Pokonujesz kolejne metry radomskich uliczek, wypatrując ulubionej knajpy, w której to spędzisz co najmniej najbliższą godzinę. Po mimo Twoich protestów i zapewnień, że sama doskonale dajesz sobie radę, siatkarz popycha Twój wózek. Od chwili wydania przez Ciebie pozwolenia na wspólne spędzenie czasu chłopak milczał niczym zaklęty. Ten fakt wprawiał Cię w niemałe osłupienie. Zastanawiasz się nawet czy na pewno odpowiednio postąpiłaś, przystając tym razem na jego propozycję. Przecież od czasu poznania go nigdy nie zetknęłaś się z dłuższą chwilą ciszy, gdyż on znajdował się w pobliżu. Dochodziłaś nawet do wniosku, że jedną z jego dominujących cech jest gadatliwość. Nigdy nie miał problemów z zaczęciem rozmowy, a co dopiero jej rozkręceniem na dobre, czego zdążyłaś się już przekonać na własnej skórze. Po mimo Twojej niechęci i zdawkowych odpowiedzi nie odpuszczał i ciągnął konwersację. Postanawiasz sprawdzić przyczynę niezręcznej ciszy panującej pomiędzy wami i dyskretnie odchylasz głowę do tyłu. Czujnym wzrokiem lustrujesz twarz bruneta, spostrzegając, że jego niebieskie oczy są całkowicie puste i zwrócone przed siebie, co może świadczyć tylko o jednym. Snuje naprawdę głębokie refleksje. Zastanawia Cię tylko na jaki temat? Oddychasz z ulgą, kiedy znajomy budynek pojawia się w zasięgu Twojego wzroku. Marszczysz brwi, gdy sportowiec omija go i prowadzi Twój środek poruszania się dalej. Starasz się powstrzymać rozbawienie, ale mimowolnie z Twojego gardła wydobywa się zduszony śmiech. Twój towarzysz natychmiast przystaje, przywrócony do rzeczywistości, a Ty starasz się opanować roześmianie.
-O co Ci chodzi?-patrzy na Ciebie zdezorientowany.
Ze splecionymi na piersiach ramionami oraz pomarszczonymi brwiami prezentuje się naprawdę komicznie. Nie odrywasz spojrzenia od jego twarzy i nadal zanosisz się chichotem, który nasila jego postawa.
-Właśnie minąłeś knajpę, do której sam mnie zaprosiłeś.-wypowiadasz po dłuższej chwili.
Tomek okręca się na pięcie i bada wzrokiem otoczenie, aby po chwili pomiędzy budynkami na rynku dostrzec miejsce, w którym ujrzał Cię wczoraj za oknem. Przykłada sobie z otwartej dłoni w czoło, a Ty mimowolnie uśmiechasz się pod nosem, przyglądając się temu. Chwilę później znajdujecie się już w ciepłym wnętrzu lokalu i przeglądacie menu w białej, marmurowej okładce. Przegryzasz płatek dolnej wargi, zastanawiając się nad wyborem kawy. Czujesz na sobie ciężar jego spojrzenia. Lekceważysz mózg zgłaszający sprzeciw dla podniesienia przez Ciebie głowy. Robisz to. Natrafiasz na jego intensywne, chłodno błękitne tęczówki. Połyskujące w nich iskierki sprawiają, że wpatrujesz się w nie zafascynowana dłuższą chwilę. Dopiero pojawienie się kelnerki przerywa ten moment, a Ty momentalnie spuszczasz głowę i oblewasz się obfitym rumieńcem. Starasz się to jednak ukryć pod blond kaskadami i zachowywać tak jakby sytuacja z przed kilku sekund nie miała miejsca. Fornal wędruje wzrokiem po zapiskach w karcie ofert i składa zamówienie, posyłając Ci lekki uśmiech. Wysilasz się na uniesienie nikle kącików ust i zerkasz na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę. Wzdychasz, gdy okazuje się ona za wczesna na opuszczenie lokalu. Twój towarzysz rozpoczyna luźną rozmowę, w którą Ty powoli się włączasz. Nadal jednak konsekwentnie trzymasz się swoich postanowień i udzielasz zdawkowych odpowiedzi. Wystukujesz długimi, krwistoczerwonymi paznokciami o ciemny blat stołu, kiedy obok melduje się młoda kobieta z waszym zamówieniem. Układa przed Tobą wysoką szklankę z karmelowym Latte z podwójną pianą oraz talerzyk z kremówką, życząc smacznego. Spoglądasz zdziwiona na bruneta, a on oblizuje łyżkę z pierwszego pochłonięcia kawałku słodyczy.
-No co?-śmieje się pod nosem.-Przygotowałem się.-puszcza oczko w Twoim kierunku.-Amelia, przecież zna Cię jak własną kieszeń.
-Niechętnie, ale przyznaje, że mnie zaskoczyłeś i to pozytywnie.-odpierasz, upijając łyk gorącego napoju.
Siatkarz odpowiada Ci na to chichotem i pochłania kolejny kawałek kremówki. W międzyczasie spogląda na Ciebie co jakiś czas i wystukuje odpowiedzi na SMS'y otrzymywane systematycznie co kilka minut. Możesz się nawet pokusić o stwierdzenie, że większa ich część to obgadywanie Twojej osoby.
-Co takiego wydarzyło się kilka miesięcy temu, że jesteś w stosunku do mnie taka chłodna?-sportowiec splata wielkie, smukłe dłonie i układa na nich głowę, przyglądając Ci się badawczo.
Po mimo tego, że wypowiada to łagodnie i nie napiera na odpowiedź z Twojej strony cała pozytywna, dobra aura tego spotkania pryska własnie w tym momencie. Dopijasz ostatni łyk ciepłej jeszcze kofeinowej cieczy i pośpiesznie wrzucasz telefon do torebki, opuszczając powoli budynek. Tytus momentalnie podrywa się z miejsca i tak jak wczorajszego dnia staje Ci na drodze.
-Możesz nie robić scen na środku lokalu?-rzuca lekko podirytowany.-Staram się Ciebie poznać, nie rozumiesz tego?
-Nie masz prawa pytać mnie o to po tak krótkim czasie!-syczysz w jego kierunku przez zaciśnięte zęby.
-Ach, tak?! To bardzo przepraszam! A mogę wiedzieć kiedy będzie na to odpowiedni czas?!-wydziera się, mierząc Cię wściekłym wzrokiem.
Jak w ogóle śmie się tak odzywać w Twoim kierunku? Nie rozumiesz jakim cudem Twoja przyjaciółka mogła tak bronić jego osoby. W Twoim sercu właśnie rozwarła się zagojona już prawie ostatecznie rana. Ponownie osiągnęła ona rozległe rozmiary i sprawiła, że w kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Nie mogłaś dać upustu emocji przy nim. Musiałaś to zatrzymać. Jednak nie miałaś na to już siły. Z całej siły pchasz koła i otwierasz przed sobą drzwi, a by następnie zatrzasnąć je z głośnym trzaskiem. Masz nadzieję, że ten gest da mu wiele do myślenia.
-No co?-śmieje się pod nosem.-Przygotowałem się.-puszcza oczko w Twoim kierunku.-Amelia, przecież zna Cię jak własną kieszeń.
-Niechętnie, ale przyznaje, że mnie zaskoczyłeś i to pozytywnie.-odpierasz, upijając łyk gorącego napoju.
Siatkarz odpowiada Ci na to chichotem i pochłania kolejny kawałek kremówki. W międzyczasie spogląda na Ciebie co jakiś czas i wystukuje odpowiedzi na SMS'y otrzymywane systematycznie co kilka minut. Możesz się nawet pokusić o stwierdzenie, że większa ich część to obgadywanie Twojej osoby.
-Co takiego wydarzyło się kilka miesięcy temu, że jesteś w stosunku do mnie taka chłodna?-sportowiec splata wielkie, smukłe dłonie i układa na nich głowę, przyglądając Ci się badawczo.
