wtorek, 21 listopada 2017

Trzy

Niechętnie przemierzasz szpitalny korytarz, krzywiąc się, kiedy Twoje nozdrza otula znajomy, specyficzny, znienawidzony zapach. Skręcasz w odpowiednim kierunku i zostajesz przywitana z serdecznym, ciepłym uśmiechem przez rehabilitantkę. Przekraczasz próg gabinetu i zajmujesz swoje stałe miejsce, posłusznie poddając się zaleceniom kobiety. Tempo wpatrujesz się w śnieżnobiały sufit, na którym dostrzegasz nieliczne, subtelne pęknięcia i wzdychasz przeciągle. To nie ma sensu. Tego nie można nawet nazwać życiem. Jesteś przywiązana do tego cholernego wózka i zależna od innych. To jest utrapieniem. Nienawidzisz tego miejsca. Gdy tylko przekraczasz próg radomskiego szpitala tracisz resztki sił na przetrwanie kolejnego dnia. Ulatują z Ciebie ostatnie pokłady energii. Już dawno straciłaś wiarę, w to, że pewnego dnia może się udać, że ponownie poczujesz grunt pod stopami, że będziesz mogła przebiec kilka metrów...Specjaliści zapewniają Cię, że intensywna rehabilitacja może przynieść owoce, ale Ty już dawno straciłaś resztki nadziei. Sama już nie wiesz po co zjawiasz się w tym cholernym gabinecie i wylewasz z siebie siódme poty, skoro jesteś przekonana, że to się nie uda, że ta walka nie przyniesie Ci zwycięstwa. Może robisz to dla Wasilewskiej? Od czasu wypadku przestało Ci zależeć na kimkolwiek. Straciłaś cząstkę siebie. Straciłaś jego. Cały Twój świat. Twoje słońce wyłaniające się zza chmur w pochmurne dni. A blondynkę traktowałaś nieodpowiednio i doskonale zdawałaś sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłaś tego zmienić. Nie potrafiłaś inaczej. Ona jak zawsze była w stosunku do Ciebie kochana, życzliwa, a Ty tego nie doceniałaś. Nim spostrzegasz a kolejna wizyta u Zawadzkiej mija. Żegnasz brunetkę cichym "do widzenia", po czym opuszczasz pomieszczenie a następnie ośrodek medyczny. Koło wyjścia oczekuje już na Ciebie Amelia. Chwyta rączki od Twojego wózka i z promiennym uśmiechem oświadcza Ci, że ruszacie na coś pysznego do jedzenia. Szkoda tylko, że jej entuzjazm choć w ćwiartce nie udziela się Tobie.

***
Zdyszany zastygasz w miejscu i podpierasz ręce na kolanach, starając się unormować przyśpieszony, wręcz płytki oddech. Przymykasz powieki i zaczerpujesz kilka głębokich wdechów. Po mimo wycieńczenia jesteś z siebie zadowolony. Jako pierwszy dotarłeś na metę biegu, który zafundował wam Prygiel. Opadasz na jedną z drewnianych ławek w parku i omiatasz wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu butelki wody. Na Twoje usta wstępuje wdzięczny uśmiech, którego odbiorcą jest Bicek przekraczający ustanowiony przez trenera dystans i rzucający w Twoim kierunku plastik wypełniony jednym z najpopularniejszych soków w Polsce. Momentalnie odkręcasz opakowanie z płynem i przykładasz go do ust, zyskując niemalże natychmiastowe orzeźwienie za pomocą smaku jabłka i mięty. Kiedy opróżniasz połowę napoju i chcesz resztę oddać przyjacielowi ten pokazuje Ci gestem dłoni, abyś sobie nie oszczędzał. Pusty plastik wrzucasz do kosza i spoglądasz na bruneta.

-Bicek, jesteś wielki.-wypowiadasz wdzięczny mu za zaspokojenie pragnienia.

- A gdzie tam!-macha ręką atakujący. -Mam tylko metr dziewięćdziesiąt siedem.

Zerkasz na niego rozbawiony i parskasz głównym śmiechem. Obejmujesz go ramieniem, a wolną dłonią mierzysz mu ciemne włosy wilgotne nadal od wysiłku fizycznego. Przyjaciel mierzy Cię groźnym wzrokiem, ale nie odpowiada na zaczepkę, gdyż zaczyna bić brawo dobiegającemu właśnie Huberowi. Krzywisz się lekko patrząc na wycieńczonego nie mniej od Ciebie i Twojego kumpela środkowego, a przez myśli przelatuje Ci wspomnienia z obozu przedsezonowego.

-A pamiętam te czasy kiedy biegłeś ostatni. Kiedy to było? A no tak w sierpniu.-kusisz się o komentarz w kierunku Modlichy.

-Zamknij pysk.-syka Norbert.

Ponownie podczas upływu kilku minut z Twojego gardła wydostaje się chichot. Chwilę później wtóruje Ci Michał przysłuchujący się waszej rozmowie, która po chwili schodzi na temat obecnego położenia trenera. Jak na zawołanie w zasięgu waszego wzorku pojawia się sylwetka własne tego mężczyzny, który zmierza w waszym kierunku z plastikowym kubkiem kawy.

-Niech zgadnę Bicek był pierwszy?-bardziej stwierdza niż pyta głowa Cerradu.

-Pff...Ja sobie to zapamiętam.-rzucasz obrażony, splatając ramiona na klatce piersiowej.- Tryb faworyzacja włączony.

-Po prostu wiem, że jak się fajurki pali to kondycja niestety spada, Fornal. -odpiera Robert.

-Jeszcze niech mnie trener o produkcję tytoniu posądzi! No beszczelność!-udajesz oburzenie.

