poniedziałek, 15 stycznia 2018

Dziesięć

Zamglonym wzrokiem wpatrywałaś się w dębowe drzwi, za którymi zniknęła sylwetka przyjmującego i drżałaś delikatnie, łkając cicho.  Słone  łzy spływające po twoich bladych policzkach pociągały za sobą strugi tuszu do rzęs. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałaś co o tym myśleć. Fornal przez kilka ostatnich miesięcy stał ci się naprawdę bliski, ale czy zasługiwał na miano twojego chłopaka? Swoim pojawieniem się w progu twojego mieszkania nie jednokrotnie wywoływał uśmiech pojawiający się na twoich ustach czy wnosił ze sobą dobry, pogodny nastrój. Uwielbiałaś wtulać się w jego silne ramiona czy układać głowę na jego obojczyku, wyżalając mu się o okropieństwach jakimi uraczyło cię życie. Mimo to nadal nie zaufałaś mu wystarczająco. Nadal nie miał pojęcia co drastycznego wydarzyło się w twoim dwudziestodwuletnim życiu, dokonując w tobie tak przełomowej zmiany. Po mimo waszych wspaniałych kontaktów do dnia dzisiejszego on nadal nie znał powodu twojego chłodu w stosunku do mężczyzn. Jego dzisiejsze, a właściwie już wczorajsze słowa, bo wskazówka zegara wskazywała już na sporo po 2 w nocy, sprawiły, że lód otulający twoje zbyt kruche serce, chroniące je przed bolesnymi ciosami,  pękł i odsłonił jego prawdziwe oblicze. Oblicze tragiczne wciąż kochające Damiana. Runięcie tego lodu wywołało ponownie migawki tych tragicznych wydarzeń. Czułaś jak powoli się rozpadasz. Tęskniłaś za Darwińskim, ale  obecność Fornala skutecznie to zagłuszała, do dzisiaj. Nie chciałaś zranić siatkarza radomskiego klubu, ale właśnie to uczyniłaś. Zbyt skupiłaś się na sobie i tym oto sposobem dostarczyłaś mu niesamowitej ilości cierpienia. Miałaś wyrzuty sumienia, nie pozwalając mu dojść do słowa. Pytanie tylko czy chciałaś też to wszystko usłyszeć? Obawiałaś się, że to będzie dla ciebie ciosem. Brunet stał się dla ciebie niczym brat i nie chciałaś dawać mu fałszywej nadziei. Prawdę mówiąc nie wiedziałaś co tak naprawdę do niego czułaś. Jednego natomiast byłaś pewna. Skrzywdziłaś go. Potwornie go zraniłaś, nie pozwalając mu się nawet wytłumaczyć. Nienawidziłaś siebie za to, a to przecież on wprowadził promienie słońca do twojego życia. Ukazał ci jak piękne może być życie, po mimo, że spoczywałaś na wózku. Dawał ci pozytywnego kopa, światełko, abyś nie poddawała się i sumiennie wykonywała polecenia rehabilitantki. Mogłaś spokojnie stwierdzić, że w najbliższej przyszłości stanie się znakomitym zawodnikiem i reprezentantem Polski z orzełkiem na piersi podbijającym siatkarskie parkiety. Nigdy nie miał chwil utraty determinacji. Może i nie raz w siebie nie wierzył, ale nigdy się nie poddawał. Podziwiałaś go za to.  Twoje rozmyślenia przerwało pojawienie się wysokiej blondynki we wnętrzu mieszkania. Usłyszałaś jej cichy chichot oraz czyjeś kroki. Pośpiesznie otarłaś policzki zewnętrzną częścią dłoni, jednak Amelia przekraczająca właśnie salon doskonale spostrzegła ślady płaczu widniejące na twojej twarzy. 

-Nie! Nie! Nie!-kręciła głową niczym w transie.-Powiedz, że tego nie zrobiłaś! Powiedz, że nie spławiłaś chłopaka, który kochał Cię bardziej niż Mikasę, będącą w jego życiu od najmłodszych lat! Powiedz do cholery, że tego nie zrobiłaś!-wykrzykiwała w twoim kierunku z widniejącą w jej czarnych jak węgiel oczach nadzieją.

-Zrobiłam.-wychlipałaś cicho, spuszczając wzrok.

Później dotarł  do ciebie tylko jej szept oraz domknięcie drzwi. Nawet nie dostrzegłaś, kiedy jej ramiona otuliły cię szczelnie, a usta w troskliwym geście subtelnie musnęły czoło. Płakałaś w zdobiącą jej szczupłe ciało czarną sukienkę, wypełniając materiał kreacji wilgocią, co ani trochę nie przeszkadzało twojej współlokatorce. Wiedziałaś jednak, że czeka cię z nią długa, szczera rozmowa. Nie wiedziałaś jednak, że nadejdzie ona szybciej niż się spodziewałaś.

-Dlaczego to zrobiłaś?-spojrzała na ciebie z poważnym wyrazem twarzy.

-Am, ja... Ja nie wiem co ja do niego czuję.-podniosłaś wzrok i skrzywiłaś się lekko. 

-Za to ja wiem. Kochasz go, Laura.-złapała twoją dłoń i uśmiechnęła się łagodnie.-Dlaczego nie chcesz tego do siebie dopuścić? 

-Nie, to nie prawda. Nie mogę go kochać. Ja nadal żyję miłością do Damiana.

-Ale Damiana już nie ma. Jest Tomek, ale za chwilę i jego może nie być.

-Ty nic nie rozumiesz...

-Nie! To Ty nic nie rozumiesz!-wykrzyczała stanowczo.-Ten chłopak patrzy na ciebie jak na cały swój świat. Widzę te iskierki radości w jego oczach jak na ciebie parzy, jak cieszy się, kiedy przekracza próg naszego mieszkania i zabiera cię na kolejny spacer. Nie masz pojęcia jak Bicek narzeka na godzinne opowieści Tomka o tobie. On cię kocha. Chce, żebyś go wspierała, żebyś była częścią jego życia, ale ty tego nie rozumiesz. Potrafiłaś go tak po prostu spławić. Spławiłaś faceta, który kochał cię bardziej niż siatkówkę! -wydusiła z siebie na jednym wdechu.

***
Wędrowałeś po krainie Morfeusza do czasu, aż ze snu nie wyrwało cię silne szarpniecie twojego ramienia. Mruknąłeś coś niezrozumiałego pod nosem i przewróciłeś się na drugi bok, próbując ponownie zasnąć. Do twoich uszu dotarła wiązanka siarczystych przekleństw wypowiedzianych przez doskonale znajomy głos. Uśmiechnąłeś się pod nosem i tym razem poczułeś solidne uderzenie wymierzone w twój policzek. Momentalnie uniosłeś powieki ku górze i zdezorientowany zmarszczyłeś brwi, podnosząc wzrok na bruneta, który pochylał się nad twoją twarzą

-Bicek, kurwa! Co ty do cholery wyprawiasz?!-oburzyłeś się, masując obolałą skórę wewnętrzną częścią dłoni. 

-Czy ty wiesz zjebie która jest godzina?!  4 rano! A ty nie dawałeś żadnego znaku życia! Mieliśmy pojechać do mnie, do Rzeszowa! -wydzierał się zirytowany atakujący. 

-Wybacz mi przyjacielu, ale nie byłem w stanie.-przeniosłeś ciężar ciała na łokcie i podniosłeś się do pozycji siedzącej, znacznie się chwiejąc.

Michał pokręcił jedynie głową i pomógł ci utrzymać równowagę, opadając na miejsce obok. Omiótł wzrokiem otoczenie i dopiero wtedy dostrzegł  zbiorowisko butelek,  które kilka godzin temu po same brzegi wypełnione były trunkiem chmielowym. Splótł ramiona na klatce piersiowej i natychmiast oczekiwał od ciebie wytłumaczeń. Westchnąłeś głośno i sięgnąłeś po spoczywającą na szklanym stoliku fotografię, opuszkiem palca wskazują na widniejącą na nim postać brunetki.

-To jej wina.-wychrypiałeś.

Później pamiętałeś już tylko ułożoną na ramieniu przyjaciela głowę i potok słów padający z twoich miękkich ust, którego nic w stanie nie było zatrzymać. 23-latek nieco na ciebie nawrzeszczał, ale także ze zrozumieniem przytakiwał głową oraz klepał po ramieniu, motywując do niepoddawania się.

-Gdybyś wtedy się poddał nie osiągnąłbyś tego wszystkiego.-wskazał dłonią na liczne trofea spoczywające na ciemno brązowej komodzie.

***
Upłynęło  sto sześćdziesiąt osiem godzin. Minęło siedem dni. Tyle oddalało cie od tego pamiętnego Sylwestra. Relacje łączące cię z siatkarzem uległy całkowitemu zaniknięciu. Fornal nie nawiązywał z tobą prób kontaktu. Ty także uważałaś, że będzie to nie na miejscu. Szczerze? Zaczynało ci brakować jego intensywnych perfum, które zafundowałaś mu pod choinkę i które na co dzień otulały przyjemnie twoje nozdrza. Tęskniłaś także  za jego przerażających rozmiarów uroczym uśmiechem. Spojrzenie siwo błękitnych tęczówek nie było już utkwione w twojej twarzy, a silne ramiona nie zamykały cię już jak co wieczoru. Jego ciepły oddech nie owiewał już twoich policzków czy szyi, wywołując lekkie dreszcze. Tym rzeczom można przypisać było definicję detali, ale to one sprawiały, że twój dzień stawał się lepszy, przyjemniejszy. Po prostu wyjątkowy. Po mimo chłodu jaki panował pomiędzy waszą dwójką odnalazłaś w wyszukiwarce internetowej stronę relacji radiowej z meczu radomskiej drużyny i wygodnie ułożyłaś się na łóżku, opuszczając powieki. Ze skupieniem oraz zainteresowaniem przysłuchiwałaś się słowom komentatora, oczekując pojawienia się na boisku twojego, może byłego już, przyjaciela. Otrzymał taką szansę w końcówce pierwszej partii meczu, co skwitowałaś lekkim uśmiechem. Z czasem jednak stwierdziłaś, że nie rozgrywał on jednego z lepszych meczy w swojej karierze. Wprost przeciwnie szło mu fatalnie. W pewnym monecie zamarzłaś. Momentalnie otworzyłaś oczy i zastygłaś w pozycji siedzącej, wsłuchując się w drżący głos mężczyzny udzielającego relacji na klubowej stacji radiowej:

-Proszę państwa! Stało się coś niebywałego! Coś niemożliwego! Zawodnik z numerem dziewiętnaście, Tomasz Fornal, upadł na parkiet! Nie jest to spowodowane kontuzją! On po prostu zemdlał! 

Poczułaś jakby twoje kołaczące serce nagle przestało bić, jakby zatrzymało się  w miejscu. Słona ciecz zaczęła wyznaczać szlag na twoich bladych policzkach, pociągając za sobą strugi tuszu do rzęs. Po mimo, że od kilku dni nie utrzymywałaś z przyjmującym żadnego kontaktu nadal ci na nim cholernie zależało. Nadal był dla ciebie kimś ważnym. 

-Amelia! -wydarłaś się na całe gardło.

Blondynka przerażona przystanęła w progu twojego pokoju, dostrzegając w jakim stanie się znajdujesz i powoli podeszła w kierunku łóżka. Przysiadła na jego skrawku i ujęła twoją twarz w dłonie, spoglądając ci głęboko w oczy.

-Co się stało, kochanie?

-Tomek...Tomek...On zemdlał.-wychlipałaś, dławiąc się łzami.-Zadzwoń do kogoś! Muszę wiedzieć co się z nim dzieje! Proszę!-wyłaś błagalnie.

~*~
Przybywam  ;3 Może i z lekkim opóźnieniem, bowiem mamy już poniedziałek, ale jestem :D Wybaczcie mi ostatnie wydarzenia tutaj, ale takie też muszą wystąpić ;) Tomek zemdlał. Jak myślicie jaka jest tego przyczyna? Laura chyba powoli dostrzega stratę siatkarza. Jak to się dalej potoczy? Zobaczymy niebawem :D Całuję i do zobaczenia ;*  

10 komentarzy:

  1. Kiedyś doprowadzisz mnie do zawału tymi zakończeniami ���� czekam na następny (oby szybko) i pozdrawiam ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Breaking news: TOMASZ FORNAL JEST W CIĄŻY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze z Bickiem?��

      Usuń
    2. Takie są plotki.

      Usuń
    3. hahahhah XD Kocham was :D <3

      Usuń
    4. My ciebie też XD a może ktoś pociągnie ten wątek XD

      Usuń
  3. no ja będę, ale to za długą chwilę XD a ty kiedy przyjmiesz zaproszenie na nasze wino?

    OdpowiedzUsuń