Po mimo tego, że wypowiada to łagodnie i nie napiera na odpowiedź z Twojej strony cała pozytywna, dobra aura tego spotkania pryska własnie w tym momencie. Dopijasz ostatni łyk ciepłej jeszcze kofeinowej cieczy i pośpiesznie wrzucasz telefon do torebki, opuszczając powoli budynek. Tytus momentalnie podrywa się z miejsca i tak jak wczorajszego dnia staje Ci na drodze.
-Możesz nie robić scen na środku lokalu?-rzuca lekko podirytowany.-Staram się Ciebie poznać, nie rozumiesz tego?
-Nie masz prawa pytać mnie o to po tak krótkim czasie!-syczysz w jego kierunku przez zaciśnięte zęby.
-Ach, tak?! To bardzo przepraszam! A mogę wiedzieć kiedy będzie na to odpowiedni czas?!-wydziera się, mierząc Cię wściekłym wzrokiem.
Jak w ogóle śmie się tak odzywać w Twoim kierunku? Nie rozumiesz jakim cudem Twoja przyjaciółka mogła tak bronić jego osoby. W Twoim sercu właśnie rozwarła się zagojona już prawie ostatecznie rana. Ponownie osiągnęła ona rozległe rozmiary i sprawiła, że w kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Nie mogłaś dać upustu emocji przy nim. Musiałaś to zatrzymać. Jednak nie miałaś na to już siły. Z całej siły pchasz koła i otwierasz przed sobą drzwi, a by następnie zatrzasnąć je z głośnym trzaskiem. Masz nadzieję, że ten gest da mu wiele do myślenia.
***
Przymykasz powieki i nagromadzasz w płucach sporą ilość powietrza, aby po chwili wypuścić ją ze świstem. Ogarniasz wzrokiem mieniące się pod wpływem światła ulicznych latarni tory i podejmujesz się w głowie ostatnich kalkulacji. Do Twoich uszu dociera ryk pociągu, a na Twoje usta wpływa nikły uśmiech. Wreszcie nadszedł czas zakończenia męczarni na tym świecie. Wreszcie znajdziesz się obok Damiana. Wreszcie uzyskasz spokój od tego cholernego siatkarza. Twój umysł zalewa niesamowita ulga. Wystarczy, że tylko odepchniesz się od oparcia wózka i wylądujesz w miejscu, które da Ci nowy początek i zakończy Twój żywot na tej ziemi raz na zawsze. Odpychasz się od Twojego środka poruszania i lądujesz na metalowej powierzchni torów. Widzisz oślepiający Cię blask świateł pojazdu kolejowego i słyszysz jego pracujący mechanizm. Twój koniec jest już tak blisko, ale wtedy dociera od Ciebie coś jeszcze. Czyjś krzyk.
-Laura, nie!-wydziera się na całe gardło przedstawiciel płci męskiej.
~*~
Przepraszam za opóźnienia, ale doskonale znacie jego powody już na pamięć , a także za długość tego rozdziału, jednak mam nadzieję, że treścią Wam to wynagrodziłam ;) Kolejny powinien być dłuższy i pojawić się jeszcze przed świętami, ale niczego nie obiecuje, bo zaszły w moim życiu małe zmiany i mam w nim jeszcze mniej czasu na pisanie niż dotychczas :( Chodzi tutaj o poprawianie ocen, ale nie tylko. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem i proszę o systematyczne dzielenie się swoim zdaniem w komentarzu <3 Całuję i do zobaczenia ;*
emocji nie da się łatwo zagłuszyć i chyba tego przykładem jest właśnie Laura
OdpowiedzUsuńOj tak :/
UsuńMam nadzieję, że Fornalowi uda się ja uratować. Jak zwykle spóźniona, jak zwykle przepraszam, ale ostatnio mam gigantyczne problemy z czytaniem rozdziałów opowiadań, o komentowaniu nawet nie wspominając. Lecę czytać następne rozdziały :*
OdpowiedzUsuńNic się nie dzieje 😏
UsuńDziękuję za komentarz 💞😘