W powietrzu roznoszą się salwy śmiechu wszystkich zebranych zawodników wraz z trenerem. Z każdą minutą do grona dołączają kolejni siatkarze. Sprzedajesz kuksańca pod żebro Filipa, kiwając głową w kierunku nadciągających kolegów z drużyny. Rozbawiony obserwujesz jak Ziobrowski zdecydowanie przyśpiesza i stara się o utratę równowagi u Żalińskiego, podkładając mu własną nogę. Wojtek kręci z niedowierzaniem głową i zwiększa tempo jeszcze bardziej. Gdy ma już przekroczyć narysowaną przez Roberta linie nagle atakujący potyka się podczas ponownej próby podkoszenia przyjmującego i opada na ziemie. Chłopaki wraz z Tobą i trenerem wybuchają śmiechem, kiedy twarz blondyna spotyka się centralnie z podłożem.  Z szerokim uśmiechem na ustach podchodzisz do kapitana drużyny i wyciągasz otwartą dłoń. Przyjmujący wzdycha głośno, wywracając oczami i wyciąga z kieszeni papierowy banknot, układając go na Twojej ręce.

-Głupi ma zawsze szczęście.-komentuje Żaliński.

-Przyjemnie robi się z Tobą interesy, Wojciechu.-chichoczesz cicho, odbierając  nagrodę w postaci 100 zł.

Za długo znasz Bubena, by stwierdzić, że w nienaruszonym stanie ukończy tak długi bieg. Blondyn po dłuższej chwili podnosi się z ziemi i  zerka na swoje odbicie w telefonie, dostrzegając na nosie niewielką stróżkę krwi oraz szramę na prawym policzku.

-Kurwa...-pada z jego ust.

-Nie to tylko Twój niepełnosprawny ryj.-wzrusza ramionami Michał.

Parskasz śmiechem a tuż z Tobą pozostali zawodnicy. Jeszcze większy ubaw masz, kiedy Buben dotyka opuszkiem palca brwi, a na jego skórze pojawia się szkarłatna ciecz, na której widok omdlewa. Prygiel jednak zachowuje spokój w tej sytuacji i zajmuje się ocuceniem swojego podopiecznego, a Ty wraz z Filipem wymieniasz znaczące, rozbawione spojrzenia. Po momencie odzyskania świadomości przez Ziobrowskiego wysłuchujecie rad trenera, a następnie dane wam jest powrócić do swoich mieszkań. Przemierzasz spokojnym krokiem  wraz z atakującym  dystans dzielący Cię od Twojego osiedla,trwając w całkowitej ciszy. Twoje myśli ponownie krążą wokół  brunetki poruszającej się na wózku. 23-latek marszczy brwi i przygląda Ci się z ciekawością.

-Co jest?-odzywa się jako pierwszy.

-Nic.-wzruszasz ramionami.

-Przecież widzę.

-Och, no dobra.-poddajesz się.-Spotkałem się wczoraj z tą dziewczyną, którą widziałem na meczu.-oświadczasz, a mimowolnie kąciki Twoich ust wędrują ku górze.

-Co zrobiłeś?!-wydziera się zdziwiony słowami padającymi  z Twoich ust przyjaciel.

-To co słyszałeś.-śmiejesz się pod nosem.

-Wnioskując po Twoim uśmiechu było ciekawie.-stwierdza Filip, zaczepiając Cię łokciem.

-Jest intrygująca, inna niż wszystkie. Chcę ją poznać bliżej.-wypowiadasz, spoglądając przed siebie, w dal.-Wiem jednak, że to będzie trudne bo jest cholernie niedostępna i chyba ktoś ją skrzywdził.

-No to życzę powodzenia.-klepie Cię po ramieniu brunet.

***
Tempo wpatrujesz się w usytuowane na przeciwko Twojego miejsca w lokalu okno i starasz się znaleźć za nim interesujący obiekt. Wzdychasz jednak głośno, kiedy nic takiego nie dostrzegasz. Nagle jednak Twoim oczom ukazuje się znajoma, pociągła twarz. Po mimo, że widziałaś ją dwa razy w swoim życiu zdążyła Ci ona już zapaść w pamięć. Zagryzasz dolny płatek wargi i spuszczasz wzrok. Ten szeroki, promienny uśmiech może zwiastować tylko jedno. Kłopoty. 

~*~
Przepraszam za zwłokę, ale klasa maturalna mnie dobija :( Teraz jeszcze wystartował Puchar Świata, a także staram się jeździć na mecze i brakuje tego czasu, jednak postaram się tym razem utrzymać częstotliwość publikacji rozdziałów przynajmniej jeden na tydzień, najpewniej w weekend ;) A propo meczu...Ostatnio spełniło się moje największe marzenie, którym wybaczcie, ale muszę się Wam pochwalić :D Otóż 18 listopada 2017 roku udało mi się zrobić zdjęcie z moim idolem, autorytetem, Mistrzem Świata Juniorów, cudownym człowiekiem, 20-letnim przyjmującym...Tomkiem Fornalem! <3 Nie macie pojęcia jaka jestem szczęśliwa z tego powodu *.* Tylko ostatkiem sił powstrzymałam się od płaczu w hali w Rzeszowie :D Niesamowitym uczuciem było stać tak blisko swojego idola, czuć jego ciepło ciała na swoim i widzieć jego piękny uśmiech na żywo oraz samo to, że było mi go dane zobaczyć na żywo <3 Całuję i do zobaczenia niebawem ;* ( może w przyszły weekend, choć nic nie obiecuje bo miejsce na trybunach w Radomiu czeka ^^) 


4 komentarze: