Tydzień później
Z nikłym uśmiechem na twarzy zagościłaś we wnętrzu gabinetu, spoglądając na zegar zdobiący ścianę na przeciwko ciebie. Za równe trzy tysiące sześćset sekund w progu pomieszczenia miał się zjawić mierzący dwieście centymetrów brunet, który zadeklarował się ciebie odebrać i oznajmił, że ma dla ciebie małą niespodziankę. Szerze powiedziawszy nadal nie wierzyłaś w to co wydarzyło się siedem dni temu i miało miejsce w katowickim szpitalu. Mimowolnie po twoim ciele rozlewała się fala przyjemnego ciepła na wspomnienie jego aksamitnych warg spoczywających na twoich ustach. Dopiero gdy znalazły się one właśnie tam dotarło do ciebie jak bardzo chciałaś ich posmakować od dłuższego czasu. Motyle jakie unosiły się w twoim brzuchu podczas tego magicznego momentu były nie do opisania. Nigdy nie spodziewałaś się, że właśnie w sali szpitalnej przyjdzie ci wyznać miłość i że tą osobą okaże się siatkarz. Nienawidziłaś siatkówki, a związałaś się z kimś kto ją kochał, kto nie potrafił bez niej żyć. Mimo to nie żałowałaś. Od zeszłego tygodnia zyskałaś cało dobową opiekę. Gdy się nie odzywałaś chłopak stawiał się w twoim mieszkaniu i badał przyczynę braku kontaktu z twojej strony. Fornal był niesamowicie troskliwy, czym totalnie cię rozczulał. Mogłaś godzinami tonąć w jego silnych ramionach, opierać głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w przyśpieszony rytm bicia jego serca, który powodowała twoja bliskość, chłonąć błękit jego oczu czy po prostu spędzać z nim czas. Pogrążona w letargu nawet nie spostrzegłaś momentu przybycia rehabilitantki, która próbowała się do ciebie dobić od kilku minut. Przeprosiłaś ją nikłym uśmiechem i zsunęłaś z ramion kurtkę, oddając ją do powieszenie kobiecie. Posłusznie wykonywałaś wszystkie polecenia brunetki, zaciskając zęby i wylewając z siebie siódme poty. Pamiętasz jak jeszcze kilka miesięcy temu zastanawiałaś się nad sensem tego wszystkiego. Pracowałaś ciężko od kilku miesięcy a nie dostrzegałaś żadnych efektów. Chciałaś to wszystko rzucić. Odebrać lekarzom nadzieję, którą żywili od samego początku twojego znalezienia się na wózku, a którą ty sama straciłaś już jakiś czas temu. Gdy poznałaś Fornala twoja motywacja wzrosła, a teraz miałaś już dla kogo walczyć. Pragnęłaś pewnego dnia poczuć grunt pod stopami i podzielić tą radosną nowiną z 20-latkiem. Wpuściłaś go do swojego życia i nagle wszystko uległo zmianie. Wywróciło się o 180 stopni. Jak kiedyś kochałaś czerń tak teraz twoim ulubionym kolorem była siwo błękitna barwa jego tęczówek. Od zawsze miałaś słabość do blondynów, tak teraz uwielbiałaś ciemne, kasztanowe włosy.Po raz pierwszy chętnie współpracowałaś z Zawadzką, która była pod ogromnym wrażeniem twojej postawy.
-Laura, pierwszy raz widzę cię w tak dobrej formie.-skwitowała z ciepłym uśmiechem kobieta.
-Dziękuję.-skinęłaś głową.-Po prostu w moim życiu zaszła pewna zmiana.-uśmiechnęłaś się tajemniczo.
Gdy rozwierała usta, aby zapewne zapytać o szczegóły w progu pomieszczenia dostrzegłaś bruneta przyodzianego w flanelową koszulę w czerwono-czarnej wersji oraz jasne dżinsy. Przyjrzałaś mu się uważnie i wzniosłaś znacznie kąciki ust, dochodząc do wniosku, że w tym wydaniu prezentuje się niezwykle seksownie. Nonszalancko opierał się o framugę drzwi ze splecionymi na klatce piersiowej ramionami i spoglądał na ciebie z szerokim, promiennym uśmiechem, który momentalnie przyśpieszył rytm bicia twojego serca.
-Dzień dobry.-przywitał się kulturalnie.
-Dzień dobry.-odparła twoja rehabilitantka. -Wnioskuję, że to o tej zmianie wspominałaś?-zwróciła się w twoim kierunku, unosząc brew i mierząc wzrokiem siatkarza.
Nie musiałaś odpowiadać. Przyjmujący jak na potwierdzenie słów kobiety ekstremalnie zjawił się przy Tobie i nachylił się, muskając przelotnie twoje wargi, wypowiadając z niesamowitym ciepłem i uczuciem melodyjnym głosem:
-Cześć kochanie.
Przyłożyłaś bladą dłoń do ust, starając się powstrzymać śmiech na widok miny pracownicy radomskiego szpitala. Obawiałaś się, że za chwilę jej oczy mogą wypaść jej z orbit. Tomek wyprostował się i uśmiechając się delikatnie zwrócił się w kierunku obecnej w pomieszczeniu kobiety:
-Mogę ją już porwać?
-Tak, oczywiście. Na dzisiaj to już koniec.-skinęła głową kobieta, zasiadając za biurkiem i szperając coś w papierach.
Z pomocą Tytusa opuściłaś pomieszczenie i gdy tylko oddaliliście się na bezpieczną odległość parsknęłaś niepohamowanym śmiechem jednocześnie z przyjmującym, wspominając bezcenną minę brunetki. Po dłuższej chwili się jednak opamiętałaś i zwróciłaś uwagę na nieodpowiedni ubiór siatkarza, który zziębnięty pocierał ramiona rękami. Ochrzaniłaś go porządnie, ale on jedynie zapewnił cię, że posiada kurtkę na tylnych siedzeniach i otworzył drzwi od strony pasażera. Pomógł ci zająć miejsce na fotelu i zapakował twój sprzęt do bagażnika, po czym sam opadł na miejsce kierowcy. Przykrył twoją drobną dłoń swoją wielką smukłą i uniósł nikle kąciki ust, spoglądając ci głęboko w oczy. Zza pleców wyciągnął różę i wręczył ci ją z radosnymi iskierkami mieniącymi się w jego siwo błękitnych tęczówkach.
-Pora zabrać cię na pierwszą randkę, skarbie.-zapiął pas i ułożył dłonie na kierownicy.
-Już się boję, Fornal.-zaśmiałaś się wesoło.-Dziękuję za kwiatka.-zaciągnęłaś się aromatem róży.
Właściciel czarnego Volvo spojrzał na ciebie przelotnie, uśmiechając się nikle i ze skupieniem zlustrował jezdnie, a kiedy dostrzegł brak nadjeżdżających samochodów wcisnął gaz i z piskiem opon opuścił parking szpitala. Przerażona zmierzyłaś go wzrokiem, poprawiając pas, a on jedynie zachichotał głośno.
-Ma on wyjątkowe znaczenie. Nasza droga do związku przypominała tą usłaną różami. Często nadeptywaliśmy na kolce, które urozmaicały naszą relacje i pokazywały jak nawzajem nam na sobie zależy, kiedy mieliśmy kłótnie, ale zdecydowanie częściej stawialiśmy stopy na płatkach, które obrazowały te dobre i niezwykłe chwilę. -wypowiedział, pocierając wewnętrzną częścią kciuka powierzchnię twojej dłoni.
To było piękne i głębokie. Słowa, które padły z jego miękkich ust były wspaniałe i niesamowicie prawdziwe. Trafił w samo sedno waszej skomplikowanej drogi do szczęścia, które wreszcie w pełni zawładnęło waszą dwójką. Musnęłaś subtelnie ustami jego szorstki policzek, który zdobił lekki zarost i jeszcze raz spojrzałaś na spoczywającą na twoich kolanach różę. Gdy podniosłaś wzrok rozchyliłaś usta ze zdziwienia. Tomek zdecydował się zabrać cię do waszej ulubionej knajpy, gdzie po raz pierwszy złapaliście kontakt i roztopili pierwsze lody. Nie miałaś słów na tego chłopaka. To dopiero pierwsze pąki waszego związku, który dopiero miał rozkwitnąć i wydać owoce, a on już tak zdążył zyskać w twoich oczach. Był niesamowity i to musiałaś przyznać.
