzrok na twarz zawodnika radomskiego klubu siatkarskiego i dostrzegłaś w jego niebieskich oczach strach oraz troskę. Uderzyłaś go z pięści w lewe ramię i splotłaś ramiona na klatce piersiowej.
-Jak mogłeś mi o tym nic nie powiedzieć?!-warknęłaś zirytowana.
-Ale o co Ci chodzi, Laura?-zmarszczył zdezorientowany brwi.
-O powołanie, matole.-odburknęłaś.
Obserwowałaś jak Fornal drapie się zakłopotany po głowie i nerwowo przeczesuje ciemne, gęste włosy. Ten gest obawiający u niego zdenerwowanie łączył go z jego przyjacielem, Filipem. Nie potrafiłaś się na niego gniewać. Zapiszczałaś uradowana i przylgnęłaś do niego. 20-latek przyciągnął cię do siebie i objął mocno, a ty spoczęłaś na jego udach i wtuliłaś się w niego szczelnie, oplatając dłońmi jego szyję. Czułaś tak wiele rzeczy na raz, a na szczycie tej piramidy uczuć spoczywała duma. Niewyobrażalnie wielka. Twój chłopak dostał szanse zaprezentowania swoich umiejętności na szczeblu międzynarodowym. Po tylu godzinach wysiłku, pracy, treningu został wreszcie doceniony. Czy mogło być coś piękniejszego? Eforia rozpierała cię od środka. Tak bardzo cieszyłaś się jego szczęściem, że miałaś go ochotę udusić. Dałaś upust emocjom. Słona ciecz spłynęła po twoich policzkach w sporej ilości. Kiedy siatkarz wyczuł, że twoje łzy moczą jego ubranie odsunął się i spojrzał na ciebie z nikłym uśmiechem. Głaskał dłonią twoje plecy i starał się ciebie uspokoić. Przepraszałaś go za twoje rozklejenie, ale nie umiałaś zapanować nad targającymi tobą emocjami. Dumą, szczęściem, wzruszeniem, podziwem i wielu innymi.
-To jest takie piękne-gładziłaś dłonią jego policzek.-Spełniło się twoje marzenie.-uśmiechnęłaś się błogo.
-Nasze.-poprawił cię.-Ty też o tym marzyłaś. Słyszałem jak szeptałaś to przez sen niedawno.
-Masz mnie.
***
Pokonywałaś właśnie drogę dzielącą cię od pokoju przyjmującego, kiedy nagle do twoich uszu dobiegła rozmowa państwa Fornal. Przemieszczałabyś się dalej gdyby nie pewno zdanie, które cię zaintrygowało i padło z ust pani Doroty z niesamowitą wściekłością:
-Ale Marek! Ona nie może z nim być!
Byłaś zaskoczona słowami kobiety. Wydawała ci się trochę zdystansowana do twojej osoby, ale twierdziłaś, że to normalne w okolicznościach twojej pierwszej wizyty w rodzinnym domu 20-latka. Obawiałaś się, że mogła cię nie polubić, ale jej zachowanie względem ciebie było odpowiednie i nie wywoływało u ciebie żadnych podejrzeń. Wychyliłaś się delikatnie i ujrzałaś podchodzącego do blondynki mężczyznę, którego dłonie spoczęły na jej barkach w celu uspokojenia.
-A ty nie możesz za niego decydować, skarbie.-wypowiedział spokojnie ojciec siatkarza.
-Nie pozwolę mu na zrujnowanie sobie życia. Jestem przeciwna temu związkowi. Ona jest niepełnosprawna i zapewne wykorzystuje go finansowo, a on zaślepiony tego nie widzi. Nie będę miała takiej wywłoki za synową. Nie ma mowy.-jej głos kipiał niesamowitym stężeniem jadu i nienawiści.
-Dorota, do cholery! Uspokój się!-potrząsł nią pan Marek.- Tomek to dorosły i inteligentny facet. Twój syn wie co robi.
Przymknęłaś powieki, aby uchronić się przed niekontrolowanym wybuchem płaczu. Zacisnęłaś zęby i pośpiesznie zmierzałaś do sypialni Mistrza Świata Juniorów. Wraz z zatrzaśnięciem dębowych drzwi twoje emocje znalazły ujście. Słona ciecz wydostała się z pod oczodołów i zdobiła twoje policzki wraz ze strugami tuszu do rzęs. Drżałaś, łkając cicho. Słowa rodzicielki twojego chłopaka przebiły twoje serce niczym sztylet. Zabolało. Cholernie zabolało. Ponownie zostałaś zraniona. Gdy wreszcie odzyskałaś równowagę w swoim beznadziejnym życiu, los ponownie rzucał ci kłody pod nogi. Nie mogłaś uwierzyć w to co padło z ust nauczycielki WF'u w krakowskim liceum. Jakim cudem mogła tak o tobie mówić w ogóle cię nie znając? Jak mogła kipieć taką nienawiścią względem twojej osoby? Nie miałaś pojęcia jak brzmiały odpowiedzi na następujące pytania, ale jednego byłaś pewna. Chciałaś jak najszybciej opuścić dawną stolicę Polski.
-Am..-wypowiedziałaś drżącym głosem do telefonu, gdy blondynka zaakceptowała połączenie.-Przyjedź po mnie, proszę.-w twoim głosie dało się wyczuć błaganie.
-Laura, słońce moje. Ty płaczesz?-zapytała z troską twoja współlokatorka.
-Nieważne. Po prostu przyjedź tu jak najszybciej.-wyszeptałaś i zakończyłaś połączenie.
Wystukałaś adres twojego położenia i dostarczyłaś go SMS'em do Wasilewskiej. Wolałaś wykorzystać nieobecność Fornala i wymsknąć się z jego rodzinnego domu jak najszybciej. Obawiałaś się jednak, że nie lada moment powróci ze sklepu, do którego wysłała go pani domu.
Gdy dostrzegłaś samochód przyjaciółki pod budynkiem odetchnęłaś z ulgą. Zasłoniłaś okno i powędrowałaś w kierunku salonu, gdzie już zjawiła się blondynka. Matka siatkarza zmierzyła ją zdezorientowanym wzrokiem, ale dziewczyna szybko wymknęła z niezręcznej sytuacji i powędrowała wraz z tobą do kącika siatkarza. Podałaś jej walizkę i obie skierowałyście się w stronę wyjścia z domu. Pani Dorocie kazałaś przeprosić bruneta oraz przekazać list schowany w kremowej kopercie. Wypuściłaś powietrze ze świstem, kiedy znalazłaś się we wnętrzu auta Amelii.
-A teraz opowiadaj co się stało.-mruknęła z wzrokiem wbitym w rozciągający się przed wami asfalt.
-Ale Marek! Ona nie może z nim być!
Byłaś zaskoczona słowami kobiety. Wydawała ci się trochę zdystansowana do twojej osoby, ale twierdziłaś, że to normalne w okolicznościach twojej pierwszej wizyty w rodzinnym domu 20-latka. Obawiałaś się, że mogła cię nie polubić, ale jej zachowanie względem ciebie było odpowiednie i nie wywoływało u ciebie żadnych podejrzeń. Wychyliłaś się delikatnie i ujrzałaś podchodzącego do blondynki mężczyznę, którego dłonie spoczęły na jej barkach w celu uspokojenia.
-A ty nie możesz za niego decydować, skarbie.-wypowiedział spokojnie ojciec siatkarza.
-Nie pozwolę mu na zrujnowanie sobie życia. Jestem przeciwna temu związkowi. Ona jest niepełnosprawna i zapewne wykorzystuje go finansowo, a on zaślepiony tego nie widzi. Nie będę miała takiej wywłoki za synową. Nie ma mowy.-jej głos kipiał niesamowitym stężeniem jadu i nienawiści.
-Dorota, do cholery! Uspokój się!-potrząsł nią pan Marek.- Tomek to dorosły i inteligentny facet. Twój syn wie co robi.
Przymknęłaś powieki, aby uchronić się przed niekontrolowanym wybuchem płaczu. Zacisnęłaś zęby i pośpiesznie zmierzałaś do sypialni Mistrza Świata Juniorów. Wraz z zatrzaśnięciem dębowych drzwi twoje emocje znalazły ujście. Słona ciecz wydostała się z pod oczodołów i zdobiła twoje policzki wraz ze strugami tuszu do rzęs. Drżałaś, łkając cicho. Słowa rodzicielki twojego chłopaka przebiły twoje serce niczym sztylet. Zabolało. Cholernie zabolało. Ponownie zostałaś zraniona. Gdy wreszcie odzyskałaś równowagę w swoim beznadziejnym życiu, los ponownie rzucał ci kłody pod nogi. Nie mogłaś uwierzyć w to co padło z ust nauczycielki WF'u w krakowskim liceum. Jakim cudem mogła tak o tobie mówić w ogóle cię nie znając? Jak mogła kipieć taką nienawiścią względem twojej osoby? Nie miałaś pojęcia jak brzmiały odpowiedzi na następujące pytania, ale jednego byłaś pewna. Chciałaś jak najszybciej opuścić dawną stolicę Polski.