-Laura, pierwszy raz widzę cię w tak dobrej formie.-skwitowała z ciepłym uśmiechem kobieta.
-Dziękuję.-skinęłaś głową.-Po prostu w moim życiu zaszła pewna zmiana.-uśmiechnęłaś się tajemniczo.
Gdy rozwierała usta, aby zapewne zapytać o szczegóły w progu pomieszczenia dostrzegłaś bruneta przyodzianego w flanelową koszulę w czerwono-czarnej wersji oraz jasne dżinsy. Przyjrzałaś mu się uważnie i wzniosłaś znacznie kąciki ust, dochodząc do wniosku, że w tym wydaniu prezentuje się niezwykle seksownie. Nonszalancko opierał się o framugę drzwi ze splecionymi na klatce piersiowej ramionami i spoglądał na ciebie z szerokim, promiennym uśmiechem, który momentalnie przyśpieszył rytm bicia twojego serca.
-Dzień dobry.-przywitał się kulturalnie.
-Dzień dobry.-odparła twoja rehabilitantka. -Wnioskuję, że to o tej zmianie wspominałaś?-zwróciła się w twoim kierunku, unosząc brew i mierząc wzrokiem siatkarza.
Nie musiałaś odpowiadać. Przyjmujący jak na potwierdzenie słów kobiety ekstremalnie zjawił się przy Tobie i nachylił się, muskając przelotnie twoje wargi, wypowiadając z niesamowitym ciepłem i uczuciem melodyjnym głosem:
-Cześć kochanie.
Przyłożyłaś bladą dłoń do ust, starając się powstrzymać śmiech na widok miny pracownicy radomskiego szpitala. Obawiałaś się, że za chwilę jej oczy mogą wypaść jej z orbit. Tomek wyprostował się i uśmiechając się delikatnie zwrócił się w kierunku obecnej w pomieszczeniu kobiety:
-Mogę ją już porwać?
-Tak, oczywiście. Na dzisiaj to już koniec.-skinęła głową kobieta, zasiadając za biurkiem i szperając coś w papierach.
Z pomocą Tytusa opuściłaś pomieszczenie i gdy tylko oddaliliście się na bezpieczną odległość parsknęłaś niepohamowanym śmiechem jednocześnie z przyjmującym, wspominając bezcenną minę brunetki. Po dłuższej chwili się jednak opamiętałaś i zwróciłaś uwagę na nieodpowiedni ubiór siatkarza, który zziębnięty pocierał ramiona rękami. Ochrzaniłaś go porządnie, ale on jedynie zapewnił cię, że posiada kurtkę na tylnych siedzeniach i otworzył drzwi od strony pasażera. Pomógł ci zająć miejsce na fotelu i zapakował twój sprzęt do bagażnika, po czym sam opadł na miejsce kierowcy. Przykrył twoją drobną dłoń swoją wielką smukłą i uniósł nikle kąciki ust, spoglądając ci głęboko w oczy. Zza pleców wyciągnął różę i wręczył ci ją z radosnymi iskierkami mieniącymi się w jego siwo błękitnych tęczówkach.
-Pora zabrać cię na pierwszą randkę, skarbie.-zapiął pas i ułożył dłonie na kierownicy.
-Już się boję, Fornal.-zaśmiałaś się wesoło.-Dziękuję za kwiatka.-zaciągnęłaś się aromatem róży.
Właściciel czarnego Volvo spojrzał na ciebie przelotnie, uśmiechając się nikle i ze skupieniem zlustrował jezdnie, a kiedy dostrzegł brak nadjeżdżających samochodów wcisnął gaz i z piskiem opon opuścił parking szpitala. Przerażona zmierzyłaś go wzrokiem, poprawiając pas, a on jedynie zachichotał głośno.
-Ma on wyjątkowe znaczenie. Nasza droga do związku przypominała tą usłaną różami. Często nadeptywaliśmy na kolce, które urozmaicały naszą relacje i pokazywały jak nawzajem nam na sobie zależy, kiedy mieliśmy kłótnie, ale zdecydowanie częściej stawialiśmy stopy na płatkach, które obrazowały te dobre i niezwykłe chwilę. -wypowiedział, pocierając wewnętrzną częścią kciuka powierzchnię twojej dłoni.
To było piękne i głębokie. Słowa, które padły z jego miękkich ust były wspaniałe i niesamowicie prawdziwe. Trafił w samo sedno waszej skomplikowanej drogi do szczęścia, które wreszcie w pełni zawładnęło waszą dwójką. Musnęłaś subtelnie ustami jego szorstki policzek, który zdobił lekki zarost i jeszcze raz spojrzałaś na spoczywającą na twoich kolanach różę. Gdy podniosłaś wzrok rozchyliłaś usta ze zdziwienia. Tomek zdecydował się zabrać cię do waszej ulubionej knajpy, gdzie po raz pierwszy złapaliście kontakt i roztopili pierwsze lody. Nie miałaś słów na tego chłopaka. To dopiero pierwsze pąki waszego związku, który dopiero miał rozkwitnąć i wydać owoce, a on już tak zdążył zyskać w twoich oczach. Był niesamowity i to musiałaś przyznać.
***
Zameldowałeś się na hali usytuowanej na ulicy Narutowicza i wymachiwałeś ramionami w przeciwległe strony, truchtając wokół boiska. Pomachałeś ze śmiechem w kierunku Filipa, który przyglądał się popołudniowemu treningowi i dołączyłeś do reszty rozciągających się zawodników. Twojego wyśmienitego humoru nie był w stanie zburzyć nawet fakt, że czekały cię mordercze single. Fakt, że dane ci będzie po wyczerpujący treningu ujrzeć brunetkę sprawiał, że miałeś ochotę się zakatować, aby w pełni zasłużyć na spędzenie czasu w jej towarzystwie. Gdyby nie to pieprzone omdlenie, które kosztowało cię spędzenie zbliżającego się meczu na ławce i brak obecności w pierwszej szóstce, to otrzymałbyś wyznania padającego z ust brunetki. Dopiero to dramatyczne wydarzenie zarówno dla ciebie jak i dla niej pchnęło ją do takiego kroku. Nigdy nie zapomnisz strachu widniejącego w jej czekoladowych tęczówkach wraz z przekroczeniem progu szpitalnej sali i ujrzeniem cię z kroplówką spoczywającego na łóżku. Nadal nie rozumiałeś jak mogła wątpić w swoją wartość. Niczym w amoku ciągle zapewniała cię, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ona, że spieprzy ci życie, a to właśnie ona sprawiła, że nabrało ono barw. Teraz miałeś dla kogo wstawać z łóżka, wstępować do kwieciarni i z uśmiechem rzucać do sprzedawczyni "tradycyjnie", obdarowując Grabowską czerwoną różą na wspomnienie waszej ciężkiej drogi. Pamiętałeś jak wcześniej miałeś słabość do blondynek. Teraz nie liczyła się dla ciebie żadna inna po za brunetką spoczywającą na wózku inwalidzkim. Jej ciemne tęczówki wpatrzone głęboko w twoje oczy sprawiały ci większą radość niż wygrany bez straty seta mecz. Jej słodkie usta muskające twoje wargi smakowały lepiej niż matczyny sernik, a drobne, kruche ciało spoczywające w twoich ramionach wywoływało większą falę ciepła rozlewającego się w twoim wnętrzu niż wrząca woda jaką rozgrzewałeś się każdego zimowego ranka. Delikatny uśmiech przyśpieszał bicie twojego serca bardziej niż widok leżącego na parkiecie kolegi. Ktoś mógł powiedzieć, że była gorsza od innych dziewczyn. Ale dla ciebie była najlepsza na świecie, gdy mierzyła się ze swoją chorobą, zaciskając zęby i dając z siebie wszystko na codziennych wizytach w radomskim szpitalu. A przede wszystkim była tylko twoja i nikogo innego. Ze skupieniem wykonywałeś każdy ruch, co rusz ocierając przedramieniem kropelki potu spływające z twojego czoła. Czerwone smugi widniejące na twojej skórze ramion doskonale ukazywały twój wysiłek i trud oddany w obronienie każdej piłki. Zaczesałeś palcami wilgotne włosy do tyłu i odbiłeś żółto-błękitną Mikasę. Wtem po wnętrzu obiektu rozległ się gwizdek. Odetchnąłeś z ulgą i wyczerpany opadłeś na parkiet, dysząc ciężko. Po jakimś czasie opuściłeś parkiet i zająłeś miejsce na ławce, sięgają po plastikowe opakowanie wypełnione wodą mineralną.