-Am..-wypowiedziałaś drżącym głosem do telefonu, gdy blondynka zaakceptowała połączenie.-Przyjedź po mnie, proszę.-w twoim głosie dało się wyczuć błaganie.
-Laura, słońce moje. Ty płaczesz?-zapytała z troską twoja współlokatorka.
-Nieważne. Po prostu przyjedź tu jak najszybciej.-wyszeptałaś i zakończyłaś połączenie.
Wystukałaś adres twojego położenia i dostarczyłaś go SMS'em do Wasilewskiej. Wolałaś wykorzystać nieobecność Fornala i wymsknąć się z jego rodzinnego domu jak najszybciej. Obawiałaś się jednak, że nie lada moment powróci ze sklepu, do którego wysłała go pani domu.
Gdy dostrzegłaś samochód przyjaciółki pod budynkiem odetchnęłaś z ulgą. Zasłoniłaś okno i powędrowałaś w kierunku salonu, gdzie już zjawiła się blondynka. Matka siatkarza zmierzyła ją zdezorientowanym wzrokiem, ale dziewczyna szybko wymknęła z niezręcznej sytuacji i powędrowała wraz z tobą do kącika siatkarza. Podałaś jej walizkę i obie skierowałyście się w stronę wyjścia z domu. Pani Dorocie kazałaś przeprosić bruneta oraz przekazać list schowany w kremowej kopercie. Wypuściłaś powietrze ze świstem, kiedy znalazłaś się we wnętrzu auta Amelii.
-A teraz opowiadaj co się stało.-mruknęła z wzrokiem wbitym w rozciągający się przed wami asfalt.
***
Wkroczyłeś do wnętrza domu, nucąc pod nosem jedną z ulubionych piosenek i ułożyłeś siatki z zakupami na kuchennym stole. Mina rodzicielki popijającej cytrynową herbatę nieco cię zaniepokoiła. Uniosłeś pytająco brew, spoglądając na nią z wyczekiwaniem, a wtedy blondynka podarowała ci kremową kopertę z widniejącym na niej napisem w postaci twojego imienia. Zdezorientowany zmarszczyłeś brwi, ale opadłeś na miejsce naprzeciwko kobiety przy kuchennym stole i omiatałeś wzrokiem zdania zapisane starannym pismem należącym do brunetki. Z każdym przeczytanym słowem wzmagała się w tobie złość. Gdy skumulowała się jej wystarczająca ilość poderwałeś się z krzesła i stanąłeś naprzeciwko matki, podpierając się dłońmi o nawierzchnię stołu.
-Zadowolona jesteś z siebie?-wysyczałeś w jej kierunku przez zaciśnięte zęby.
-Tomek, ale o czym ty mówisz?-spojrzała na ciebie pytająco.
-To z twojej winy Laura wróciła do Radomia.-odparłeś oskarżycielsko.-Jak mogłaś mi to zrobić?!
-Ale ja nic jej nie mówiłam.
-Jej nie, ale ojcu tak. Wyobraź sobie, że ona wszystko słyszała.
-Nie musiała podsłuchiwać smarkula. Ja jestem u siebie.-usprawiedliwiała się rodzicielka.
-Nie wierzę!-parsknąłeś.-Ty nie widzisz błędu u siebie, tylko szukasz go u niej? Mamo! Nie znasz jej, a ubliżyłaś jej do jakiś wywłok i nie wiadomo czego!
-Ale Tomek...
-Dziękuję, mamo.-wysyczałeś.-Właśnie straciłaś syna.-prychnąłeś.
Pośpiesznie narzuciłeś na siebie kurtkę i zgarniając nierozpakowane jeszcze doszczętnie rzeczy popędziłeś do czarnego Volvo. Musiałeś to ratować. Na Laurze Grabowskiej w tej chwili zależało ci bardziej niż na obecnej w twoim życiu od kilku lat siatkówce. Z piskiem opon opuściłeś parking przed domem i obrałeś cel na jedno z mieszkań mieszczących się w jednej z radomskich ulic. Miałeś nadzieję, że będzie cię miała jeszcze ochotę oglądać. Nie mogłeś jej stracić. Za dużo szczęścia ci dostarczała. Za sporą ilością miłości cię obdarzała. Za świetnie się z tobą dogadywała. Za mało czasu z tobą spędziła i za wiele miała ci jeszcze do powiedzenia.