-Pierwsze miejsce Tomek.-ogłosił Prygiel, a po wnętrzu hali rozniosły się oklaski.-Brawo. Nie wiem co zrobiłeś, ale byłeś dziś najlepszy.-pokiwał z uznaniem głową, uśmiechając się delikatnie.
-Dziękuję bardzo.
-Trenerze, niech mu pan odpuści. Chłopak się stara no.-podszedł w kierunku trenera Droszyński.
-Co nie zmienia faktu, że spędzisz jutrzejszy mecz na ławce.-wypowiedział twardo 41-latek, mierząc znaczącym wzrokiem blondyna.
-Nosz kuźwa, ale na mecz jutro wbije dobra foczka. Niech się przed nią zaprezentuje.-dołączył się do dyskucji kontuzjowany atakujący, przechodzący właśnie przez bandy.
-Kontuzjowani i popieprzeni głosu nie mają, a niestety muszę przyznać, że ty Bicek zaliczasz się do tych dwóch kategorii.-zgasiła 23-latka głowa klubu.
Salwy śmiechu zawodników roznosiły się wzdłuż korytarza, którym to podążali oni do szatni. Pośpiesznie pozbyłeś się ubrań i zmyłeś ślady dzisiejszego wysiłku ulubionym żelem pod prysznic pod strumieniem ciepłej wody, a następnie narzuciłeś na siebie świeże odzienie. Przymknąłeś za sobą drzwi przebieralni, kręcąc biodrami i nucąc pod nosem "Miłość w Zakopanem". Nie mogłeś już się doczekać momentu aż ujrzysz jej twarz i będziesz mógł dotknąć jej ust o czym marzyłeś od samego ranka. Wesoły przekroczyłeś próg ośrodka i zameldowałeś się przy samochodzie. Wtedy nagle poczułeś falę przeszywającego twoją twarz bólu. Jęknąłeś przeciągle i otworzyłeś oczy, które pod wpływem impulsu zamknąłeś i zmarszczyłeś brwi, dostrzegając torbę spoczywającą na twoim torsie. Nie musiałeś się jednak długo zastanawiać nad rozwiązaniem tej zagadki. Twoim oczom ukazał się stojący w wejściu do budynku i machający ci ręką Michał prezentujący swoje śnieżnobiałe uzębienie w całej okazałości. Zmroziłeś go wzrokiem i podniosłeś się z parkingu.
-Filip, ty debilu!-wrzasnąłeś zirytowany.
-Nie pierdol tylko podziękuj ładnie, Barti Kuri! Ma się tego cela, nie?!-odkrzyknął dumny ze swojego zasięgu siatkarz.
Przyłożyłeś sobie z otwartej dłoni w czoło i pokręciłeś z niedowierzaniem głową, wątpiąc w twojego przyjaciela.
~*~
Hello! ^^
Kto właśnie ma ferie i zamierza pisać jak szalony? Właśnie tak, to ja! :D Przerażacie mnie, bo nigdzie nie dawałam linka, a wy szuje odnalazłyście bloga o Kamilu o.O No, ale skoro to już nie jest tajemnicą to zapraszam >>tutaj<< na zapoznanie się z bohaterami oraz dodanie do listy czytelniczej ;3 Tam startujemy dopiero po zakończeniu tej historii ^^ Tymczasem kulisy związku Latoma ( świetna nazwa, którą wymyśliła jedna z Was :D) I uprzedzam jeszcze raz, że gejozy to tutaj nie będzie xD Jak będzie sporo komentarzy to może jeszcze przed weekendem dodam nowość ^^ Wszystko zależy od was ;3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Łapcie Tomka w wersji alvaro i moją nową blokadę ekranu XD Jak go tu nie kochać? *.*